Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2018, 08:04   #132
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Benedykta, Coruja i Eryastyr

- Proszę. - Eryastyr otworzył drzwi swego pokoju i przepuścił obie dziewczyny.
Izba w zasadzie nie nadawała się do przyjmowania zbyt wielkiej liczby gości, którzy mogli bądź zająć jedyne krzesło, bądź usiąść na brzegu dość wygodnego i w miarę szerokiego łóżka.
- Rozgośćcie się.
Coruja weszła rozglądając się, oceniając co tawerna ma do zaoferowania. Znalazła suchy nie przeszkadzający kąt i odstawiła tam swój dobytek. Z wielkim szacunkiem postawiła swój łuk, zdjęła pas z doczepionym mieczem i też znalazła dla niego miejsce. Spojrzała po reszcie patrząc jakie miejsce do siedzenia jej zostało.
- Zjawy zabijające nieumarłych? Nie słyszałam o czymś takim. - Benedykta zdawała się być rozczarowana, że to nie Druga ich wszystkich zabiła. Zabiła ponownie.
- Ten las, kiedy w nim jestem, mam złe przeczucie, jakby wszechotaczającej śmierci... - powiedziała Mała Sowa, po jej plecach przeszły ciarki na samo wspomnienie aury, jaka, wydawało jej się, że otaczała ją wśród kniei. Potem spojrzała na Benedyktę swoimi fioletowymi oczami i dodała. - Nie słyszałam o czymś takim, ale jeśli nawet zjawy walczą z ‘waszymi’ umarlakami, to też zostanę i wam pomogę, chociaż będę potrzebowała strzał. Duża część moich stała się bezużyteczna.
- Dobrze, że zjawy były po naszej stronie
- powiedział Eryastyr - chociaż tak na wszelki wypadek bym nie liczył, że zrobią to po raz drugi. A co do strzał, to z pewnością da się coś załatwić.
To co mówiła Druga nie wydało się Benedykcie zbyt logiczne, ale chciała pomagać za darmo. To zwiększało szansę jej oraz Grobowca na przeżycie. Poza tym nawet jeśli nie pokonała dwóch tuzinów zjaw, to było nie było przeżyła atak. Zastanowiła się jak, poniszczyła strzały, a na koniec uznała, że elfy są bardzo miłe i lubią pomagać za darmo. Dlaczego więc nikt ich nie lubił?
- Mam tylko bełty - wytłumaczyła się. - Ogólnie broń miotająca nie jest zbyt skuteczna przeciwko zombim - westchnęła. - Powinniśmy wybadać, co dzieje się w lesie. Jeśli damy się zaskoczyć będziemy w dużo gorszej sytuacji.
- Zdajesz się dużo wiedzieć w temacie, czyżbyś miała już z nimi do czynienia?
- spytała Coruja sięgając po miskę z ciepłym jedzeniem.
Eryastyr poszedł w jej ślady i zabrał się za jedzenie. Nic jednak nie mówił, czekając na to, co odpowie Benedykta.
Dziewczyna wybałuszyła na nich oczy jakby chcieli jej zrobić coś złego. Potem zamrugała mocno oczami i odezwała się jakby recytowała z pamięci ogłoszenie.
- Czytałam dzieło Gunthera von Katafalka “Tajna wiedza o istotach ożywionych i sposobach radzenia sobie z onymi przy bezpośrednim spotkaniu. Bestiariusz doświadczeniem własnym pisany.” Rozmawiałam też o tym z ludźmi, którzy widzieli nieumarłych na własne oczy. Potwierdzali jego słowa. To logiczne. Jak utniesz nogę mieczem to nie da się na niej iść. Na tej drugiej też nie bardzo. Jak przebijesz je strzałami to efekt jest niewielki. Zombie i tak nic nie czuje. Jest tylko głodny.
- Mhm, to ma sens Ale trzeba by go całego rozczłonkować żeby też nie mógł się czołgać
- zadumała się elfka, po czym uśmiechnęła się lekko do dziewczyny, a następnie do elfa - Twój człowiek jest naprawdę mądry. - Stwierdziła i zwróciła się powrotem do Benedykty. - Znasz jeszcze inne sposoby? Albo co ci nieumarli mogą zrobić?
Benedykta zmrużyła oczy.
- To proste. Jedyne co ich motywuje to głód. Tak długo jak mają możliwość starają się go zaspokoić zjadając to co żywe. Ponieważ nie są tworami natury, ale czarów różnice ich zachowania mogą wynikać z zaklęcia i mocy maga. W najprostszej formie to po prostu stado wiecznie głodnych istot - przyłożyła palec do ust. - Tu jednak zaklęcie jest dużo mocniejsze. Mag kontroluje ich głód i wprowadził ich w stan letargu. Musi być to niezwykła rzadkość, bo sama księga o tym nie wspomina. Czar jest zawieszeniem praw natury, ale tu jakby ktoś zawiesił prawo samych czarów. Nie da się więc powiedzieć, co jest w stanie jeszcze z nimi zrobić. Możemy się jedynie domyślać, że je gromadzi w jakimś celu. To jednak co usłyszałam sugeruje, że giną tak samo jak wszystkie inne zombie. Rozczłonkowanie lub ogień powodują rozpad zarówno materii jak i samej mocy czaru. Najprostszą metodą jest uszkodzenie mózgu. Von Katafalk twierdzi, że nawet te istoty potrzebują głowy, żeby można je było kontrolować. - Cmoknęła na zakończenie.
- Dużo wiesz - z pewnym uznaniem powiedział Eryastyr. - Ale z tego wynika, że dobry strzał w głowę załatwi sprawę.
- Więc są powolne, nieinteligentne i można je zabić rozczłonkowując, paląc lub trafiajac w głowę. Jedyne co widzę działa po ich stronie to ewentualna liczba, ale jeśli ludzi wyposażyłoby się w dzidy mogliby spokojnie trzymać ożywieńców na dystans i się ich pozbywać
- zauważyła Coruja.
- To też zależy od liczby jednych i drugich - stwierdził elf. - Ale solidne mury powinny je powstrzymać. Jeśli kapitan zmobilizuje tutejszych mężczyzn do działania.
- Wy planujecie zostać?
- spytała elfka, upewniając się, że mimo ataku będzie jej dane jeszcze pobyć trochę ze współbratymcem.
- Nie wypada zostawić tych biedaków samych - odpowiedział. - Przyda im się pomoc.

Tymczasem zza okna dobiegały odgłosy gromadzącego się tłumu. Mały lufcik w pokoju na piętrze mieścił się w wąskiej lukarence i wpadało przezeń niewiele światła. Dźwięk natomiast dochodził znakomicie.
- Zostaw! Puść, żesz, no!
- Idziemy.
- Pomocy, biją!

Rozpoczął się przymusowy werbunek. Co sprytniejsi zdążyli zbiec i się zaszyć. Strażnicy wchodzili do domostw i wyciągali chłopców i mężczyzn na ulicę. Bardziej zdecydowane lub zwyczajnie bezdzietne kobiety dołączały do nich bez przemocy.

Coruja wstała z łóżka i przeszła wyjrzeć przez lufcik.
- Mobilizują się - powiedziała oczywistą oczywistość.
- Ciekawe, kiedy nas poproszą o pomoc... Pójdziemy zaoferować swe usługi? - Eryastyr spojrzał najpierw na Coruję, potem na Benedyktę.
- Miałam taki zamiar - odpowiedziała elfka, po czym mało elegancko szybko wsunęła w siebie resztę posiłku i popiła trunkiem. Następnie jednym uchem słuchając co mówią tamci zaczęła się zbroić.
Dziewczyna skrzywiła się.
- Po pierwsze, nie wiadomo czy przebicie mózgu wystarczy. Ich mózgi nie funkcjonują tak jak nasze.
- Po drugie, musimy brać pod uwagę nasz brak wiedzy. Jeśli ktoś jest w stanie gromadzić zombie grupami, to może mieć też plan co zrobić z murem. Może miasto go nie interesuje.
- Po trzecie, bandyci z tego miasta wpierw mnie okradli, a teraz dalej na mnie polują. Nie wiem czemu miałabym im pomagać i to do tego za darmo.

Elfka popatrzyła ze zdziwieniem na dziewczynę.
- Ach tak…- oświeciła się. - Przepraszam, zapominam że większość ludzi nie uznaje bezinteresownej pomocy. - Coruja nie brzmiała złośliwie czy ironicznie, raczej tak wypowiadała wiedzę oczywistą. Pozbierała tylko potrzebne do walki rzeczy i zwróciła się do elfa przechodząc na elficki. - Zamierzam zostać i pomóc tej mieścinie. Jeśli twój człowiek i ty zdecydujecie się przyłączyć będę zaszczycona stając z wami po jednej stronie. Jeśli zdecydujecie się wyruszyć w bezpieczne strony pozostaje mi wam życzyć bezpiecznej podróży. Chcę zostawić część moich rzeczy tutaj, a jeśli wyruszycie chętnie przejmę po was pokój. - Fioletowooka była gotowa do wyjścia czekała jedynie na pożegnanie z drugim efem i zamierzała iść i zgłosić się do pomocy podczas gdy ta dwójka rozmówi się jeszcze ze sobą.
- Już idę. - Eryastyr wstał i zabrał swoją broń. - Rzeczy na ciebie poczekają, pokój stoi dla ciebie otworem - powiedział w tym samym języku. Potem przeszedł na wspólny. - A z tymi bandytami policzymy się przy okazji. - Spojrzał na Benedyktę. - Są rzeczy ważne i ważniejsze - dodał, gestem sugerując, że powinna też opuścić pokój. - Jeśli się okaże, że kapitan nie zechce zapłacić za pomoc, to poczekasz na nasz powrót w jakimś zacisznym miejscu.
Benedykta na pewno nie zamierzała zostawać sama.
- Kolczugę mam przy Gro… ośle. Lepiej ją założę. - Nie bardzo rozumiała, dlaczego te elfy są takie altruistyczne, ale lepiej było nie zostawać samej w obliczu nadciągającego chaosu. Chaosu, który rozpęta się, zanim jeszcze do miasta dotrą nieumarli. To nie przeszkodziło jej jednak w ocenie, czy pozostałości posiłku nie zawierają resztek nadających się do zjedzenia na szybko lub zabrania ze sobą.
 
Kerm jest offline