Wolfgang przywitał się uprzejmie z doktorem. Prawdę mówiąc cwaniakiem podającym się za doktora sądząc po zasobach literatury.
Mag usiadł wygodnie na wskazanym miejscu i zaczął się powoli rozglądać po pomieszczeniu. Starał się swoim wiedźmim wzrokiem wyszukać śladów magii czy też magicznego proszku.
Techler odmówił kieliszka uśmiechając się miło.
- Dziękuję, ale nie powinienem pić. W przeszłości miałem mały problem i nie chciałbym by się powtórzył.- Zwrócił się do gospodarza z tłumaczeniem i mrugnął okiem. Mag miał nadzieję, że doktorek podchwyci i nie obrazi się.
- Mówi Pan, że dolegliwości dotknęły także rodzinę Wittgensteinów?- Podjął rozmowę.
- Myślę, że zobaczenie się i rozmowy z przedstawicielem tak zasłużonej rodziny będzie dla nas wyjątkowym zaszczytem.- Mag spojrzał po kompanach kiwając głową.
- Podobno żadko ktoś tu przybywa i Pani by chciała trochę wieści także usłyszeć ze świata. Także nasz przyjaciel Lothar Essing jako człowiek, w którego żyłach płynie błękitna krew będzie zaszczycony taką możliwością.- Odpowiedział.
- A tak przy okazji. Pan przybył po tej burzy czy przed? Pan jakieś badania prowadził? Wie jakie przyczyny doprowadziły do takiego stanu baronię?- Pytał spokojnie w luźnym tonie.