Zingger przyjął kieliszek brandy od Russeaux i golnął zdrowo. "Wszak trzeba bawić się, gdy tylko jest okazja", jak mawiał Święty Szaławiła z Nuln.
- Uhuhuha! - odkaszlnął kapłan w pięść, a drugą dłonią podstawił pusty kielich po dolewkę trunku. - W Quennelles macie tam, jak czuję na podniebieniu, piękne tradycje gorzelnicze. Ponoć i kobiety są niezgorsze w Bretonii?
- Spotkanie na szlacheckim dworze będzie dla mnie zaszczytem, choć jestem człekiem pośledniego stanu. Ale wielu talentów, dzięki bogom - skromnie spuścił wzrok ku podłodze. - To kiedy możemy się spodziewać wizyty, jak sądzicie? |