Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2018, 21:36   #100
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nerissa pod ludzką postacią skierowała swoje kroki do części kuchennej, po czym oparła się tyłkiem o piec, zakładając rękę na rękę. Spojrzała na Shargoza wyjątkowo nieufnym wzrokiem.
- Chcesz się czegoś napić? - Dziewczyna prawie że warknęła do mężczyzny, niby to oferując gospodarzą uprzejmość.
Druid rozejrzał się podejrzliwie szukając śladów bluźnierczych kultów i głaszcząc swojego kruka po piórach.
- To nie jest konieczne.- rzekł w odpowiedzi na uprzejme zapytanie dziewczyny. Rozejrzał się dodając.- Tooo… ładne miejsce.
Usiadł za stolikiem.
- To co dalej? - Spytała Nerrisa, nie ruszając się z miejsca ani o cal.
- Siadaj i opowiadaj o sobie.. szczerze i bez ukrywania czegokolwiek. Skąd się wzięłaś i w jakich okolicznościach… zostałaś poczęta. Kim lub czym są twoi rodzicie… Takie rzeczy.- odparł powoli Shargoz.
- Nie wiem kim lub czym byli moi rodzice. Oddano mnie jako niemowlę do świątyni, tam się wychowywałam do piętnastej wiosny. Przypuszczam, że matka była ludzka, i przerastał ją fakt, co urodziła… lub zmarła przy porodzie? Nie wiem… a czym był “tatuś” i jak do tego doszło, wolę nie wiedzieć - Nerrisa wzruszyła ramionami, nadal stojąc, gdzie stała.
-Do jakiej świątyni?- zapytał Shargoz po długim milczeniu i przyglądaniu się dziewczynie.
- Selune, w Waterdeep - Odpowiedziała Nerris.

Shargoz zmarszczył brwi w konsternacji. To mu… nie bardzo odpowiadało. Właściwie w ogóle. Wydawał się lekko zagniewany i milczał dość długo. A ona spoglądała na niego z mieszaniną wciekłości i strachu.
- Co ci się... śni.- rzekł po długim milczeniu druid.
- A to co za pytanie? - Dziewczyna zmarszczyła nosek.
- Bardzo sensowne… zważywszy na twoją złą krew. Dziś możesz się uważać za słodką dziewczynkę, milutką i delikatną… ale jak przyjdzie twoja pełnia… wiesz co to oznacza? Wilkołaki. Te zarażone zmieniają się w krwiożercze bestie mordujące wszystko, to oczywiście nie ich wina. Ale albo je trzeba uleczyć, albo zabić zanim pełnia przemieni je w krwiożerczy szał.- zaczął chaotycznie tłumaczyć Shargoz.- Twoja zła krew… prędzej czy później przemówi do ciebie. Być może już mówi w twoich snach.
- Sam masz złą krew - Prychnęła Nerrisa - A co do snów, nie, nie mam dziwnych snów, nie śnią mi się żadne potworności.
- Co ci się śni.- odparł podejrzliwym tonem druid nie bardzo jej wierząc.
- Zacięłeś się? Co ci się śni, co ci się śni… kwiatki kurde, pszczółki, motylki, jednorożce i chochliki - Powiedziała z przekąsem dziewczyna - Powoli cię już mam dość. Jak widzisz, mieszkam normalnie, nie w lochu, nie ma tu stosu trupów, nie kąpię się we krwi, nie zżeram sąsiadom twarzy, więc daj mi już spokój i sobie idź. Nie potrzebuję cię w moim życiu. Ja się mam ze wszystkiego spowiadać obcemu, który mnie chciał skrzywdzić, więc kto tu jest… nie taki jak wypada?
- Widzę tylko to co chciałaś mi pokazać. Śliczną laurkę o pechowej dziewczynie, która przez przypadek tylko ma macki zamiast włosów. W twoim interesie jest mnie przekonać, że ta laurka… jest prawdziwa. A wtedy sobie pójdę.- odparł niewzruszonym tonem Shargoz za nic mając irytację dziewczyny.
- A kim ty w ogóle jesteś, że muszę się przed tobą tłumaczyć? Jakie masz prawa tak ze mną postępować? Grozisz mi, chcesz mnie skrzywdzić, nawet chyba i zabić, za co? Za to że jestem inna? Dzięki znakowi i własnej, cholernej uporczywości, dzięki brutalnej sile, zmusiłeś do ukazania mojej prawdziwej natury, i co? I teraz mam walczyć o łaskę, by móc żyć dalej? A pieprz się facet! - Nerrisa uniosła głos. Jeszcze nie krzyczała, ale zdecydowanie już była głośna - To chodź do straży miejskiej! Albo do ratusza! Opowiedz im swoje dyrdymały, zobaczymy jak zareagują. Słowo obcego w mieście, przeciw mojemu, gdzie żyję tu już 5 wiosen! I co zrobią? Może mnie zamkną na parę dni, może jakiś Mag mnie przebada, ale przynajmniej nie będę się bała o własne życie! Więc albo zmień te swoje śpiewki, bo mnie już naprawdę wkurzasz, albo won! - Dziewczyna wskazała palcem drzwi.
- Jestem facetem gotowym cię zabić, jeśli uznam za zagrożenie i żadna tutejsza władza mnie przed tym nie powstrzyma. Ni sąsiedzi.- burknął Shargoz w irytacji i zamyślił się. Znów milczał przez chwilę, po czym wstał i ruszył do wyjścia ignorując dziewczynę. Nie spojrzał ni razu w jej kierunku i opuścił jej mieszkanie.

Druid miał wątpliwości… nie wiedział czy powinien pozwolić jej żyć. Może była taką zagubioną duszyczką. Nieszczęśliwym stworzeniem. Może… a może tylko taką pozę przybrała. Powinien ją mieć na oku, ale… nie mógł
tego czynić zbyt długo. Póki jednak miał czas… Shargoz zszedł na dół kamienicy, sięgnął po sztylet by wyrzeźbić w kamieniu śliczny znaczek podobny temu którym znaczył pył drogi kilka dni temu. Acz z małym dodatkiem w postaci… oka. Osoba pod obserwacją. Proste przesłanie, dla innych członków jego… klubu.
Po czym przemienił się w orła, by mieć na oku Nerrisę, tak długo aż będzie musiał wracać do swoich lub… przyłapie ją na tym, że jest krwiożerczym potworem.
Nerissa zaś zamknęła szczelnie drzwi, a po chwili namysłu zabarykadowała je (co rozbawiło tylko Shargoza). Następnie wyciągnęła z szafki flaszkę wina i zaczęła pić, najpierw drobnymi łyczkami. A potem przestała się hamować pijąc duszkiem i leżała twarzą na stole od czasu do czasu, chowając ją w ramieniu, tak jakby... płakała? Nie żeby te łezki wzruszyły Shargoza. Pozwolił jej żyć... okazał i tak więcej łaski niż powinien. Może zaczął mięknąć?
Zaś niemal zalana w trupa dziewczyna ruszyła w końcu do łóżka i tam padła bez czucia zapadając w sen.
Shargoz spoglądał na nią przez chwilę, po czym poleciał do karczmy towarzystwie swojego kruka zajętej przez jego drużynę w. Nie był do końca przekonany o niewinności Nerissy, ale... nie miał też żadnych solidnych dowodów jej winy.
Na miejscu zaś okazało się że drużyny nie ma, że opuściła karczmę w której się zatrzymali. Istniały ku temu pewnie zapewne poważne powody... choćby dziura w suficie sali jadalnej.
Shargoz jednak nie wnikał w szczegóły. Interesowało go, gdzie mógł znaleźć swoją ekipę. I żona karczmarza dostarczyła mu takiej informacji, więc tam właśnie się udał.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline