Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2018, 00:17   #310
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- No wiem, wiem…
Ruda nie musiała powtarzać. Tam na pewno coś było. Problem polegał jednak na tym, że myśliwy nie znał się ani na skałach, ani na konstrukcjach, ani na sekretnych przejściach.
- Gdzieś tu wajha być musi - powiedział do Svena mając w pamięci te, które znajdywał Trzewik w Studni Sowy - Jeśli ją znajdziemy, to otworzymy przejście.
Opisał traperowi jak owa wajha miałaby wyglądać i zaczęli przetrząsać pomieszczenie w poszukiwaniu mechanizmu. Niestety Trzewiczki były z nich marne. Czego by nie znaleźli nie było to nic innego jak tylko stary złom. Joris jednak nie zniechęcał się. Sięgnął do plecaka i wyjął zeń zwoje, których nie zużyli w Thundertree. Pamiętał, że szczególnie jeden z nich mógłby się mu przydać. Ten od tajemnych przejść i… no sekretów. Myśliwy rozwinął pergamin i zaczął odcyfrowywać zapiski. Na nic. Zupełnie na nic. Ni w ząb nie rozumiał tego co tam niziołek naskrobał i choć miał już pierwsze doświadczenia z magią, tak teraz no ni chu chu jej nie czuł. Pewno zepsuł się ten zwój… Albo co… Licho jakie…

Dalsze oględziny ściany nie przyniosły już niczego. Sven wobec tego zaczął przetrząsać śmieci i szczątki, a Joris podszedł do misy… Shavri ostatnio włączył jakieś czary lejąc wodę na misę… Nie zaszkodziło spróbować… Nakapane krople jednak spłynęły jak bogowie przykazali do odpływu i zniknęły w nim na zawsze. A magii i tym razem nijakiej nie było. Znaczy zwykła misa? Albo jak i zwój zepsuta. Rozważał, czy może jej nie przesunąć, ale za dużo by to zachodu kosztowało i pewno by tylko kolejny odpływ ujawniło...
- Przegnite wszystko - skwitował ponuro Sven - A i ciężko orzec co za jedni to byli. Niektóre kościotrupy takie zwyczajne… inne znowu jak dzieci…
- Może z kratą coś powalczymy.

Z kratą szło im równie dobrze jak ze ścianą skrywającą sekret. Czyli w ogóle. Żelastwo co i rusz kopało iskrami i nawet nie miało zamka. I niby gdzie była Turmalina, gdy się jej potrzebowało? Gobliny nadały… Krata miała jednak pewien defekt, który budził nieco nadziei. Była stara jak większość walającego się tu żelastwa. I jak na oko Jorisa, to dałoby radę ją roztworzyć… Wyciągnęli więc wszelkie dostępne narzędzia i zaczęli żmudną pracę. Szczęśliwie swojego żelastwa mieli dość. Znalazały się ruszty i pogrzebacze do odginania, a także podstawowe narzędzia rzemieślnicze. Niestety większość tego sprzętu oddała życie podczas tej dłubaniny. Ale kratę roztworzyli na tyle, że Joris dał radę się przecisnąć na drugą stronę.

Ta drogą wyglądała na znacznie mniej oficjalną. W zasadzie to to już nie był korytarz, a zwyczajny tunel jaskini. Trochę tylko dostosowany, bo gdzieniegdzie były stopnie, uchwyty i zagłębienia w ścianie. Korytarz zakończony był szerszą jaskinią. Tu i ówdzie skapywała woda i tworzyły się nacieki wapienne pośród których sennie rozpoczynały zimowanie liczne nietoperze. Ale co bardziej ciekawe była tu również para drzwi. Niby drewniane, choć okute. I… jakżeby inaczej… zamknięte. Tak jak poprzednio nie znalazł tu żadnej wajchy i wszystko wskazywało na to, że drzwi były zatrzaśnięte od drugiej strony. Może i rację Sven miał, że o droga ucieczki jeno. Joris jednak za wygraną nie dawał i przyjrzał się zamkom. A nuż rozklekotane po takim czasie? Ano rozklekotane nie były. A wręcz działały bardzo dobrze, bo jak tylko majstrować zaczął, to go tak tym razem popieściło, że kilka dni ślad będzie.
- Noż by cię!
Poślinił obolały palec i odsunąwszy się wyrecytował pieśń dla Tancerki. Teraz magia zadziałała i rozlała się po nim połyskując przez chwilę. Wyciągnął z plecaka wytrych z zestawu Yarli. Nie żeby się wyznawał na korzystaniu z takich narzędzi, ale zasada zawsze była ta sama i polegała na włożeniu i majdrowaniu do skutku.
- Teraz mnie popieść - mruknął i zaczął…
Błysło, hukło, zaiskrzyło. Z sufitu spadło stadko nietoperzy, a drzwi pozostały niewzruszone na złodziejskie starania Jorisa.
- A chuj z tym.
Wyciągnął oliwę i oblał drzwi, po czym podpalił.
- Stare metody są najlepsze…

Fakt jednak pozostawał faktem, że ochota na penetrację tych funta kłaków niewartych jaskiń odchodziła. I jeśli w ciągu najbliższej godziny nie pojawi się jakiś konkret, to myśliwy planował zawrócić.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline