Zingger uznając rozmowę z Russeaux za zakończoną, wstał i grzecznie podziękował za gościnę. Jedyne o czym marzył to łyknąć paru godzin snu na barce.
Wcześniej chciał jeszcze nabyć komplet strzał do kuszy, toteż na odchodnym rozpytał łże-doktora o sklep, tudzież łucznika, który mógłby sprostać tak prostemu zamówieniu.
Sprawę fałszywego doktora przedstawił pozostałym kompanom dopiero na barce. Liczył też, że Wolfgang zbada właściwości likierku i orzeknie co to za specyfik. Trapiło go, że nigdzie w domu Russeaux nie zauważył aparatury do pędzenia mikstury.
Jutrzejsze popołudnie zapowiadało się ciekawie. Obiad z panią Magrittą Wittgenstein to nie w kij dmuchał! |