Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2018, 04:48   #140
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 42

Czas: 1940.III.13; śr; godz. 21:25
Miejsce: północna Francja; Paryż; miasto, zaciemniona uliczka
Warunki: wieczór, chłodne, wilgotne, powietrze ulicy



ag.ter Baumont (Hepburn), ag Wainwright (Lloyd)



Francuskiemu policjantowi słowo “Anglik” udało się wypowiedzieć z taką zawiścią, że nie było wątpliwości, że ten konkretny Wyspiarz albo całą nację, działają mu na nerwy i na pewno nie pała do nich sympatią. - Odsuń się. Bo uznam to za napaść. Jeszcze raz tak coś mi podskocz to cię zakuję i odwiedzisz nasz komisariat. - wycedził surowo i przez chwilę wydawało się, że obydwaj wezmą się za łby. Sięgnął nawet do pasa gdzie miał przypięte kajdanki i przez chwilę wydawało się, że może użyje ich od ręki. Brytyjczyk musiał uznać wyższość francuskiego twardego spojrzenia nad brytyjskim. Zwłaszcza, że ten drugi działał na prawie i w mundurze.

Zaś Lapointe spojrzał na “Kanadyjkę”. O ile francuska finezja i upór jaki reprezentowała Gabrielle wydawała się jedynie irytować francuskiego żandarma to bezpośrednie działanie wyspiarza wyraźnie go wpieniło. Szanse na bezkonfliktowe załatwienie sprawy wyraźnie zmalały. A gliniarz wydawał się być poddenerwowany, może się spieszył, może obawiał się działać sam w ciemnej uliczce przeciwko całej grupce trudno było zgadnąć. Napastliwe, wręcz agresywne, zachowanie Brytyjczyka na pewno nie łagodziło sprawy więc rodowity Francuz przejął w końcu pałeczkę tej dyskusji.

- Panowie! Po co te nerwy? Na pewno porozumiemy się jak na cywilizowanych ludzi przystało prawda? - monsieur podszedł do dwóch mężczyzn z pokojowo uniesionymi dłońmi i to nieco załagodziło sytuację. Zadziałało. Po chwili wahania policjant zdjął dłoń z pasa i kajdanek.

- Proszę panować bardziej nad swoimi pracownikami. Zwłaszcza tymi zza Kanału. Jak ten Angik dalej będzie się tak zachowywał to go zakuję w kajdanki. A teraz proszę otworzyć tą skrzynię. Natychmiast. - umundurowany facet był wyraźnie zirytowany tą przedłużającą się sceną gdzie dwójka zagranicznych turystów bezczelnie zwlekała z wykonaniem jego poleceń. Każde na swój sposób. - A wy stójcie w miejscu. Tak, żebym was widział. - fuknął jak spryskany wodą kot najwidoczniej mając dość zagranicznej dwójki i stopując ich przy burcie furgonetki.

Francuz chcąc uspokoić policjanta wszedł w trzewia furgonetki i zaczął otwierać tą skrzynię. Tłumaczył, że bezcenny naukowy sprzęt jest ukryty pod kankami z wodą bo jest wrażliwy na światło słoneczne. Policjant zauważył, cierpko, że teraz coś te Słońce nie świeci. Owszem, teraz nie, ale przez połowę doby świeci a musieli przecież to przewieźć i nie wiadomo było kiedy nastąpi wyładunek.

John jak tak słuchał tej płynnej francuszczyzny musiał przyznać, że chociaż nie wyłapał wszystkiego to gdyby nie znał prawdy to pewnie by łyknął bajkę Lapointe’a. Gadał jak jakiś dobrotliwy profesor z uniwersytetu z dumą ale i troską prezentujący swoje osiągnięcia. Takie tłumaczenie sprytnie wyjaśniało też obecność kanistrów ale nie zwracało na nie uwagi bo wydawały się tylko balastem. Nawet taka rodowita Francuzka i zawodowa aktorka jak Gabrielle musiała uznać, że jej rodak świetnie operuje prawdą, półprawdą i nieprawdą znakomicie zaciemniając obraz. Bajeczka wydawała się świetnie uszyta i równie świetnie sprzedana. Tłumaczyła obecność skrzyni, jej zawartości oraz troski jaką jej okazywano. Dlatego tym bardziej mogło dziwić reakcja żandarma.

- Mamy was! - zawołał triumfalnie policjant popychając zaskoczonego Francuza na wewnętrzną ścianę furgonetki. Rozległ się głuchy odgłos gdy plecy Lapointe’a uderzyły o blachy pojazdu. - Myślicie, że tak łatwo przechytrzyć policję?! - zawołał triumfalnie policjant jakby rozszyfrował jakiś sprytny plan albo złapał szajkę podejrzanych typków na gorącym uczynku. I do tego wszystkiego przez ociemniałą uliczkę rozległ się przenikliwy gwizd jego gwizdka. Co zwykle się działo gdy policjant potrzebował pomocy innych policjantów przebywających w okolicy. I pomoc rzeczywiście przybyła. Z głębin mroków uliczki wyłoniły się dwie sylwetki. Chyba mężczyźni ubrani w ciemne barwy bo w tych nocnych ciemnościach wydawały się czarne. Zapalili latarki oświetlając nimi całą grupkę przy furgonetce. W dłoniach trzymali pistolety. Z kierunku skąd przyjechała taksówka też wyłoniło się dwóch podobnych. Ci byli częściowo oświetlani przez reflektory taksówki więc byli lepiej widoczni. Cywilne marynarki ale też z pistoletami i latarkami. Nie mógł to być przypadek, wyglądało raczej na celową zastawioną zasadzkę. - Stać i ręce do góry! - krzyknął rozkazująco żandarm przytrzymujący Lapointe’a wewnątrz furgonetki. Taksówkarz który stał obok pary agentów patrzył na nich nic nie rozumiejącym spojrzeniem. Ale natychmiast podniósł ręce do góry.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline