Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2018, 16:48   #56
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Ruben

Czarnoskóry technik korzystał w najlepsze. Nie był zawodowym agentem. Nic więc dziwnego, że podczas operacji o takiej naturze, nie kontrolował się w pełni. Jego przełożony Law-Tao posłał go do „Hooda”, ponieważ Ruben potrafił się bawić i tej jednej rzeczy nie trzeba było mu tłumaczyć. Tak więc pił co było na barze i palił co podsunęli mu nowi koledzy. Na dobrą sprawę poza próbą wyciągnięcia czegoś o mechanikach z warsztatu, nie miał innych wytycznych. Lepszej operacji nie mogli mu przydzielić.

Kiedy temat rozmowy zaczął uparcie krążyć wokół podejrzanego typa przy barze, Graham wciąż na tyle trzeźwy, by zareagować z rozwagą, postanowił skorzystać z toalety. Będąc w kabinie, skorzystał z holo, by wysłać do kolegi z organizacji wiadomość.

„Rzucasz się w oczy. Wyjdź z klubu pięć minut po moim powrocie z kibla. Udaj, że z kimś rozmawiasz i jesteś wściekły.”


Będąc znów wśród „swoich”, Ruben odprężył się jeszcze bardziej. Czuł, że go zaakceptowali, chociaż wiedział, iż takie znajomości bywają kruche i nowi towarzysze szybko mogą się od niego odwrócić. Co prawda istniała szansa, że przez cały ten czas go zwodzą i „Ace” był dla nich zaledwie ofiarą. Jeśli tak było, to do tej pory nie zdradzili się niczym, a jego czekała nieprzyjemna niespodzianka.

- Co tu wiele gadać - zaczął Ruben, kiedy padło pytanie o jego zajęcie. - Podobnie jak wy zaglądam pod maskę, ale komputerów - odparł z uśmiechem. - Układy scalone, kontrolery, sterowniki, generalnie cały hardware. Jak dla odmiany potrzebujecie podkręcić procesor zamiast silnik, to możecie na mnie liczyć - dodał, pocierając z rozbawienia kąciki oczu. Póki co postanowił przemilczeć o tożsamości swojej organizacji.

- Słuchajcie… jak wam się żyje po… no wiecie - zakręcił palcem wokół, jakby chciał wskazać coś, co ich otaczało. - … inwazji - sprecyzował, ściszając głos. - Myślicie, że teraz żyje się nam lepiej?

Nie mógł palnąć wprost, że był z tego potępionego przez media X-COM’u. Zamiast tego wolał najpierw wybadać teren. Prędzej czy później oni albo Alvarez musieli się dowiedzieć o naturze ich ewentualnej współpracy. Może to był najlepszy czas, żeby zacząć realizować plan.

Niestety dostęp do używek był ciągły, a woli do ich brania nie brakowało. Z tego też powodu nawet Ruben zaczął się robić jeszcze bardziej rozluźniony i swawolny. Nadal podejmował rozmowy o UFO, chociaż te były coraz mniej zrozumiałe.

Ostatecznie urwał mu się film.


Biuro Wywiadu

- Nadawaj, Amadeo - polecił Law przez radio.

- Ruben przekazał mi, żebym opuścił lokal. Podobno zwracałem za dużo uwagi… Nie wiem, jak ten czarnuch ma zamiar sobie poradzić bez wsparcia. Kiedy wychodziłem, wlewał w gardło coraz więcej i doprawiał się ziołem. Jeśli oni go nie zajebią, to sam to zrobi - mruknął niezadowolony szef zbrojnego ramienia X-COM.

- Przyjąłem. Weź pistolet ze skrytki w furgonetce i zostań w pobliżu „Hooda”, wciąż jeszcze możesz mu być potrzebny. Do tego czasu nie prowokuj nikogo pod lokalem i trzymaj się z dala od pijanych grupek.

- Wiem, jak się zachowywać w terenie operacji - warknął Zigfrid i być może chciał jeszcze coś nawrzucać na kierownika skanów, ale chyba się w porę powstrzymał.

- Doskonale. Odezwę się, jak coś zauważymy - skwitował Law i zamknął komunikację.

Japończyk rozparł się na krześle i potarł twarz. O ile Ruben i George co jakiś czas opuszczali placówkę, wysyłani na kolejne misje, o tyle Law i Yoshiaki siedzieli zamknięci w czterech ścianach już od dawna. Najpierw Nowym Jorku, teraz tutaj. Chinka nie dawała oznak niezadowolenia, co może wynikało z jej charakteru. Zawsze była skryta i nieśmiała, przez co wolała unikać spojrzenia ciekawskich.

Law może nie posiadał duszy towarzyskiej, jednak doceniał każde odejście od komputera i działania w terenie. Wydawało mu się, że jeszcze parę tygodni w zamknięciu i w końcu zwariuje. Gdyby tak wszyscy mogli sobie wziąć od X-COM’u urlop…


- Law, mamy coś - odezwała się po jakimś czasie „Bl4ckRain”. Wyglądała na bardzo poruszoną.

- Co jest? - zapytał Law, zaglądając na monitor.

- Lepiej sam zobacz. To chyba...

- Ruben - dokończył Japończyk. - Gdzie go prowadzą?

- Chyba w stronę parkingu. Na tyły klubu.

- Cholera. Amadeo, zgłoś. Mechanicy wynoszą Rubena. Obserwuj ich, czy zapakują go do naszego samochodu. W przeciwnym razie reaguj. Nie możemy pozwolić, żeby go przechwycili - nadał zdenerwowany kierownik skanu.

- Mówiłem, że ten czarnuch sam się załatwi… Dobra, zobaczę, co mogę zrobić.


Amadeo

Stary wojskowy tylko na to czekał. Konfrontacja była jego naturą. Nigdy nie odmówił walki i tym razem również nie zamierzał tego zmieniać.

Niestety dysponował skromnym wyposażeniem. Wyszabrowany pistolet pod „Night Girl” oraz wybuchowa zapalniczka było wszystkim, czym miał odpędzić potencjalnego agresora.

Zigfrid rozumiał powagę sytuacji. Jeśli mechanicy działali świadomie i próbowali porwać Rubena, to X-COM miał problemy. Poważne problemy. Co innego, kiedy ginie agent a co innego, kiedy trafia na przesłuchanie. Informacje o bazie X-COM w St. Louis, jej położenie, załoga, najbliższe cele. To wszystko, co było w głowie Rubena, mogło ich zrujnować. Nawet jeśli mechanicy faktycznie pracowali dla Alvareza i te dane nie miały trafić od razu do ADVENT’u, to szef mafii zyskiwał nad nimi ogromną przewagę. I zamiast współpracy wpakują się w bycie szantażowanym.

Dlatego „Amadeo” był gotowy zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić. W razie, gdyby koledzy Rubena zaczęli coś kombinować, miał użyć zapalniczki, by spowodować zamieszanie, a potem odbić pijanego technika za wszelką cenę. Do zabijania miał się uciec w ostateczności, jednak było ono brane pod uwagę.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline