Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2018, 14:34   #58
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 16 - 2037.II.21; sb; wieczór

Czas: 2037.II.21; sb; wieczór; g. 23:25
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VII - The Hill; klub “Hood”
Warunki: klubowy parking, zimno, plamy światła i ciemności, pada śnieg



Klub



Trudno było powiedzieć. Czy Ruben ma farta czy pecha. Właściwie w tym stanie było mu chyba wszystko jedno. Leżał przy mokrym od śniegu kole samochodu i na równie mokrym asfalcie klubowego parkingu będąc w błogiej nieświadomości całego otaczającego go świata. Na pewni farta nie miał zaś szef zbrojnych który klęczał obok niego. Huknął kolejny strzał i szyba pojazdu obsypała go szklanymi okruchami.

- Jebany gliniarski szpiclu! Dorwiemy cię! - wrzasnął rozwścieczony klubowicz. W ciągu ostatniej nerwowej minuty Zigfrid mógł dobitnie się przekonać, że w okolicy coś chyba nie przepadają za policją. Oraz, że wyglądało na to, że każdy tu pod kurtką nosi broń. Której teraz bardzo chętnie używa. No a przynajmniej tych co opuścili w pośpiechu klub. A przez chwilę wyglądało na to, że się uda…

Po otrzymaniu najpierw ostrzeżenia od jeszcze nie tak zalanego Rubena wyszedł na zewnątrz. Średnio przyjemne w tą śnieżną słotę. A po otrzymaniu polecenia od kierującego akcją Lawa wzmógł czujność. Miał granat - zapalniczkę zmajstrowaną przez lekkich w jednej kieszeni i zdobyty przez Rubena pistolet w drugiej. Ruszył za dość chaotycznie poruszającą się grupką. Wyglądali jak trochę zawiani goście klubu którzy wynoszą przedwcześnie zawianego kolegę. Nie było to nic podejrzanego. Dopóki nie wiedziało się, że ów najbardziej zawiany to Ruben. Dwóch największych niosło go między sobą a drobniejsza dwójka, jakiś Azjata i latynoska dziewczyna, szła parę kroków za nimi. Wyglądali tak bardzo klubowo i zwyczajnie, że chyba już bardziej się nie dało.

“Amadeo” przystąpił do akcji gdy okazało się, że warsztatowcy nie prowadzą Rubena do jego samochodu. Co właściwie nie było takie dziwne. Ruben w tym stanie nie był w stanie prowadzić się nie mówiąc o prowadzeniu czegoś czy kogoś. Szli więc w inny fragment parkingu. Na parkingu był dość mały ruch. Pogoda nie zachęcała do przebywania na zewnątrz więc jedynie gdy ktoś wjeżdżał albo wyjeżdżał z parkingu to tam przebywał. Chociaż sądząc po rytmicznym skrzypieniu jakiegoś vana ktoś tam pewnie korzystał z uroków życia aby zapoznać się z kimś lepiej i głębiej. W ciemnym fragmencie parkingu było jakichś dwóch co nawet bez widocznych detali wyglądali jakby właśnie załatwiali podejrzane interesy. Ale to wszystko szef zbrojnych minął bez większego trudu tak samo jak idąca przed nim grupka.

Do akcji przystąpił gdy tamci zatrzymali się przy jakimś samochodzie, otwarli go i najwyraźniej mieli zamiar wsadzić Rubena do środka. Wtedy dał znać do bazy, że przystępuje do działania no i w ruch poszła “zapalniczka”. Efekt był bardzo efektywny i efektowny. Walnęło jak przy klasycznym flashbangu. Lekcy nie dali rady zmieścić w tak małym przedmiocie zbyt wiele mocy więc promień rażenia był wyraźnie mniejszy od standardowego granatu tego typu używanego przez wojsko czy policję. Ale na szczęście dla xcomowców cała warsztatowa grupka skoncentrowała się przy samochodzie więc byli w promieniu rażenia tej niby zapalniczki. No Ruben też ale jemu chyba i tak akurat to nie robiło w tym momencie różnicy.

Zaskoczenie było kompletne. Rozległy się zaskoczone krzyki i przekleństwa, jeden z mężczyzn trzymających Rubena puścił go łapiąc się za uszy, drugi jeszcze trzymał ale chwiał się na nogach. “Amadeo” nie dał im dojść do siebie tylko zaatakował. Może nie miał takiej masy i wprawy jak jego podkomendny, “Faust” ale zaskoczenie i zdecydowanie robiło swoje. Wpadł w tą kupkę oszołomionych warsztatowców i wyrwał im Rubena. Został jednak rozpoznany. - To ten szpicel z klubu! - krzyknął ktoś z nich. Ale nie mieli okazji jak go zatrzymać.

Szło świetnie. Odbił Rubena i zaczął go targać przez zaśnieżony parking zostawiając za sobą jęki i krzyki zaskoczonej obsługi warsztatu. Ruben jednak okazał się bardzo niewdzęcznym klocem do dźwigania. I ten kloc wyraźnie blokował jedno ramie Zigfrida oraz jeszcze wyraźniej go spowalniał. Ale szło nieźle. Oddalał się od zaatakowanej grupki. Mijał tego vana co wcześniej. Rytmiczne skrzypienie ustało. Za to ktoś tam dopytywał się co to było i pewnie miotał się po wnętrzu wozy próbując się ubrać czy rozejrzeć co jest grane. Dwóch wcześniej widzianych typków coś krzyczało z dużą ilością przekleństw w swoich agresywnych wypowiedziach. Ktoś wybiegł z klubu. Wszyscy wydawali się zdezorientowani i zaskoczeniu. - To szpicel! Gliniarski szpicel! - Zigfrida dogonił okrzyk warsztatowców. Robiło się nieciekawie. Coraz więcej osób pokazywało się na parkingu. Coraz więcej agrsywnie nastawionych osób co najwyraźniej nie lubiły gliniarskich szpicli. Zaskoczenie minęło. Pojawiła się złość i chęć odwetu. Utknął. Pod ogniem. Tamci się nie krępowali strzelać do niego wciąż biorąc go za policyjnego szpicla. A może Rubena. Nie było wiadomo o kim krzyczą. Ale mieli przewagę liczebną i zaczynali go oskrzydlać. W pojedynkę nie miał szans wyrwać się z matni. Na pewno nie ze spowalniającym go nieprzytomnym Rubenem.

- Nie dam rady sam. Potrzebuję wsparcia albo ewakuacji. Nie dam rady sam go zabrać. - nadał do centrali gdy zorientował się w sytuacji. Mówił zdecydowanym ochrypłym głosem chociaż jak na sytuację był względnie spokojny. Musiał albo zostawić Rubena albo liczyć się z tym, że podzieli jego los, cokolwiek wkurzeni warsztatowcy i goście “The Hood” planowali im zgotować.




Czas: 2037.II.20; sb; południe; g. 23:25
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho



HQ



- Nie dam rady sam. Potrzebuję wsparcia albo ewakuacji. Nie dam rady sam go zabrać. - usłyszeli w głośnikach zdecydowany ale spokojny głos szefa zbrojnych. Ze swojego drona w centrali mogli mieć lepszy widok na całokształt sytuacji niż kucający za samochodem “Amadeo”. Z góry widać było, że z jednej strony parkingu w pościg ruszyli ci z warsztatu. Mieli broń i byli gotowi jej użyć. To już dawało czwórkę przeciw jednemu. A z drugiej strony, od strony baru wybiegło kilka osób. Z czego ze dwie wyraźnie miały broń wycelowaną w stronę chowającego się za samochodami Zigfrida. Ten miał jeszcze dwie strony względnie wolne. Mógł uciekać przez ulicę i dalej. Jeśli by nie oberwał to miał jakąś szansę, zwłaszcza jakby tłum wkurzonych klubowiczów nie podjął pościgu a sam jakoś pechowo nie oberwał w ciągu najbliższych paru chwil. Ale dźwigając bezwładnego Rubena wydawało się to skrajnie mało prawdopodobne. Niebezpiecznie by to wydłużyło pokonanie otwartej przestrzeni ulicy wystawiając ich na kolejne możliwe postrzały.

Widzieli jak Zigfrid spróbował zmienić pozycję. Dźwignął bezwładnego informatyka i szarpnął nim. Przeszedł przez długość samochodu do kolejnego gdy eksplodowały szyby i blachy odgięły się od trafień pociskami. Zigfird poleciał w jedną stronę dając susa, za kolejny samochód a Ruben upadł bezwładnie na zaśnieżony chodnik przy tym za jakim chowali się dotąd. Ledwo kilka samochodów dalej był jakiś kolejny typ który podobnie jak Moriz korzystał z samochodów jako osłony aby się przekraść. Z centrali nie było widać czy “Amadeo” o nim wie czy nie. Ale wydawało się, że jeśli w ciągu paru najbliższych chwil “Amadeo” nie pryśnie to reszta go okrąży albo trafi na tyle poważnie, że wyłączy go z akcji. Nie było pewne czy uda mu się pod ostrzałem wrócić po Rubena a zabranie go wydawało się jeszcze mniej prawdopodobne.

- Albo załatwiamy to wywiadowczo albo militarnie. - odezwał się w centrali szef wywiadowców. Popatrzył na ekran który przekazywał obraz z drona i pokazywał dramatyczną sytuację w jakiej znalazł się “Amadeo” i Ruben. - Wywiadowczo to zostawiamy Rubena i niech “Amadeo” spróbuje zwiać. Jeśli tamci skapnęli się, że Ruben jest podstawiony pewnie go załatwią. Tutaj albo gdzieś potem. Jeśli tutaj to nic nie zrobimy. Jeśli gdzieś indziej to będą musieli go przewieźć i może chociaż dowiemy się gdzie. Jeśli się nie skapnął kim jest Ruben no to taka akcja nawet może go uwiarygodnić. - szef wywiadowców mówił szybko bo i akcja na ekranie toczyła się szybko. - Militarnie to możemy też posłać ludzi by ich ewakuowali. Ale wtedy cała akcja, łącznie z Rubenem, raczej jest spalona. Wówczas jeśli chcemy nawiązać kontakt z Alvarezem będziemy musieli wymyślić coś innego. - agent Carter przedstawił jak widzi obecną sytuację. Czekał jednak na decyzję Lawa który koordynował całą operację.

- Możemy być tam w 5 minut. - w słuchawkach usłyszeli głos “Fausta”. Ten był w garażu i ze swoimi ludźmi oraz ludźmi Hodowskiego, mościli się już w furgonetce. Czekali tylko na sygnał do wyjazdu. 5 minut niby nie długo. Ale na parkingu do tego czasu sytuacja mogła się całkowicie rozwinąć albo definitywnie zakończyć.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline