16-12-2018, 14:40
|
#112 |
| Nie przeczytacie o bitwie pod Zalesiem w żadnym z podręczników ani annałów historycznych. Nikt nie uznał za stosowne opisać dla potomności walczące strony, przyczyny konfliktu ani taktyczne decyzje dowodzących. Nie pozostał żaden dokument, a ci, którzy mogliby coś o niej opowiedzieć, już dawno nie żyją. Ot, jeszcze jedna potyczka na pograniczu, po której zwycięzcy mogli przesunąć linię na mapie o jakiś ułamek centymetra. Nic, co świat chciałby albo musiałby zapamiętać.
Tak to już jednak jest, że to, co istotne dla świata i historii nie jest ważne dla ludzi, i na odwrót. * * *
- Chceta się bić o swój dom?– Krasnolud, którego inni nazywali Gradem, pokiwał głową. – To dobry powód do walki. A ty, dziewko, ostow ten...
Potężny wybuch spowodował, że większość krasnoludów zatkała uszy, a część nawet przykucnęła na ziemi. Kilka z palików wbitych w ziemię jako barykada połamało się, gdy – nomen omen – grad kamieni przebił się przez nie. Grad szybko zmienił zdanie na temat improwizowanej broni Galiny.
- Syp tam mniej prochu, dziewko, albo stań z daleka od innych.
Przygotowali się do walki, każdy na swój sposób. Garnąc się do innych albo odchodząc na bok. Navarro był z nimi i pomagał, ale gdy wreszcie u wylotu dolinki pojawiły się „słoneczka”, zgromadził ich wokół siebie. Przesuwał wzrokiem po ich twarzach, na każdej zatrzymując się na kilka chwil.
- Jam jest Navarro Kadrin z klanu Czarnego Kamienia twierdzy Karak Drakk’az, Smoczego Topora. Jam to zawinił, przez swą bezmyślność powodując śmierć swoich towarzyszy. Jam to okrył hańbą siebie, swój klan i swoich przodków. Jam to z godnością i honorem nałożył na siebie pokutę, by winę swoją wymazać.
Podszedł do każdego z nich po kolei, wyciągając swa prawicę i niemal zgniatając ich dłonie w żelaznym uścisku.
- Z waszą pomocą uda mi się zakończyć swą pracę i dokonać pokuty. Dziękuję wam, przyjaciele. Nie zapomnę tego, co zrobiliście. Niech bogowie mają was w swojej opiece.
Odwrócił się, podniósł swoją torbę z narzędziami i poszedł budować schody. * * *
Słoneczka zaatakowały następnego dnia, niedługo po wschodzie słońca. Próbowali kilka razy, za każdym razem odbijając się od obrońców, niczym fale o skalisty brzeg.
Obronili chatę.
Navarra.
Siebie. * * *
Grad patrzył na nich jednym okiem, drugie zalewała mu krew z głębokiego rozcięcia na czole.
- Idźcie do niego.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
| |