Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2018, 20:59   #113
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Dymitr nigdy nie brał udziału w prawdziwej bitwie. Zresztą, gdyby kiedyś komuś miał opowiadać o tym, że kopa przeciw tuzinowi się starły, nikt by tego na poważnie bitwą nie nazwał. On sam, zapamiętał ją jak sen jakiś. Niekoniecznie z tych dobrych, ale obudził się z niego czując lepiej, niż gdy zasypiał. Na początku martwił się o Griszę, który przecie odmówił nie tak dawno temu zabicia przydupasów Szczurka. Czy będzie miał dość ikry, by strzelać z tej kuszy do żołnierzy? Młodszy z kislevitów miał co do tego poważne obawy. Kiedy jednak rozpoczęła się walka, Grisza zaczął działać, a po pierwszym strzale strach sparaliżował Dymitra. Trafił bezbłędnie, choć wcale tak nie celował. Jeden z atakujących padł ze strzałą sterczącą z oczodołu, a jego ciałem targały drgawki. Kończyny rzucały się na bok. Chłopak obserwował ten makabryczny taniec samemu będąc wystawionym na strzały. Trans przerwał mu jeden z krasnoludów, który zdzielił go pięścią w głowę powalając na moment przed tym, gdy przeleciał pocisk. W miejscu, gdzie stał jeszcze chwilę temu. Krasnolud zajął jego miejsce i wystrzelił z kuszy. Ktoś do niego krzyczał, aby wstawał. Grisza? Galina? Navarro? Wstał powoli trzymając łuk i rozglądając się. Wszędzie dookoła świstały pociski. Nie wiedział, jak długo tak stał. Ile czasu zajęło przebicie się do jego świadomości myśli, że to nie są niewinni ludzie. Że atakują ich mimo, że nie powinni. Że pomagali Navarro odpokutować swe winy. Że w smutnych oczach krasnoluda widział nadzieję, że zmaże swe winy. Że już tak niedużo mu zostało. Że całe życie, cała praca zależy od tego, czy ukończy to, co sobie nałożył.
- Nu psubraty, pagadi! - mruknął do siebie przez zaciśnięte zęby. Wyskoczył nad wał, wycelował i posłał strzałę. Natychmiast przypadł do ziemi, jakby tańczył kozaczoka, nałożył strzałę na cięciwę i wybił się z przysiadu pół metra dalej. Skakał i strzelał w tym dziwnym tańcu. Pole bitwy zasnuł dym, a on sam stracił słuch, gdy obok niego rozpoczęły się palby. „Słoneczka” rozpoczęły szturm na jego fosę. Nie mieli szans. Woda strumyka zabarwiła się na czerwono. Szkoda, że nigdzie nie widział Tłustego Zada. Obiecał mu wszak patyk w tyłek włożyć. Widać urzędas bał się. Nagle potężna eksplozja rzuciła nim o ziemię. Gdy się podniósł, trzymał w dłoni jedynie fragment łuku. W głowie mu dzwoniło, oczy piekły, skóra paliła. Część fosy i wału zostały rozerwane i już oddziały wroga zmierzały do powstałego przejścia. Ruszył chwiejnym krokiem po swoje siekiery. Namacał językiem ząb, który się mocno ruszał, a gdy splunął, flegma była czerwona od krwi. Przetarł twarz rękawem, który od razu zrobił się czarno-czerwony. Jeszcze chwilę - pomyślał sobie. Jeszcze chwilę powalczę, a potem uciekniemy. A potem już nie miał czasu myśleć. Pojawiły się miecze, tarcze i włócznie, a on wirował wśród nich ze swoimi siekierami. Wszędzie było ciemno i duszno od dymu, ale on znał to podwórko. Spędził tu ponad rok, dzień w dzień. Mimo braku pancerza, mimo braku wyszkolenia wojskowego, walczył. Ciął ostrzami po łokciach, obuchem w łby w hełmach, druzgotał nadgarstki. Gdy włócznia przebiła mu lewą rękę i przyszpiliła go do ziemi, uśmiechnął się wrednie i posłał prawą ręką siekierę prosto w twarz napastnika. Nie zabił go na miejscu. Mógł obserwować, jak tamten miota się wyjąc i próbując wyjąć narzędzie. Jeden z jego druhów mu pomagał, drugi rzucił się z mieczem na Dimę. Z boku nagle wyskoczył Nagar, powalając zbrojnego i drąc mu pazurami twarz, a pyskiem sięgając do szyi. Gdy ten, co pomagał umierającemu rzucił się na psa, kislevita podniósł leżącą siekierę, odrąbał drzewce włóczni wyjąc przy tym potępieńczo. Rzucił w przeciwnika, ale ten zasłonił się tarczą. Wyjąc z wściekłości i bólu dobył noża i skoczył powalając ich obu.
* * *
Przeżył. Z dziurą w uzębieniu. Z dziurą w ramieniu. Ale bez dziury w duszy. Zniknęła. Wtedy, gdy myślał, że to już po nim. Jakoś przeczuwał, że to się tak skończy. Ale pomógł temu staremu krasnoludowi. Czuł, jakby pomagając wykonać jego pokutę, sam przyjął na siebie swoją własną. Za śmierć tego strażnika w Kislevie. Nie ma zbrodni bez kary pomyślał, gdy odpływał brocząc krwią. Przebudzenie nie było ani miłe, ani bezbolesne. Nikt się z nim nie patyczkował. Ramię obwiązano mocno, by zatrzymać krwawienie. Włócznię wypchnięto, ranę zdezynfekowano. Wył i płakał, gdy to robili. Potem płakał, gdy przestali. Zaczął szukać swoich pobratymców. A potem ruszył na spotkanie z Navarro.
 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 16-12-2018 o 21:20.
Gladin jest offline