Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2018, 17:45   #57
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację



Przez chwilę Mervi zdawało się, że ma przewidzenia, jakie czasem ją spotykały tuż przed poddaniem się działaniu morfiny. Były one po prostu swoistym preludium do prawdziwego snu. Mogło być teraz tak i tym razem... gdyby oczywiście dziś zażyła narkotyk.

Jeden - zero, sukinsynu...

Patrzyła uważnie na Firesona, wpuszczając go do środka bez słowa, jednakże gdy drzwi zostały zamknięte za nimi i elektroniczne zabezpieczenia weszły na swoje miejsca, technomantka zaatakowała od razu.
- Nie podoba ci się, że musiałeś tu przyjść? - stanęła naprzeciw niego - Ale wiersze to wysyłać mi mogłeś?
Mag spojrzał na nią lekko zdziwiony. Nie odezwał się jednak ani słowa. Chyba oczekiwał jakiś wyjaśnień.
- Aby lepsza poetycko była twoja matma w kodzie nawet poświęciłeś siłę zabezpieczenia tylko z tego powodu. - kobieta splotła ręce na piersi.
- Każdy ma jakiś podpis. O co ci właściwie chodzi?
- Każdą kobietę wyrywasz na matematyczną poezję czy tylko mną się zabawiłeś? A słyszałam, że taki "jajcarski" to nie jesteś…
Fireson przyglądał się jej badawczo. Trudno było odgadnąć coś konkretnego z jego twarzy. Ciężko westchnął.
- Słuchaj… Całkiem dobry prank czy jak wy to teraz nazywacie. Możesz mówić, że wkręciłaś mnie w to, twoja elitarność wzrośnie, szacunek w sieci i inne takie. Ale serio, nie mam ochoty bawić się w te całe gierki wielkiego elite - skrzywił się.
Gdyby nad Mervi mógł się pojawić dymek dla oddania emocji, w tym momencie zawierałby krótkie "WTF". Jeżeli to, co mówi Fireson było prawdziwe...
- ...o czym ty mówisz? Skąd ci przyszło do głowy, że mam jakieś żarty po coś odstawiać? - kobieta spojrzała dość skołowana - Jeżeli sądzisz, że taki mam styl bycia to czuję się dogłębnie urażona. - westchnęła ciężko - Myślałam, że skoro ktoś sprawia sobie trud tworzenia czegoś takiego, gdy ja mam to dostać... - machnęła ręką - A... nieważne. Myślałam już, że to ty sobie żarty ze mnie robisz.
- Nie wyglądam na szczególnie rozbawionego, prawda?

- Czasem to cholera wie. - spojrzała w stronę schodów na górę - Chcesz wody? Może jakaś herbata też jest... Wybacz, tylko to mam na stanie. - zaproponowała, wskazujac na wieszak na wypadek, gdyby Fireson chciał na nim ciuchy zostawić - Tylko na górze zrobiłam jakiś porządek. Dużo takich tam do zrobienia było.
- Nie ma potrzeby, jestem trochę jak wielbłąd. Początek przeprowadzki?
Wirtualny adept odwiesił na wieszaku bluzę na zamek. Jego mimika była bardzo... oszczędna.
- Tak, a do tego nie jestem typem goszczącym na zabój, więc się nie śpieszyłam. Chodź na górę, pogadamy... o sprawach innych niż niezrozumienie. - skrzywiła się delikatnie.
Poprowadziła Firesona na piętro, kierując się do najbardziej uporządkowanej przestrzeni w domu (czyli tej, w której spała i miała masę papieru, bo wraz z komputerami była plątanina kabli), przy której wejściu stał martwy monitor zabity przez Glitcha.

- Jak tam układa się współpraca? - Mag zagaił luźno.
- Z innymi magami? Bah... Nie jest najgorsza... zazwyczaj... - zamyśliła się.
- Rozwiniesz? Opinie? Nie znam tutaj też nikogo specjalnie, można powiedzieć, że dokonałaś zwiadu.
- Dwaj eteryci są... eterytami. Jeden z nich ma jakiś fetysz związany ze światłem, umie się wgapiać w nie cały czas. Nauka i te sprawy. Drugi natomiast... to jeden z Belfastu. Stosuje się do Nauki w sensie improwizowanej. Taki McGuyver, który jest macho i Don Juanem. Zwykł mnie irytować, choć to raczej ma związek z tym, że ma prawie zerowe doświadczenie z innymi magami. Kto dalej... Są trzej Rozmodleni, Iwan czyli szef wyprawy... chyba nie przypadliśmy sobie do gustu. Jest oczywiście Jonathan, nie boli mnie on w sumie. Jest ta mała z Tytalus, nawet ja powiedziałabym, że jest sztywna. Mamy Eutanatosa, dopiero poznam... i oczywiście Einara... Mistrz z... Wieży. Ach... - skrzywiła się - I Werbenę, która nas skumplowała z Sabatem i wcale nie widzi w tym problemu.
- Czyli źle ale nie tragicznie. W zasadzie idealna projekcja relacji w Radzie - chłodno odpowiedział chwilę po tym jak skończyła.
- Możliwe. - kilka kartek leżących na fotelu zdjęła, aby zrobić miejsce Firesonowi - Było na zebraniu wybieranie trzeciego szefa... więc skoro była opcja... - delikatnie układała kartki na stosiku, jak pod linijkę - Iwan chciał, aby Inkwizytor był szefem. Wiesz, polityka, dwaj Chórzyści w klice. Wyszło inaczej niż sobie zaplanował. Patrick, ten McGuyver, został uroczo w to kopany przeze mnie i drugiego eterytę. Wątpię, aby się Iwan ucieszył... choć Jonathan pewnie już tak.
- Czyli… Wybacz bezpośredniość, jestem dość niecywilizowany. Sprzedaliście potencjalną demokrację fundacji w zamian za chwilowy, pozorny sukces? Bo jeśli Iwan jest rozsądny, a zapewne jest, mógł celowo wystawić kandydata który nie ma szans. Jeśli jego osoba przeszłaby, wygrywa. Jeśli nie, to nikt nawet nie myśli aby podważyć zaproponowaną organizację i hierarchię. Po prostu skupia się na walce swego kandydata na dane stanowisko. Piekielnie sprytne, prawda? Sam bym tak zrobił, a nie jestem zbyt dobry w politykowaniu.
- Widzisz, nasz eteryta jest... jakby to powiedzieć... Byłabym ostrożna ze stwierdzeniem braku podważenia czegokolwiek. Możliwe, że Patrick by chciał jakiejś organizacji, wojskowej bardziej, ale nie jest to osoba, która nie posłucha niczego. Opcja demokracji nie przeszłaby, jako że byśmy prędzej się pozabijali. Z dwojga złego lepiej nie mieć Inkwizytora co świat by spalił. Patrick dodatkowo nigdy nie był radosny, żeśmy go wybrali, jest osobą mającą hierarchie w poważaniu.

- Może nie było wyboru. Sądzę jednak, że gdy mam do wyboru opcje złą i gorszą, to ktoś robi mnie na szaro. Nawet, jeśli rozgrywa to perfekcyjnie. A! Właśnie, przyniosłem te dane.
Adam podał kobiecie dużą kartę sd.
- Świetnie. - ucieszyła się Mervi - W ogóle zastanawiam się skąd wziąłeś dane? Znaczy, nakierowujące na możliwą Werbenę?
- Trochę moich kontaktów i trochę voodoo, też mojego.
- Coś więcej wyciągnąłeś, prócz tego, o czym gadaliśmy w Sieci?
- Nie miałem czasu bardziej się w to zagłębiać. Lustrzanki mnie prawie nie zgarnęły kilka razy, to dość absorbuje - przyznał szczerze, nie chwaląc się tym zbytnio, chociaż może lekko żartując.
- Ja za to muszę przyznać, że widok Okrętów Technokracji pojawiających się na nieboskłonie jest warty zapamiętania i oprawienia w ramkę. - lekko wyszczerzyła się.
- Nie mów tego w towarzystwie innych, ok? Gadałem z Jonathanem, nie był tak entuzjastycznie nastawiony.

- Co on w ogóle ci powiedział? - zapytała, a chwilowy humor zszedł z niej - Moje podejście nie jest w żadnym razie entuzjastyczne czy radosne prawdziwie. W końcu... Einar stracił uczniów... a jeden jest z nami teraz. W Ciszy.
- Zrelacjonował, jak tylko hermetyk potrafi najlepiej. Znasz ich, tu prawda, tu swoje opinie, tu inne sztuczki. Sądzę, że dość uczciwie jednak, w gruncie rzeczy on jest dość spoko. Jak na hermetyka.
- Tak się wydaje... ale z nimi cholera wie. - Mervi przypomniała się teraz ostatnia rozmowa z Jonathanem - W takim razie ile swojej opinii przekazał?
- Sądzę że dość. Uczyniliście już jakieś plany związane z tutejszą Umbrą oraz zasobami kwintesencji? Prawdę mówiąc, to jeden z głównych powodów mej obecności tutaj.
Wirtualny adept lekko zmienił temat.

- Z Umbrą to Werbena działa oraz Chórzyści. Wiem, że chcieli sprawdzić co tam się dzieje... choć Iwan mówił, że duchy są raczej wystraszone i nie tak liczne. Jakieś demony go także napadły. Kwintesencji ma być tu w bród, ale chcemy najpierw ją wymapować. Patrick chce stworzyć coś co będzie patrolowało miasto i przy pomocy programów mierzyło poziomy kwintesencji w miejscach. W ten sposób wrzuci się dane na mapę co nam pokaże najlepsze miejsca.
- Bardzo toporna metoda - bez cienia wyższości wyraził opinię - tak bardzo w stylu technokracji. Może uda się mi to poprawić. Znasz teorie nadmatematyki?
- Jeżeli twoja poprawa zapewni odpowiednią ilość poprawnych danych... - spojrzała trochę niepewnie na Firesona - Wybacz bezpośredniość, ale... Czy przypadkiem nie powinniśmy nie wplątywać się w wymyślone kawałki matematyki, które istnieją tylko po to, żeby dowieść czegoś?
- Jak coś działa? - W oczach Adama dojrzała błysk pasji.
- A działa? - zapytała bez przekonania.

- Oczywiście. I to najlepiej ze wszystkiego co znam. Widzisz… Próbowałaś kiedyś opisać to co robią mistycy? Wymodelować to inaczej niż przez czarną skrzynkę?
- Nie przekonuje mnie to całe machanie rękami czy wąchanie opium, więc nie interesowałam się. Próbowałam za to rozgryźć zachodzące procesy, czemu nagle 0 zmienia się w kota? Dla mnie... działanie "na wiarę" nie jest bezpiecznym i bardzo pewnym sposobem. Musisz mieć konkretne dane, aby móc je zmodyfikować. Dopiero wtedy masz pewność.
- Widzisz… Tylko, że czary działają. To co kungfu-bros robią, co wyczyniają szamani czy verbeny. To działa, a skoro działa… To musi jakoś działać. Tak samo jak grawitacja, jak powietrze, jak twój komputer. Zwykłe modele matematyczne wymiękają. Nadmatematyka, lub żargonowo, metatyka, jest na to odpowiedzią. To dzięki niej można chwycić rzeczywistość u rdzenia. Wszystko inne to tylko zasłanianie się narzędziami. Zresztą - spojrzał Mervi w oczy - to była niepotrzebna dygresja. Kiedyś zrozumiesz, ja zrobię po swojemu.
Mervi milczała dłuższą chwilę trawiąc informacje. Czy Fireson mógł być po prostu szalony? A może to mistyk w przebraniu? Czy można go wciąż nazywać technomantą?
- Pokaż mi to. - powiedziała wprost obserwując jego reakcję - Chcę zobaczyć jak to działa.
- A co ja dostanę za to? Żartuję, nie jestem hermetykiem aby się kupczyć, jesteśmy wśród swoich - po raz pierwszy od początku rozmowy lekko się zaśmiał.
- Daj mi długopis i trochę kartek. Uprzedzam, demonstracja może trochę zaboleć, ale jest stosunkowo najmniej wulgarna.
Mervi dała Firesonowi kartki z jednego z bloczków leżących na stoliku nocnym... i walający się w szufladzie długopis. Z jej wyrazu łatwo było zgadnąć, iż kobieta jest bardzo zaciekawiona tym, co ma zamiar zrobić Adam.

Fireson wziął kartki, i rozpoczął z nimi pracę. Całość procesu zajęła mu kilka minut. Na jednym stosie prowadził obliczenia. Z jednej strony cechowały się żelazną logika i niesamowitą wręcz precyzją, szczególnie biorąc pod uwagę analitycznie rozwiązywanie wielu równań w pamięci przez Adama. Z drugiej strony, sporo było tam dziwnych błędów. Jakby w pewnym momencie mag postanowił zapisać wynik z głowy lub dopisać czy zmienić składową równania. Dodatkowo, mimo wysokiej matematycznej jakości, notatki były niechlujne. Nie była to rzecz wartościująca. Mervi wiedziała, że wielu genialnych matematyków prowadziło eleganckie notatki, ale tyle samo miało w nich śmietnik.
Nie potrafiła też dojrzeć jaki był punkt wyjścia do obliczeń. Co właściwie Fireson obliczał?
Na drugiej kartce powstawało coś na kształt runy przemieszanej z cyframi, literami, fragmentami tekstu oraz jeszcze większą ilością kresek i zawijasów. Cały symbol, gęsto upakowany zajmował środek kartki i miały wymiary około dwa centymetry na dwa.
- Proszę, przeczytaj to.
Technomantce bardziej to przypominało pokręconą grafikę, stworzoną częściowo z kawałków równań niż logiczny wywód. To była abstrakcja... matematyczna?
- Wygląda jak dzieło hermetyka uczącego się matmy. - oceniła, ale obserwowała całość zafascynowana jej nieznaną formą i przeznaczeniem.

Momentalnie zaszkliły się jej oczy. Poczuła jak świat wiruje. Czyżby wirus memetyczny, stosowany przez agentów NWO? Nie, było tu coś jeszcze. Czuła szum krwi w głowie.



Widziała Glitcha. Glitch był wszędzie. Cały świat pstrokacono w wielobarwnych pikselach. Migały, błyszczały, zmieniały się. Słyszała trzaski pękających żarówek. Palącą się elektronikę. Z pokrytej glitchami ściany odpadały zewnętrzne powłoki ukazując kod źródłowy. Zapisany czystą kwintesencją. Nie był spójny.



Myślała, że pęknie jej głowa. Wszystko wirowało. Pękła podłoga. Glitch się cieszył. Miała pod stopami morze cyfr. Co ona widziała? Pomiędzy 3, a 4 jest nieznana cyfra naturalna? Ukryta? Nie, nie może być… Takich cyfr było setki. Ale jak? Bolało. Glitch był jedną z tych cyfr.

Zimna dłoń Firesona delikatnie, acz zdecydowanie szarpnęła ją za ramię. Mrugnęła, a świat wrócił do swej postaci. Patrzyła na symbol z niepokojem. Nic nowego się nie wydarzyło, chociaż miała wrażenie, że od dłuższego wpatrywania się w to, dostanie migreny.
- Dotknęłaś trójcy – Fireson uśmiechnął się lekko, po raz kolejny.
Mervi zakryła oczy dłońmi, dając im chwilę wytchnienia. Czuła ten tępy ból głowy, który groził, że wzmoże swoją siłę. Miała głęboką nadzieję, że zaraz Glitch nie wpadnie na pomysł dołożyć czegoś od siebie. Wzięła głębszy oddech nim odsunęła ręce, aby znowu spojrzeć na Firesona.
- Jakiej trójcy...? - zapytała próbując ułożyć swoje myśli.
- Metafizycznej trójcy, w twoim wypadku tak zwanego dzikuna. Oczywiście, za pośrednictwem swego avatara, a twój jest bez wątpienia dynamiczny jak szlag. Widzisz, to była czysta metatyka. Do nauki potrzebujesz rozumu, do metatyki rozumu oraz tego drugiego rozumu. Avatara, czy jak niektórzy koledzy po fachu mówią, uniwersalnej jednostki translacyjnej kodu rzeczywistości. Pozazdrościć eterykom zawiłych terminów. Wszystkie nielogiczności metatyki płyną od avatara, lub on jest narzędziem do ich wygenerowania w sposób prawidłowy. Każdy idiota może napisać, że dwa plus dwa to osiem. Twój avatar przeczytał ten kod i go wykonał, jak i ty go przeczytałaś i wykonałaś. Poza tym… Nie staraj się tego powtórzyć. W twoim wypadku ta rota może doprowadzić do co najmniej ciszy, a w skrajnym wypadku, stania się maruderem.

- Czyli to było oczami Glitcha... znaczy... mojego avatara. Jazda bez trzymanki, nie powiem. - pomasowała skronie.
- Teraz będziesz już wierzyć? Nie lubię gdy ktoś z własnej tradycji ma wątpliwości. My powinniśmy trzymać się razem.
- Wierzę, że działa, choć nie rozumiem czemu... Nie wiem wciąż w jaki sposób to zrobiłeś. Te linie mają odwzorować coś? Cyfry mają inne znaczenie? - spojrzała na Firesona z tłumioną rozpierającą ją ciekawością.
- Chyba nie czas dziś na rozmowy o teorii. Pokazałem ci aby nie było komplikacji podczas działania fundacji, może trochę zrozumiałaś. Masz jakiś plan wykraczający poza najbliższe dni?
- No... - Mervi obserwowała Firesona w jakimś dziwnym zafascynowaniu - Ale pogadamy i tak, prawda? I pokażesz mi więcej? To dziwne... ale Glitchowi chyba się podoba. - przybliżyła się do Adama - Dobrze?
- Nie powinienem za często kontaktować się osobiście z tobą… i resztą fundacji. Może jakoś złapiemy odpowiedni czas. To co, wracając do planów?

- Mam im postawić sieć komunikacyjną tylko dla Fundacji... A czemu nie chcesz za często kontaktować się osobiście ze mną? Bo z nimi to kij tam. - ekscytacja nie minęła Mervi, a ciekawość była potęgowana skrytym podejściem Adama.
- Należę do legionów - mag bez cienia ironii użył tego niekiedy uszczypliwego terminu - przez co moja twarz jest dość znana. Moje kroki, moje postępowania, moje odciski palców. Działając wyłącznie przez sieć łatwiej jest się ukryć.Nie mam tego komfortu, muszę być ostrożny. Oczywiście, w pewnych ramach, zbyt dużo ostrożności zwraca uwagę przez sam fakt, iż o danym przechodniu jest mało danych. Tylko sieć planujesz?
Fireson wydawał się lekko rozczarowany.
Mervi skupiła się na pytaniu o plany.
- Chcę też dorwać się do miejskiego monitoringu, Inkwizytor ma wykombinować jak mnie wrzucić do ich serwerowni i caaałej reszty. Ma kontakty w policji, to chcę się dobrać do ich danych. I ten Sabat... też chcę się czegoś więcej dowiedzieć. Mówiłam, że Cama tu jest? Jeszcze nie dotykałam tematu. Jest też sprawa tych burzookich, co avatary się chowają. A! No i księga! Fajna sprawa z nią. Mówiłam ci o tym co dała mi mała z Tytalus? Robię też wyliczenia kosztów dla Jonathana, masz coś swojego do dorzucenia? - po skończonym potoku słów spojrzała zaaferowana na Firesona.
- Trochę Jonathan wspominał mi, o księdzę, o wampirach, o burzowych oczach - lekko uśmiechnął się jakby go ten zwrot bawił. - Mnie osobiście interesują kwestie bardziej metafizyczne, jak wspominałem. Chociaż, szczerze sądzę, że powinniśmy iść w zgniły sojusz z pijawkami. Po prostu umożliwi nam to łatwiejsze trzymanie technokracji na dystans oraz operowanie na płaszczyźnie paradygmatu. Tylko.. Widzisz, rozum mówi tak, serce, ni cholery.

- Z Camą niech się nasi bawią, mamy Eutanatosa, to duży chłopiec. Sabat niech się goni. Byłeś kiedyś w Dark Webie? Creepy Stuff tam się odprawia, sama za dużo tam włażę, ale trzeba. - mimo słów wyraz miała dość spokojny - Jak dorwę się do monitoringu to będą mogli naskoczyć.
- Czasem trzeba coś kupić czy zlecić - delikatnie nawiązał do Dark Weba uważnie lustrując reakcje kobiety - nie wiem czy nie przeceniasz monitoringu. Nie wiem czy może ja go nie doceniam. Ale skoro są tu wampiry, skoro jest przestępczość, i nie ma technokracji, to sądzę, że monitoring bardziej ssie niż powinien. Zbyt wiele mu umyka.
- Chrzanić to, ważne by był. - odparła pewnie - A technokracji to i w Wieży być nie miało. Co zaś do Dark Weba... No, czasem coś można po cichu, ale dla mnie to bardziej idealne miejsce na znalezienie konkretnych osób... i przekazanie ich personaliów dalej. Do oceny, oczywiście, a później do możliwego powzięcia środków. Lewe papiery i takie tam mnie nie interesują.
- Może powinny - delikatnie zasugerował. - Dobra, to została mi ostatnia rzecz do przegadania. Masz jakieś przemyślenia co do potencjalnego kreta?

- Nie podoba mi się Verbena, ale nie sądzę, aby to było z powodu kretów... Bardziej może Tytaluska? Niekoniecznie świadomie, bo widzisz... Niby jest jak powinno być, ale to ona mi dała ten cały prezent, a prezenty od hermetyków są... Sam wiesz. Mówiłam ci już o nim? - Mervi zastanowiła się nad kwestią.
- Możesz wyjaśnić, nie pogniewam się.
- Mistrz Hannah, tej z Tytalus, kazał jej dać rzecz, która najwyraźniej zawadzała im na półkach w magazynie. Co to za nagła miłość dla naszej Tradycji? Nie wiem. Fakt, że miało to pozostać w tajemnicy przed innymi Tradycjami. Cholera, zasłużyliśmy jakiejś konserwie hermetycznej? A, to elektroprzekaźnik. Stary, z duchem przedmiotu śpiącym w najlepsze. Mówiła o tym, że to z maszyny Turinga, którą odkrył Pajęczynę, ważne historycznie dla nas, bla bla. - wzruszyła ramionami - Nie umiem temu ot zaufać, choć nie mam dowodów w żadną ze stron.
- Może po prostu dali nam coś, co uważają za cenne? Dla nich każda tego typu pamiątka stanowi wielką wartość, czasem mam wrażenie, że nie do wyobrażenia przez mój mój umysł, jak wielką. Może ktoś pomyślał, że dla nas znaczy tyle samo, i po prostu wkupił się w nasze łaski? Pomyśl, tworzymy nową fundację. Iwan i Jonathan są w cichej rywalizacji o władzę. Ten drugi jest hermetykiem. Kogo powinniśmy poprzeć? Tych co dali nam coś cennego. Inna rzecz, że dla nas to tylko ładna pamiątka.
- To eteryci mają mały majątek haustów, nie my. Oczywiście jesteśmy Elitą per se, ale przecież oni nie rozumieją tego... a fakt, że prezent od nich powoduje prędzej zaniepokojenie i nieufność co do ich motywów, nie zaś dozgonną wdzięczność... chyba nie jest spodziewanym efektem. - westchnęła - Ciężko mi idzie zrozumienie i dłuższe porozumiewanie się z mistykami. Nie przepadam za nimi, choć dawało się z Eutanatosami... W pewnym sensie…
- Sądzę, że niektórzy magowie rozumieją więcej niż chcieliby przyznać sami przed sobą. Ilu technomantów gotowych wyjechać na kraniec świata znajdziesz? Eteryci od zawsze są skupieni bardziej na maszynach, nie informacji, a każda fundacja, jak każda firma, prędzej czy później potrzebuje działu IT, chyba, że robisz z niej skansen. Temu jesteśmy ważni. Liczy się dodatkowo nasz głos. Nie wszyscy są na tyle zepsuci aby ignorować głośny sprzeciw. Zresztą - Fireson spojrzał na ścianę.
Na ścianie nic nie było. Równa powierzchnia barwy kremowej.
Uśmiechnął się do siebie. Jakby zobaczył jakiś dawny widok wiążący się z pozytywnymi wspomnieniami.

- Na czym to ja… A tak, zasoby. Możliwe, że będziemy mieli węzeł szybciej niż sądzimy. Co Ty na to, zawody? Kto prędzej go odszuka, Ty z Patrickiem kontra ja?
- Nie jesteś za stary na zabawy? - uśmiechnęła się wrednie - Ale dobra, tylko co dostanie wygrany?
- Wielcy ludzie od zawsze rywalizowali. Jeśli ja wygram, węzeł będzie nasz. Jeśli ty, podzielisz się z resztą fundacji, jak planowano.
- Ej, dlaczego to ja mam walczyć o podzielenie się z nimi? - zaprotestowała - Przecież to oznacza, że będę dawała tobie fory. Rozumiem, że dziadek z ciebie, ale nie przesadzajmy…
- To nie będziesz walczyć i wygramy podwójnie. Albo będziesz i będzie to lepiej wyglądać gdy zgarnę węzeł dla nas - odpowiedział rzeczowo, z pewną dozą wyrachowania. Kompletnie zignorował uwagi o swoim wieku.
- I wyjdzie na to, że zjebałam sprawę? - kobieta wyglądała na poirytowaną tą możliością.
- To masz motywację aby wygrać.
- Niesprawiedliwe. - fuknęła, ale zaraz zamyśliła się - Chyba że trochę przedłużę nasz projekt, zajęta jestem w końcu. Oni dobrego oprogramowania nie zrobią za nic, a eteryci się chyba zeżrą zanim dojdą z czego ma być zbudowany mechanizm.
- Rywalizacja asymetryczna jest najlepsza - stwierdził beznamiętnie. - Chcesz coś? Bo ja się będę zwijał.

- Może byśmy chociaż pomyśleli co robimy z książeczką, co? Dane w sumie zebrałam na tyle ile mogłam na szybko, ale mamy razem się tym pobawić w końcu. Do tego... - znowu się przysunęła - Muszę wiedzieć więcej o tobie.
- Prawdę mówiąc, chciałem zabrać księgę do siebie, aby w spokoju nad nią popracować.
Spojrzał na nią pytająco. Jego mina dalej była beznamiętna za wyjątkiem podniesionych brwi.
- Powiedziałam, że RAZEM nad tym popracujemy, zdania nie zmienię. - twardo obstawała przy swoim - nie myśl też, że się wywiniesz od odpowiedzi. Cholera jedna.
- Ty miałaś księgę na osobności, ja też tego potrzebuję. Nie chcesz bym tu siedział nad nią i robić mi kanapek.
- O żadnych kanapkach nie ma mowy, ale księgi nie odpuszczę. Nie musisz przecież dokładnie lu siedzieć, ja żarcie mam sporadycznie. No, chyba że nie ufasz w żaden sposób innej osobie z Tradycji, więc nie podzielisz się wiedzą o swoim miejscu postoju... choć to drugie miejsce już znasz.
- Nie powiem gdzie się zaszyłem - odparł z rozbrajającą szczerością.
- Jesteś chrzanionym paranoikiem, wiesz o tym? - technomantka przymrużyła oczy - Ale jak tak chcesz to DOBRZE! Zapamiętam sobie ten brak zaufania. - Mervi już dobrze wiedziała, że teraz nie odpuści.
- Już? Czy dalej będziesz zachowywać się jak gówniarz?
Zimne spojrzenie Adama utkwiło w kobiecie. Zimne i ciężkie. Wirtualny adept wyglądał na lekko zniesmaczonego.
- W ten sposób chcesz mi odebrać informacje. - mruknęła - Nie, nie jestem zachwycona, wybacz.
- Wiesz, że docelowo księgę mamy skopiować? Uwolnić informację. Nie będzie niczyja.
- Tak, nie będzie. - przyznała technomantka - Ale czy ty w ten sposób nie chcesz i tak mi odebrać możliwości poznania? - machnęła ręką i podeszła do regału, aby otworzyć drzwiczki zakrywające ostatnie półki - Księga i tak ma dla każdego trochę inną treść, od groma w niej nieokreślonych dokładnie zmian, zależnych od czytającego. - wyjęła ciężką księgę, którą otrzymała jeszcze w Polsce - Mogę ci dane przesłać, te które zebrałam. - wcisnęła księgę w ręce Firesona.
- Rany, chcę ją po prostu przejrzeć. Oddam ci gdy tylko dokonam własnych prób - Adam ugryzł się w język.
- Jasne. - odparła beznamiętnie, gdy przez głowę przeszła jej morfina, której jej brakowało... jak najlepszego przyjaciela - Odszukaj szybko ten przyszły węzeł. W nieskończoność nie będę mogła zwlekać.



Ten dziad albo naprawdę nic nie rozumiał, albo udawał...
Przecież nie chciała odebrać informacji, a jedynie zdobyć je przed nim! Cwaniak cholerny... Darmowa wygrana w zdobyciu Węzła mu nie wystarczyła? A może nie chciał dotykać tych och, jak technokratycznych metod, którymi przecież Mervi na pewno się posługiwała? Za dobry był na współpracę? Taki elitarny?

Elite my ass!

Glitch w tym momencie był równie błogi i wyczerpany jak wykorzystana panna. Mała podróż ku "oku cyklonu" sprawiła, że Avatar aż mruczał, będąc jednocześnie zbyt wymęczony całą radochą jaką zafundował mu Fireson.

- Tani jesteś, wiesz? - mruknęła rysując na szybko prosty obrazek, który zostawiła na stoliku.


Kliknij w miniaturkę

Adam nawet nie wiedział jaką puszkę Pandory otworzył. Pokazał Mervi coś nowego, ciekawego, a po tym... odszedł bez odpowiedzi. Co on w ogóle sobie wyobrażał? Teraz będzie grał niedostępnego siedząc na niewidocznym?
Merv nie miała zamiaru po prostu przystać na warunki. Znajdzie Legionistę, wymapuje każdy jego krok, zachipuje go jeżeli będzie potrzeba! Nie ucieknie jej z odpowiedziami, nie będzie ich podawał kiedy mu się zechce. Czy on tego naprawdę nie rozumie?

Przejrzenie danych, zawartych na karcie SD, na wydzielonej maszynie wirtualnej również nie rozjaśniło niczego. Potrzebowała porównania... Mogła spróbować analizować scenę przeszłą, ale było to karkołomne zadanie i naprawdę mogło się skończył złamaniem karku. Przecież miała w Fundacji taką jedną...

Przez myśl przeszła jej jeden szalony pomysł na zmuszenie Verbeny do współpracy, ale zdrowy rozsądek wrzasnął w przerażeniu.

Musiała dojść do... porozumienia z nią... a nie chciała. Mistycy z zasady nie stanowili radosnej grupki do rozmowy, zaś z Walerią zdążyła już wejść na mało przyjacielskie relacje. Jednak...
Nie. To jutro. Jak i śledzenie Firesona.

Przekona się ten niedorobiony Wirtualny, że jej "technokratyczne" metody nie są taką magyą, której się nie poważa!

Chociaż pomysł, że wszystko byłoby zbudowane z danych, jak wtedy ta ściana... warty rozważenia. Jutro.
Jak się obudzi...




 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 18-12-2018 o 11:31.
Zell jest offline