Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2018, 23:53   #41
waydack
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
***

Jeden z największych paradoksów ludzkiego życia polega na przeczuciach. Przeczucia nigdy się nie sprawdzają a gdy człowieka spotyka naprawdę coś przerażającego, okazuje się, że zupełne się tego nie spodziewał. A nawet jeśli gdzieś pod skórą czuł, że coś się stanie, zagrożenie przychodziło nie z tej strony, w którą spoglądał. Babcia Heather idąc do lekarza przeczuwała, że doktor ma dla niej złe wiadomości. Całe życie kopciła jak smok a ostatnio coraz częściej kaszlała. Bała się raka płuc i była pewna, że właśnie taką diagnozę usłyszy w gabinecie dr. Stewarda, gdy popatrzył na nią z poważną miną. Kilka miesięcy później zabił ją zawał serca.
Todd Reilly miał lęk wysokości i śnił koszmary jak ginie, roztrzaskując czaszkę o ziemię. Kiedy więc jego brat bliźniak Tadd niemal siłą wciągnął go do wagonika „El Diablo”, Todd był pewien, że gdy znajdzie się już na górze albo spadnie z krzesełka, albo wadliwa konstrukcja runie miażdżąc wszystkich, którzy znaleźli się w jej zasięgu. Po paru minutach Todd wrócił bezpiecznie na dół. Nie chciał kusić losu i powtarzać próby, ale z drżeniem serca obserwował jak jego brat wydaje kolejne kieszonkowe by się wyszaleć na młynie. O północy, gdy festyn się skończył bliźniacy wrócili do domu a konstrukcja została rozebrana. Miała ruszyć dalej, do kolejnego amerykańskiego miasteczka, gdzie będzie reklamowana jako największy i najstraszniejszy diabelski młyn w Stanach.
Właściciel sklepu z komiksami i członek oficjalnego fan klubu Star Treka, Terry McGinnis był zapalonym astronomem i wielbicielem teorii spiskowych. Od rana powtarzał wszystkim swoim klientom, że NASA ukrywa przed ludźmi prawdę o meteorycie i w rzeczywistości spowoduje on jakąś niewyobrażalną katastrofę. Terry snuł wizje o obcych formach życia znajdujących się na kosmicznej skale, nie wykluczał nawet, że do Ziemi tak naprawdę zbliża się statek obcych. Udało mu się zebrać garstkę młodocianych oszołomów, którzy koniec świata mieli obserwować z dachu silosu w młynie Wrexlera. Wspięli się po drabince na sam szczyt budowli skąd mieli doskonały widok na gwiazdy. Skierowali swoje teleskopy w niebo i czekali. W radiu podali komunikat, że meteoryt wszedł właśnie na spotkanie w ziemską atmosferą a Terry manewrując lunetą szukał płonącej kuli pędzonej na spotkanie z powierzchnią planety. Nie zobaczył nic prócz rozświetlonego punkciku, który zniknął po sekundzie. NASA nie kłamała. Skała z kosmosu naprawdę była wielkości psiej budy i o ile coś na niej żyło spłonęło w stratosferze. McGinnis był rozczarowany, nie tak wyobrażał sobie ostatni dzień wakacji. 31 sierpnia 1985 okazał się kolejnym zwykłym nudnym dniem. Może gdyby zamiast patrzeć w niebo Terry spojrzał w dół zmieniłby zdanie.

***


Dostawcza furgonetka jechała polną drogą, samochodem mocno trzęsło, dzieciaki musiały mocno się trzymać palet, żeby nie wyjść z przejażdżki z siniakami. Felix przyglądał się im w przednim lusterku a widząc jak walczą z prawami fizyki zrobił przepraszającą minę jakby to była jego wina, że podróż nie jest zbyt komfortowa.
- Dona źle zrobiła zabierając was do Luke’a– przyznał – Ale to dobra dziewczyna. Wiecie, jest w takim wieku, że dla niej imprezy to sprawa życia i śmierci.
Dziwnie brzmiały te słowa z ust kogoś, kto sam był przecież nastolatkiem. Trzeba było przyznać, że Felix nie pasuje do towarzystwa, jakie spotkali na imprezie. Ubierał się skromniej od swoich rówieśników, nosił proste długie włosy, które wyszły z mody mniej więcej wtedy gdy Mark Chapman zastrzeli w Nowym Jorku Johna Lennona a nowym idolem nastolatków został John Travolta. Na dłoniach nosił motocyklowe rękawiczki ze skóry, z którymi się nie rozstawał ani w domu Wrexlerów ani w samochodzie.



Auto wyjechało z polnej drogi na jezdnię i w skręciło w prawo. Mocne reflektory furgonetki rzuciły światło na Most Samobójców.
- Kiedy będziecie w tym samym wieku co ona zrozumiecie o czym mówiłem. Głupi pryszcz to koniec świata, kłótnia z koleżanką to wojna atomowych mocarstw, a rozstanie z chłopakiem… - Chłopak westchnął a potem znów spojrzał w lusterko – Was z też są dobre dzieciaki. Dobrze, że pomogłyście koledze. I tym małym pie…
Usłyszeli huk, jedna z opon wystrzeliła, samochodem zarzuciło i polecieli na siebie, zderzając się boleśnie czołami. Felix rozpaczliwie próbował manewrować kierownicą, przed szybą pojawiły się przęsła mostu. Chłopak w ostatniej chwili odbił w prawo unikając czołowego zderzenia lecz…

...rozpędzona furgonetka runęła w przepaść.

Uderzyła w toń wody, przewróciła do góry nogami i zaczęła tonąć aż w końcu zniknęła pod powierzchnią. Leżeli na dachu, poobijani, ogłuszeni, zakrwawieni. Gdyby wtedy wiedzieli co się zaraz stanie, woleliby zginąć na miejscu, ale w tym momencie ich głowy przepełniał tylko zwierzęcy strach i jedna myśl. Wydostać się i przeżyć. Samochód zanurzał się w głębinie i nie widzieli już nic prócz przerażającej ciemności. Czarnej jak otchłań, zimnej jak śmierć.
ROZDZIAŁ 2

Leżeli na brzegu, chłodny nocny wiatr smagał ich po mokrych twarzach. Ich ubrania były ciężkie, nasiąknięte brudną wodą z rzeki. Po chwili po kolei zaczęli podnosić się z ziemi. W głowie mieli zupełną pustkę, ostatnią rzeczą jaką pamiętali był ich krzyk gdy samochód zaczął spadać ze skarpy i ta upiorna ciemność, gdy opadał na dno. W ustach czuli muł, tego obrzydliwego smaku nie mogli się pozbyć nawet wtedy gdy zaczęli pluć i kasłać. Zupełnie jakby osiadł im na gardle i w płucach. Nie wiedzieli jak znaleźli się po drugiej stronie rzeki. W tle, nad ich głowami majaczył Most Samobójców. Nie było z nimi Felixa, nie było też jego furgonetki.
 
waydack jest offline