Zakładający ponownie elementy zbroi rycerz miał krótką chwilkę na zadumę. Coraz więcej rzeczy przestawało mu się podobać w tym zamku, i wcale nie chodziło o zbliżające się siły nieumarłych. Magiczna transformacja ludzi w zjawy, jakieś dziwne grzyby rosnące na ciele przeora i upodabniające go bardziej do wyznawcy sił chaosu, niż poważanego zakonnika boga śmierci, czy wreszcie dowódca nie przejmujący się zbytnio stratą w krótkim czasie dwóch trzecich swoich sił. Nie tak wyobrażał sobie Harald swoją pierwszą wizytę w tym miejscu. Z pomocą jednego z zakonników założył cały pancerz i tak już podszedł do Elsy Mars, klękając obok niej na jednym kolanie.
- Pani, te grzyby, czymkolwiek są… Czy jesteś pewna?
Kobieta zbłądziła zmęczonym spojrzeniem na twarz rycerza. Blask ciemnych, ciekawskich oczu był przygaszony, a same tęczówki po części zasłonięte przez przymrużone, opadające powieki. W ciszy przyglądała mu się dłuższy czas jakby myślała nad odpowiedzią. W rzeczywistości jednak badała rysy jego twarzy. Tak często natarczywie na niego spoglądała, jednak nigdy nie zapamiętywała szczegółów. Uśmiechnęła się słabo i wyciągnęła dłoń w kierunku jego lica. Opuszki palców musnęły policzek rycerza i nic poza tym. Bezsilna ręka szybko opadła.
- Martwisz się, że stanę się bardziej zgrzybiała? Czy że przestanę wyglądać przyzwoicie? - Elsa uniosła brew nie odrywając od niego spojrzenia. A przecież mogła po prostu odpowiedzieć - to chyba jednak nigdy nie było w jej stylu.
Harald westchnął tylko. Do sposobu bycia kapłanki przywykł, a jej długie, przeszywające spojrzenia już prawie go nie peszyły.
- Udamy się z panem Faeranduilem do miasta, musimy - zerknął na elfa i poprawił się - chcemy pomóc w przygotowaniu obrony. Nie wiem czy czujesz się na siłach, a tu będziesz bezpieczna.
Popatrzył znów na grzyby.
- Chyba…
Elsa zaśmiała się krótko śledząc jego spojrzenie.
- Nie martw się o mnie. - powiedziała przechylając głowę lekko w bok. Czuła jak jej ciąży na karku, który zaczynał pobolewać - Nigdy nie przepadałam za grzybami. Za bardzo cuchną glebą, z którą mam do czynienia wręcz od narodzin. Kojarzą mi się z grobami, zmarłymi i niczym, co dawałoby energię, więc… - wzruszyła słabo ramieniem - ...nie chcę ich. Po prostu odpocznę tutaj, a gdy będę znów na siłach, pomogę stąd. Czuję, że moje miejsce jest właśnie tutaj. Ty jesteś silnym mężczyzną, pełnym zapału i pewności siebie. Cieszę się, że udasz się do miasta wesprzeć innych. Twoja obecność tam pomoże nam wszystkim. Jesteś bardzo ważny, Haraldzie. Pamiętaj o tym. Zawsze. - Posłała mu jeszcze ostatni uśmiech i przymknęła oczy odchylając głowę w tył, by oprzeć się o chłodną ścianę. Jeśli tylko chciał, mógł wciąż mówić bądź pytać. Wiedział o tym. To, że przestała obserwować nie oznaczało, że zamknęła się na otoczenie.
Gdy zamknęła oczy, to on zawiesił na dłużej swoje spojrzenie na jej twarzy. Westchnął ponownie i wstał. Zakładając rękawice, zwrócił twarz w stronę elfiego maga.
Ten kiwnął głową, gotowy do wyjścia ze świątyni. Chwilę tylko patrzył na cierpiącą kobietę, rozejrzał się ostatni raz po ścianach klasztoru, jakby chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów.
- Chodźmy - powiedział na koniec do Haralda.