Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2018, 12:40   #100
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Był zaskoczony, że zgłosiło się tylu chętnych. Wyraźnie zależało im, by pokonać kolejną trudność na drodze do ocalenia, do tego zaś niezbędne były elementy o których wspominali stalkerzy. Zrujnowany hotel zdawał się być prezentem od losu i szansą na znalezienie ekwipunku, wobec której nie mogli przejść obojętnie. Mervin zdjął maskę, by mieć lepszy ogląd sytuacji. Zakasłał kilkukrotnie, łykając pylne, rdzawe powietrze. Gmach straszył upiornie zza oparów dziwnej mgły. Kiedy wszedł do środka, historie opowiadane przez Nicka nabrały prawdziwego charakteru. Można było dotknąć namacalnie zagłady. Poczuć panikę, bezradność, ból i rozpacz tych ludzi… Był przyzwyczajony do widoku zwłok, jako biolog miał zajęcia patologii medycznej, lecz i tak skala zjawiska spowodowała uścisk w pustym żołądku.

Początkowo snuł się po budynku, obserwując otoczenie zastygłe jak na zdjęciach, świeżo co wywołanych w fotograficznej ciemni. Kolory otoczenia potęgowały to uczucie. W pierwszej chwili zapomniał nawet o celu wyprawy. Przypomniał mu o tym dopiero widok sylwetki olbrzymiego kolegi przetrząsającego jakąś stertę rzeczy. Świat dla tych ludzi się już skończył, dla hibernatusów jeszcze trwał, tląc się w nikłej nadziei przetrwania.
Wilgraines musiał podjąć jakieś działanie. Skierował się w stronę dawnej sali restauracyjnej. Stoły były zniszczone, talerze i zastawy popękane, resztki posiłków zaschły tworząc mozaikę wyblakłych plam. Ozdobny imponującej wielkości żyrandol zwisał krzywo z sufitu, niczym opasły pająk z powykręcanymi odnóżami, czyhający na nieostrożne ofiary…

Szedł ostrożnie między zdewastowanymi meblami, nie chcąc nadepnąć na czyjeś szczątki. Skierował się na zaplecze, licząc że tam znajdzie coś pożytecznego. Czuł podmuch powietrza, drgający świszczący cichutko, ale bardzo posępnie…. Wzdrygnął się, zerkając wpierw przez bulaje, a następnie przekraczając drzwi bufetu. Kuchenne zaplecze było w głębokim nieładzie. Widać było ślady niedokończonych posiłków, sztućce, garnki, otwarte piekarniki. W oko wpadły mu dwie małe, kuchenne gaśnice, które zabrał ze sobą. W szafkach znalazł też kilka rolek folii aluminiowej, które mogły okazać się przydatne. Zadowolony ruszył w drogę powrotną, chcąc jak najszybciej opuścić okaleczony budynek będący ponurym świadectwem apokaliptycznego tsunami. Podskórnie czuł, że czekają go jeszcze gorsze widoki i to tylko preludium koszmaru, który czekał na zrujnowanych londyńskich ulicach. Umarli byli w lepszej sytuacji, niż ich grupa. „Strefa” jako organizm karmiła się bowiem uczuciami żyjących i to na nich skupi swoją uwagę…
 
Deszatie jest offline