18-12-2018, 12:52
|
#10 |
| Wizyta w karczmie nie była dla kapłana najprzyjemniejszym doświadczeniem. Nie był zbytnio przyzwyczajony ani do takich miejsc, ani do takich potraw. Usiadł obok pozostałych i zatopił się w swoich myślach. “Dlaczego tu jest tyle ludzi, więcej ich nie mogło przyjść? Do pracy niech idą, a nie tracą tu czas i pieniądze. Męczą mnie, drażnią i przytłaczają. Nie wspomnę już o tym, że zabierają mi powietrze. I ten gwar... po co oni tyle gadają? Mogliby się w końcu zamknąć. A ci moi kompani wcale nie są lepsi. Nawet Daykyn...”
Gdy pozostali kończyli swoje posiłki, Riwelen dopiero zauważył talerz postawiony tuż przed nim. Chwycił niepewnie łyżkę w dłoń, próbując nabrać odrobinę zupy, po czym z rozdrażnieniem rzucił ją na stół.
- Cholera! Nawet zjeść spokojnie nie można. - wymamrotał przez zaciśnięte zęby.
Ponieważ jego niezadowolenie nie wywarło najmniejszego wrażenia na otoczeniu, prawdopodobnie nie zostało nawet zauważone, kapłan w milczeniu i zadumie dokończył posiłek. Dopiero słowa, które jak słusznie zdążył zauważyć padły w jego kierunku, wyrwały go z zamyślenia. Podniósł niechętnie głowę i odparł zmęczonym głosem:
- Skoro większość jest za kominem, to nie musimy chyba marnować czasu na zbędne dyskusje. Wkrótce przekonamy się, czy to była słuszna decyzja. Poczekam na zewnątrz. Zmęczyło mnie wasze towarzystwo. |
| |