Wu Wei zrobił najpierw przestraszoną, potem wściekłą minę i wyciągnął dłonie w stronę Migmara, ale gdy szef policji na niego spojrzał, przywołał na twarz na twarz przymilny uśmiech.
- Co to miało znaczyć aspirancie? – zapytał Kun Lun
- Absolutnie nic! – odparł Wuwei.
- No to dobrze. A wy jesteście ten Kaburagi? Tkacz z przedmieścia? A ten młody to wysłany z Republiki byśmy go nauczyli, czym jest prawdziwa policyjna praca. – Nadął się niczym balon i popatrzył na ambasadora.
- No więc żądam… No aby wasi ten tego ludzie – wyraźnie się zmieszał
- Taaak? – zapytał Ambasado spokojnie.
- Żebyście kazali swym ten no podwładnym… Raczej aby trochę tak jakby przeprosili! – na koniec wyryknął.
- Rozważymy przekazanie wam naszej odpowiedzi na tę skromną sugestię – rzekł Ambasador.
- No i tak wyglądają młody prawdziwe negocjacje! Gdybyście posiadali kogoś takiego jak ja, to sprawy z tą Kuvirą ułożyłyby się zupełnie inaczej. – Wydął wargi.
- Zaiste! – odparł Marko z twarzą bez wyrazu.
- No widzisz Kaburagi. Na koncercie było jakieś zamieszanie! – Komendant popatrzył na Dachiego z góry choć nie był zauważalnie wyższy.
- Już się tym zajeliśmy z odziałem specjalnym i wszelkie niebezpieczeństwo zostało zażegnane - - Mirumoto zasalutował
- Zaiste! – mruknął Jeszcze grobowniej Marko.
Tymczasem Aiko z Migmarem trafili do punktu medycznego. Większość rannych już albo została obsłużona, albo trafiła do szpitala. Wysoka kobieta z fajką w zębach podała jej apteczkę i kazała poszukać czy ktoś nie pozostał jeszcze na miejscu. Jak wcześniej zauważyli był tu chłopak ściskający usta dłońmi, kobieta z raną na twarzy mężczyzna krzyczący, że go potwornie bolą plecy.
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija |