Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2018, 13:56   #30
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Po schodach schodziła bardzo ostrożnie, czując jak każdy ruch wywołuje fale dreszczy. Na dole większość osób już zebrała się w głównej sali, gdzie najwyraźniej miał się odbyć jakiś noworoczny pokaz. Wielkie okna pomieszczenia wychodziły na kanał i znajdujące się ponad dachy sąsiednich budynków. A w tej całej podniosłej atmosferza Amanda mogła myśleć tylko o jednym… By Tomasso ją posiadł. Tutaj, teraz. Wspaniałe myśli, ale na ten moment akurat niemożliwe do zrealizowania. Wokoło było bardzo wiele osób, które przyszły na główną salę mając taki sam cel, jak właśnie oni. Przeto było mnóstwo kocich masek, takich potwierdzających zaproszenie oraz oznaczających obsługę. Wszyscy rozmawiali, czasem żartowali głośno tworząc jakieś towarzyskie kręgi. Wśród dyskusji dominowały albo erotyczne próby dowcipkowania albo polityka regionalna oraz oczywiście krajowa.
- Powoli zbieramy się, moglibyśmy stanąć przy oknie, co wy na to? - zwrócił się do obydwu dziewczyn. Monica stwierdziła, iż jej to nie przeszkadza, pozostawała Amanda, która tam mogłaby się przynajmniej oprzeć o parapet.
- Z chęcią złapię nieco powietrza. - Amanda uśmiechnęła się do mężczyzny nazbyt świadoma tego jak lubieżna musiała być to mina. Muzyka nieco przycichła zwiastując zbliżającą się północ. Pogaduszki lekko przycichły. Tymczasem stali we trójkę przy oknach, które miały lekko uchylone lufciki, właśnie tyle, aby docierało powietrze oraz jednocześnie, aby nie było chłodno wewnątrz. Kręcili się także kelnerzy oraz kelnerki podając gościom kieliszki wypełnione szampanem.
- Proszę - podał Amandzie, Monice oraz wziął sam kielich bąbelkującego trunku.
Nagle muzyka znów stała się głośna a do pomieszczenia wkroczyło kilkanaście barwnych postaci niosące wielkie bukiety kwiatów.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/e4/c7/50/e4c75071aa505608c58a8e416e04ee34.jpg[/MEDIA]

Nagle poczuli jakby rzeczywiście trwał karnawał. Typowo weneckie kocie pary, zaczęły wirować na środku sali urządzając gościom palazzo niesamowity pokaz. Muzyka i kolorowe stroje, rzucające barwne bliki na ściany sali, sprawiały, że nagle znaleźli się w jakby w innym, magicznym świecie. Dźwięki i zapachy otumaniały. Więc gdy nagle tańczące pary zamarły i zgasły światła Amanda i Tomasso poczuli jakby, ktoś zatrzymał czas. Sekundy, które stały się godzinami oczekiwania i wtedy świat znów wybuchł barwami. Światła noworocznych fajerwerków rozświetliły pomieszczenie, a ich huk sprawiał, że serce przyspieszało. Sinclair wpatrywała się w ten pokaz jak zaczarowana. Na chwilę zniknął wibrator nadal drżący w jej wnętrzu. Liczył się tylko ten niesamowity pokaz i mężczyzna, w którego się wtuliła. Dodatkowo kompletnie zauroczony pokazem Tomasso zapomniał go trochę podkręcić. Odwrócił się do Amandy przechylając maskę tak, że mógł ją ucałować.
- Wszystkiego dobrego - uniósł dziewczynę oraz obrócił wokoło. Stojąca obok Monica czekała cierpliwie na swoja kolej oraz śmiała się wesoło widząc wirowanie Amandy.
Brytyjka ujęła go przyciskając dłońmi jego twarz do swojej i chwytając swymi wargami jego usta.
- Szczęśliwego nowego roku, kochanie.

Gdy postawił ją na ziemi okazało się, że ktoś zagarnął Monicę dla siebie. Najwyraźniej nie miała nic przeciwko bo obejmowała mężczyznę całując go gdy ten przyciskał ją nieco do ściany. Szczerze mówiąc do nich też się garnęli jacyś obcy, bowiem ludzie zaczęli składać sobie życzenia tak ogólnie. Owszem, bez całowania raczej, bowiem nawet jeśli ktoś ściągnął maskę na moment, potem zakładał ją. Były więc uściski, ale pocałunków raczej nie. Wszystko ponad pół godziny. Tymczasem za oknami waliły bengalskie ognie. Gdy tylko fajerwerki na zewnątrz ucichły, salę ponownie wypełniły światła i muzyka. Przebrane pary zaczęły wirować w tańcu by gdy wszyscy skupili na nich wzrok zatrzymać się nagle. Tomasso zauważył pomiędzy barwnymi kostiumami dziwny ruch,a chwilę później… nagie ciała. Tancerze i tancerki ubrani jedynie w maski przyłączyli się do postaci w typowo weneckich kostiumach. Rozpoczął się dziwny ale i bardzo lubieżny taniec, w którym artyści ocierali się o siebie. Chwilę cieszyli oczy widowni pokazem od którego krew przyspieszała w żyłach by wraz ze zmianą utworu zacząć porywać kolejne osoby do wspólnego tańca. Nagie “kocice” znajdowały sobie partnerów, a “kocury” - partnerki. Amanda przywarła ponownie do Tomasso. Początkowo Włoch przydębiał, później ugryzł się boleśnie, ażeby przekonać się, iż to nie jakiś sen. Wszystko wyglądało tak, jakby się znaleźli na jakimś szalonym przyjęciu cesarzy rzymskich typu Heliogabal, albo podobny harcerzyk.
- Eeee ... - wyrwało mu się niepewnie. Wujek Amandy musiał być niezły aparat oraz zaangażował tutaj mnóstwo osób. Początkowo myślał Tomasso, iż to tylko taki pokaz, orgiastyczny streep tease, ale nie! Kocurki oraz kocice porywały gości do tańca, aż się nie chce wierzyć, co było planowane jeszcze.
- Albo spadamy stąd czym prędzej, albo przyłączamy się, ale trzymając razem - szepnął jej do ucha oraz zastanawiając się, czy Amanda wiedziała wcześniej, jaki gust ma wspaniały wujek. Inna kwestia, iż rzeczywiście wyglądało to nieziemsko, noooo, ale czuł się przytłoczony oraz niepewny, dziewczyna właściwie również podobnie chyba.
- Myślę… że chętnie pospacerowałabym ulicami Wenecji. - Amanda uśmiechnęła się z wyraźną ulgą spoglądając na kochanka. Spodziewała się czegoś takiego. Ba! Była pewna, że niebawem przemieni się to w niewielką orgię w jednej z mniejszych sal. Na samą myśl poczuła jak dreszcz przemknął jej ciałem potęgując doznania od tkwiącego w jej wnętrzu wibratora. - Co ty na to?
- Tak, chodźmy, kochanie chodźmy - rzucił lekko nerwowo ogladajac się wokoło. tutaj było jakieś szaleństwo, chociaż jest faktem, że na ulicach także było szaleństwo. Korowody, tańczące osoby, strzelające ognie bengalskie. Jeszcze trochę, byliby wciągnięci do wirującego kręgu pokręconych ciał mnóstwa osób. - Czy twój wujek się nie obrazi? - upewnił się jeszcze podnosząc przypadkiem drgania urządzenia wewnątrz jej łona na wyższy poziom energii - bowiem jeszcze możemy zwiać do naszego pokoiku, wrócić zaś kiedy to się bardziej uspokoi - rozglądał się nad drogą do drzwi. Chyba najlepiej było boczkiem.
Amanda jęknęła cicho i oparła się o kochanka.
- To… to się raczej nie uspokoi. - przytuliła się do Tomasso obejmujac go i delikatnie pochwyciła swymi ustami jego dolną wargę. Zaczepnie tylko by nieco podrażnić się tak jak on drażnił jej wnętrze. - I ja się w ten sposób raczej nie uspokoję, wiesz?
Pewnie najbezpieczniej było przejść do jednego z bocznych pomieszczeń i przejść do jakiejś bocznej klatki schodowej, bo na tej głównej… cóż niektóre pary już korzystały z narastającego napięcia opierając się o poręcze, siadając na schodkach.
- Wobec tego chodźmy, najwyżej zatrzymamy się gdzieś po drodze oraz wcale nie chcę, żebyś się uspokoiła, Amando piękna - uśmiechnął się do niej, zaś jego palec zaczął skręcać oraz podkręcać energię urządzenia wibrującego. - Aczkolwiek wolałbym bardziej intymne warunki - przyznał - niźli ci państwo - wskazał choćby na najbliższą parę bok której przechodzili, która niemal przestała się wszystkim przejmować. Kobieta pochylona opierała się na okiennym parapecie, zaś pan miał nieco opuszczone spodnie oraz rozpięty rozporek. Takich dwójek, i nie tylko dwójek, było coraz więcej.
- Ja też. - Amanda zarumieniła się mocno spoglądając we wskazanym przez Włocha kierunku. Musiała jednak przyznać, że to co robił sprawiało, że sama miała ochotę unieść nieco suknię. Mocno chwyciła jego dłoń i poprowadziła w kierunku mniej oficjalnego wyjścia na uliczkę. Ciekawe, czy kiedy idą, owo wewnętrzne, wibrujące jajeczko odczuwa bardziej, czy mniej, przeleciało przez myśl Tomasso. Jednak przy takim tłumie obok innych ludzi oraz odgłosach, często bardzo intymnych, raczej nie było szans porozmawiać na jakiekolwiek tematy, poza takimi rzeczami typu: “idziemy”, “na prawo teraz” oraz tym podobne. Przynajmniej dopóki nie dotarli do owego wyjścia.
Jednak gdy tylko znaleźli się na mniejszej klatce schodowej. Najwyraźniej zapomnianej i opustoszałej, Brytyjka przywarła ponownie do niego całując go namiętnie. Czuła jak jej ciało szaleje, jak wilgoć opływa niewielkie urządzonko i zaczyna sączyć się na bieliznę.
- Kochanie… ja chyba… - Jęknęła głośno, a jej głos poniósł się echem po pustej, wyłożonej kaflami przestrzeni. - ja nie dam rady, dalej iść.
- Pragnę cię - wyszeptał Włoch, który obserwował reakcje Brytyjki oraz czuł, że jego południowa krew coraz bardziej się burzy. - Chcę ciebie, tutaj - nagle przywarł do niej przypinając ją do ściany oraz namiętnie całując. Jego prawa dłoń wślizgnęła się za nią obejmują pośladek dziewczyny oraz mocno go ugniatając. - Pragnę cię, tutaj - gwałtowne pocałunki wręcz odbierały dech, zaś penetrujący jej usta język mężczyzny wdzierał się głęboko.
Amanda przytaknęła, pociągnęła go jeszcze na dół i znaleźli się w niewielkim pomieszczeniu, znajdującym się tuż przy klatce schodowej. Musiało ono służyć na jakieś cele gospodarcze bo znajdowało się tu jedynie kilka zamykanych szaf i spory stół na środku. Wpadli niczym wirujący huragan nawet nie zatrzaskując za sobą drzwi. Pewnie tak czy siak nie byłoby tutaj nikogo, ale wtedy nie mieli nawet jak myśleć. Całując się namiętnie dotarli do owego stołu, nawet nie tak bardzo zakurzonego. Widać nie bywał tutaj nikt, ale służba standardowo czyściła pomieszczenie, nawet jeśli nie tak dokładnie jak resztę domu. Wpadli na ów rant stołu. Tomasso gwałtownie uniósł dziewczynę usadzając ją na nim, a potem pochylił się tak, że jej plecy oraz pupa ułożyły się na blacie, nogi zaś zwisały na dół. Całował ją gwałtownie, ale dłoń podwijała dół jej sukni odkrywając wilgotną bieliznę.
- Chcę cię, pragnę cię - szeptał namiętnie odsuwając się nieco oraz łapiąc za bok jej majtek. Ściągnął gwałtownie odrzucając gdzieś na bok oraz patrząc na wilgotne, błyszczące kropelkami płatki kobiecej intymności, spośród których wystawał niewielki sznureczek.
- Ja ciebie też.. To … to wszystko jest zbyt podniecające. - Amanda wpatrywała się rozpalonym wzrokiem w kochanka. - Weź mnie.. Proszę.
- Pragnę cię, kocham … - nie dokończył. Jego dłoń pobiegła w kierunku jej cudownego miejsca, chwyciła za sznureczek oraz zaczęła wyciągać urządzenie, które wibrowało ciągle w jej wnętrzu. Chciał ją wziąć na dziko, gwałtownie, niczym samiec samicę, ale jeszcze na tyle potrafił się opanować, iż nie wyszarpał tego jajeczka gwałtownie wiedząc, że to może spowodować ból. Nie chciał jej bólu. Chciał, żeby oszalała na chwilę z cudownej przyjemności. Wyciągał więc po chwili patrząc, jak jej wargi intymne pęcznieją wypuszczajac spomiędzy siebie spore jajeczko. Odrzucił je na bok. - Kocham cię - szybko rozpiął rozporek opuszczając go oraz obniżając bokserki. Jego naprężony penis wyskoczył spod spodenek niczym sprężyna. Jeszcze tylko chwycił jej nogi unosząc oraz rozciągając nieco. Kolejny ruch, pchnięcie mocne, posłała czub jego męskości ku głębinom pochwy. Tam, gdzie jeszcze przed chwilą było mechaniczne jajeczko, obecnie zastąpione prawdziwym ciałem.
Amanda krzyknęła gdy w nią wszedł.
- Tak dobrze… wspaniale! - Chwyciła się mocno blatu czując jak jej całe ciało napięło się przyjmując w siebie gorący, rozpychający się członek. - Tomasso.. Weź mnie.. Mocno… szybko. - Mówiła nieco nieświadomie, wijąc się na blacie stołu. On zaś słyszał te słowa. Nie docierały do niego poszczególne wyrazy, ale ich znaczenie jak najbardziej, odpowiadającego własnemu pragnieniu. Chciał ją wziąć niczym ogier bierze klacz, mocno gwałtownie, wśród obłędnych doznań, które przenikają rozkoszą wszystko. Jego biodra uderzały coraz mocniej, kompletnie niekontrolowane. Patrzył na jej oblicze, na falujące, drżące piersi pod wpływem każdego uderzenia, oraz, kiedy spojrzał niżej, na miejsce, gdzie wpijał się w nią. Poruszające się, drżące cudowne miejsce, pulsujące czerwienią, różem, gdzie wchodził niczym dzida. Wpijał się jak najgłębiej docierając swoimi biodrami do niej, czując jak głęboko jest, jak wręcz dociera do końcowej ścianki wewnątrz jej ciała. Potem wyszarpując prawie ażeby ponownie wejść.
- Amando … - jęknął czując że gwałtownie dochodzi, że jego nasienie zaczyna się zbierać, że czuje jak jeszcze bardziej sztywnieje wewnątrz niej. Właściwie biodra już same uderzały bez jakiejkolwiek kontroli, coraz mocniej! - Amandooo …! - krzyknął imię kobiety dochodząc oraz czując, jak wraz ze strzałem strzela czystą falą szalonej przyjemności.
- Ach Tomasso! - Brytyjka przyłączyła się do niego dochodząc z głośnym okrzykiem. Jej ciało wygięło się w mocny łuk, sprawiając że piersi niemal wysunęły się z mocno wykrojonej sukienki. On także dochodził do siebie krzycząc oraz przeżywając wspólne uniesienie. Wszystko jakoś zlewało się przez chwilę w coś pięknego. Wszystko! Wreszcie po jakimś, kompletnie nieokreślonym czasie zaczął widzieć, słyszeć, czuć względnie normalnie. Był jeszcze w niej, choć znacznie mniejszy niźli przedtem.
- Och kocham cię, Amando, to było, och … - kobieta sprawiała, Amanda, właściwie coś czego nie umiał powiedzieć, jednakże było, naprawdę było, absolutnie cudowne.
Brytyjka uniosła się na przedramionach i spojrzała na swojego kochanka uśmiechając się. Jej maska spadła z twarzy podczas któregoś z namiętnych ataków Włocha.
- Też cię kocham. - Powiedziała rozpalonym głosem. - Myślałam, że oszaleję przez to małe urządzonko.
- Czyli dobry wybór, bowiem zakładam, że owo szaleństwo byłoby przyjemne. Hm, chcesz chwilkę tutaj pozostać, czy jednak spacerek? - spytał Brytyjkę.
- Chyba wolę się przejść. Boję się, że jeśli znów trafimy na jakąś parkę… znów nabiorę ochoty. - Kończąc ściszyła głos do szeptu i rozejrzała się po pokoju. - Chyba gdzieś tu powinny być nasze płaszcze.
- Gdzieś tak, płaszcze - rozejrzał się wokoło. Faktycznie, pomieszczenie mogło być garderobą. Jako przewodnik widywał takie miejsca. Stół służył zapewne do wieszania ubrań na wieszakach i ich zdejmowania. Dodatkowo nieco dalej jajko ociekające jeszcze sokami intymnymi Amandy. Ponadto odrzucona niedaleko bielizna. - Chodźmy, płaszcze rzeczywiście trzeba ubrać. Ale reszta? - wskazał dziewczynie na bieliznę oraz wibratorek.
- Myślę, że skoro nie mamy gdzie tego umyć lepiej będzie zostawić. - Amanda uśmiechnęła się ciepło. Usiadła na stole i obejmując kochanka nogami pocałowała go namiętnie. Oddał pocałunek równie ciepło oraz uniósł ją stawiając na nogach.
- Wobec tego ruszajmy, miałabyś jakieś swoje ulubione miejsce? Choć pewnie wszędzie obecnie tłumy oraz huk sztucznych fajerwerków.
- Z przyjemnością dam się oprowadzić. - Amanda rozplotła nogi uwalniając kochanka i pomału zsunęła się ze stołu. Podeszla do pierwszej z szaf i otworzyła ją ukazując na światło szeregi starannie powieszonych płaszczy. - Chyba nie ta szafa.
- Którakolwiek. Sprawdzimy - jeśli tutaj były nasze płaszcze wśród wielu innych płaszczy, wreszcie powinniśmy je znaleźć. - Proponuję - powiedziałem sprawdzając kolejną - ażebyśmy nie wybrali się w okolicę Placu oraz wybrzeża. One są wszędzie tłoczne. Raczej nieco więcej swobody będziemy mieli na uliczkach starego miasta tam, gdzie byliśmy wcześniej na wyścigu. Jednak ogólnie dzisiaj wszyscy wylegli na ulice miasta.


- Chyba nie przeszkadza mi dużo ludzi, tak długo jak nikt obcy się do mnie nie dobiera. Są! - Amanda otwierając kolejną szafę znalazła ich płaszcze i od razu wydobyła je razem z wieszakami układając na stole.
- Wobec tego ubierzmy oraz wyjdźmy, ale chyba lepiej tak, żeby się nie natknąć na innych, albo przynajmniej ograniczyć spotkania. Amando, czy twój wujek nie obrazi się na nas? Wiesz bowiem, skoro opuszczamy wcześniej przyjęcie … - pojęcia nie miał, jak pan Sebastian reaguje na takie szybsze podziękowania za imprezkę oraz czy Brytyjce zależy na właściwych relacjach. Ostatecznie mogli przecież zamknąć się gdzieś oraz wyjść dopiero rankiem.
- Znając życie i tak zaszył się gdzieś ze swoją partnerką, albo nawet ich nie ma już w rezydencji. - Amanda nałożyła płaszcz. - Przyjdziemy tu może za kilka dni by porozmawiać, co ty na to? Sebastian jest wspaniałym człowiekiem tylko… uważa, że przyjęcia powinny szokować.
- Właściwie jeśli … dokładnie taki ma ogląd sytuacji, pewnie mu się udało - stwierdził Włoch ubierając się oraz tak trochę wahając się, bowiem jego nie tyle zaszokował rozmach, chociaż trochę również, przede wszystkim jednak sposób szokowania wybrany przez pełnego inwencji Sebastiana. - Cóż, chodźmy - podał ramię dziewczynie. - Wyprowadź nas więc na ulicę, potem chodźmy na miły spacer pod rozgwieżdżonymi niebiosami Wenecji.
Amanda poprowadziłą go w kierunku tylnego wyjścia na jedną z uliczek.
- Sebastian sam siebie nazywa współczesnym epikurejczykiem. Chwyta każdy dzień i chce dawać innym to co sam uważa za najprzyjemniejsze. - Brytyjka ujęła Włocha pod ramię gdy już znaleźli się na zewnątrz i odetchnęła mroźnym powietrzem.
- Wobec tego chodźmy - pominął odpowiedź dziewczyny. Póki co mężczyzna nie wiedział, co myśleć na ten temat. Amanda lubiła epikurejczyka, przeto po prostu Włoch zadowolił się takim cokolwiek ogólnym wyjaśnieniem.
Na ulicy było jasno. Oczywiście okna rzucały światło, oraz fajerwerki, które dalej strzelały wypełniając powietrze hukiem. Gdzieś na skraju zaułka widać było wałęsających się podpitych osobników podśpiewujących coś chyba fińskiego.
- Chodźmy tam na lewo, później nieco dalej. Ale wszędzie będzie trochę osób. Tą noc Wenecja nie śpi. Turystów ponadto przybyło mnóstwo.
- Ty prowadzisz. - Amanda z uśmiechem rozglądała się po zatłoczonym mieście. Może to dziwne ale podobała się jej taka Wenecja. Tłoczna, przystrojona, przepełniona emocjami. Dobrze się tu czuła, szczególnie teraz gdy miała u swego boku kogoś komu ufała.

Poprowadził poprzez znane oraz nieznane uliczki Wenecji. Jeśli piękna Brytyjka liczyła na samotność, to takiej możliwości nie było! Nie na weneckim Starym Mieście. Ale rzeczywiście najwięcej osób bawiło się na głównych placach oraz nadbrzeżnych arteriach. Węższymi uliczkami szło zdecydowanie mniej. Im bardziej zbliżali się do Pałacu Dożów tym więcej było w kanałach wody.
- Ocho, mamy solidny przypływ - stwierdził Włoch. Rzeczywiście, kiedy doszli na uliczki przy Placu wszystko było już zalane. Udało im się wejść podwyższonym pasażem. To co dostrzegli stanowiło prawdziwie wenecki spektakl.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/c3/62/fb/c362fb08d20520f5aa33308aab7deb28.jpg[/MEDIA]

Właściwie chyba nawet wody nie było dużo, ale plac pokrywała lekko rozbujana tafla, która sięgała mniej więcej po kostki solidnym tłumom.
- Tak jest sporo wody. - Amanda stanęła na, zamontowanej już na stałe, kładce. Jednak mimo iż jej nogi nie były zanurzone w wodzie i tak nazbyt szybko docierało do niej, że szpilki nie były zbyt trafnym wyborem jeśli chodzi o obuwie. Zadrżała nieco i przytuliła się mocniej do Włocha. - Jest pięknie ale.. Chyba będziemy musieli się zbierać.
- Chodźmy. Tutaj jest często plac zalany, zresztą sama wiesz, ale podoba mi się. Może chodźmy już do domu, napijmy się ciepłej herbatki?
- Najchętniej obejrzałabym cały pokaz. - Amanada miała problem by oderwać spojrzenie od sztucznych ogni i tego jak ich światła grały na zalanym placu i jasnych, rozrzeźbionych fasadach. - Tylko obawiam się, że będziesz mnie musiał później kurować. - Uśmiechnęła się do Tomasso.
- Wobec tego znajdźmy sobie jakieś miejsce oraz pooglądajmy. Pokaz zaczął się wcześniej, kiedy byliśmy jeszcze na sali pałacu Sebastiana. Teraz już upłynęło sporo czasu. Podczas karnawału widowiska trwałyby dniami, nocami, cały czas, teraz jest trochę mniejsze.
Poprowadził dziewczynę trochę na bok.
- Jest tam kamienica - wyjaśnił ukochanej - która jest otwarta oraz można tam pooglądać stojąc na korytarzu przy oknie jakiegoś piętra.
- Jak myślisz ile osób będzie w środku? - Amanda dała się poprowadzić w wybrane przez Viscontiego miejsce.
- Pojęcia nie mam, ale wątpię, żeby ktokolwiek, choć może są tacy sprytni. Mieszkańcy kamienicy oglądają ze swoich mieszkań, bowiem niby po co mieliby stać na jakimś korytarzu? Jednak jeśli niektórzy bawią się przyjmując gości, no to tacy mogą wychodzić wracajac. Pamiętaj Amando, że już jest dosyć późno.

Kiedy weszli niewielką bramą, ich oczom ukazał się elegancki, obszerny hol oraz prowadzące do góry schody.

[MEDIA]https://www.wroclaw.pl/files/nieruchomosci/kamienica-sachsow-006.jpg[/MEDIA]

Kamienica musiała być niedawno remontowana, bowiem pachniała czysta elegancją. Jednak tak, jak przypuszczał Tomasso, za niektórych drzwi dobiegały odgłosy wesołej zabawy. Krzyki po włosku, ale też niemiecku, muzyka, strzelające korki szampana oraz szereg zapijaczonych głosów, których nie dało się zrozumieć właściwie.
 
Kelly jest offline