Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2018, 10:20   #174
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Gdy kobiety znalazły się w pokoju markiza, gdzie obecnie były rzeczy Agnese, wampirzyca szybko odnalazła znaną ghulicy skrzynkę.
- Wypnij się i zsuń bieliznę. - Powiedziała ciepłym ale dominującym głosem. Gdy Gilla to zrobiła usłyszała rumor i dźwięk otwieranej fiolki z olejkiem. Po chwili kobieta poczuła pierwszą kulkę w swoim wnętrzu. Wampirzyca pocałowała jej pupę, tuż obok tylnego otworka. - Chcę byś poszła ze mną “wypełniona” .- Agnese wsunęła kolejną kulkę, mocno zraszając ją olejkiem.
- Ach! - zaskoczona ghulica krzyknęła aż. - Signora, jesteś perwersyjna - jęknęła, ale Agnese dostrzegła na jej szparce kropelki intymnego soczku. Chyba jej się to podobało, a może nie? Jednak wypełniała wszystkie polecenia swojej pani. - Kiedy się chodzi - wydyszała ghulica. - To bardzo podnieca.
- Czyżbyś sprawdzała
? - Agnese bez skrupułów wciskała kolejne kulki, całując jędrne pośladki Gilli. Raz na jakiś czas kąsała ją delikatnie swymi kłami.
- Tylko na terenie mojego dawnego domu. One mnie naciskają tam, przy każdym ruchu - wydyszała.

Pierwsze kulki jeszcze były mniejsze, przeszły więc bez problemów. dopiero te należały do tych większych. Agnese mimo iż narzuciła duże tempo, jeśli chodzi o wypełnianie swojej sługi, była bardzo ostrożna. Każda kolejna kulka była mocno skrapiana olejkiem, a paluszki jej drugiej dłoni delikatnie masowały otworek by rozluźnić jego mięśnie. Jednak nie zważając na jęki Gilli, wampirzyca nie zatrzymywała się, póki jedynym wystającym elementem nie pozostał stożkowy ogonek.
- To jesteśmy gotowe. - Wymruczała, czując że ją samą podniecił cały proces. Ghulica tymczasem ciężko oddychała. Podczas wciskania ostatniej kuleczki wręcz mocno jęknęła z bólu, ale teraz to nie były takie odgłosy.
- Podniecają mnie - jęknęła głośno, kiedy wyprostowała się oraz przeszła kilka kroczków.
- Dobrze, lubię cię podnieconą. - Agnese uśmiechnęła się. Patrząc na swoją sługę zaczynała czuć dziwną pokusę by samej to wypróbować. - Może innym razem… - Zaczęła, ale rozmyśliła się. - Idziemy?
- Tak, ale proszę, nie szybko
- poprosiła Gilla ruszając ostrożnie, albo przynajmniej starając się tak ruszać.
- Na twoje szczęście damy nie biegają. - Mrugnęła do niej. Agnese spokojnym krokiem opuściła sypialnię. - Ktoś jeszcze idzie z nami? Czy bierzemy karocę?
- Nie wiem, czy mogę usiąść w takim rynsztunku
- wyznała Gilla. - Jest głęboko oraz, Agnese - nazwała swoją panią po imieniu - ja zaczynam cieknąć.
- Jeśli jechałybyśmy karocą, mogłabym sprawdzić
. - Powiedziała spokojnym głosem Agnese, jednak ghulica bez trudu rozpoznała w tym głosie nutkę rozbawienia i podniecenia.
- Jedźmy więc karocą - powiedziała Gilla ciężko oddychając. - Och proszę, ja cieknę, proszę, weź mnie w karocy. Muszę - jęknęła, zaś Agnese faktycznie widziała, jak bardzo jest podniecona.
- Moja droga, jesteśmy na korytarzu. - Agnese obejrzała się na Gillę. Uśmiechnęła się do niej ciepło.

Gdy zeszły na parter wydała polecenia by przygotowano karocę. Cierpliwie czekały aż słudzy przygotują powóz… no może Agnese czekała cierpliwie. Borso oddelegował do ochrony kilku wojaków i po dłuższej chwili mogły ruszyć w kierunku karczmy. Agnese rozsiadła się wygodnie na ławie, wyłożonej poduchami.
- Chcesz mi pokazać, co tak bardzo ci cieknie? - Powiedziała rozbawionym głosem, w którym już bez trudu dało się wyczuć podniecenie.
- Moja szparka - jęknęła Gilla, która usiadła jakimś dziwnym bokiem. - Zobacz, proszę - ustawiła się jakoś dziwnie, żeby nie naciskać bezpośrednio na pośladki oraz zdjęła dolną część stroju. Jej tylna dziurka była czerwona mocno, ale cipka po prostu wręcz spływała sokiem intymności. Agnese wręcz widziała, jak ghulica raz po raz odruchowo napina mięśnie, co oczywiście tylko jeszcze wzmagało działanie bodźców. - Ja nie mogę tak iść - wyjęczała.
Agnese poklepała swoje kolana.
- Połóż się tutaj, jak do klapsa.
Gilla uczyniła to natychmiast układając się na kolanach signory.
- Jestem posłuszna, pani.
Wampirzyca pomalutku wsunęła swój paluszek w jej szparkę.
- Ach - ghulica jęknęła, szczególnie kiedy palec wampirzycy znalazł wypukłość powodowaną przez kuleczki.
- Rzeczywiście jesteś mokra. - Agnese gładziła jednak delikatnie drobną tareczkę w jej wnętrzu, unikając najwrażliwszych miejsc. - Wydaje się, że sprawia ci to wielką przyjemność, moja droga.
- Tak, bardzo, ja po prostu, kiedy chodzę, och, Agnese, ja szaleję
- rzeczywiście ghulica wręcz ociekała, ruszała biodrami, próbowała coś zrobić, żeby wampirzyca sięgnęła głębiej.

Tymczasem konie pędziły ku gospodzie. Na wybojach palec wampirzycy, poruszał się w nieregularny sposób we wnętrzu Gilli.
- Ale… - Agnese wsunęła drugi paluszek i zaczęła mocno pieścić guziczek ghulicy. - ..nie dam ci wyjąć kulek, aż do powrotu do pałacu.
Gilla głośno westchnęła.
- Ach, signora - jęknęła głośno mocniej ruszając biodrami. - To mnie podnieca, ja oszaleję przez panią. Aaa! - krzyknęła nie mogąc już wytrzymać napięcia, aż któryś z ochrony spytał, oczywiście z zewnątrz nie zaglądajac do środka powozu.
- Wszystko w porządku, signora?
Wampirzyca wyszczerzyła się.
- Drzazga. Gilla wbila sobie drzazgę. - Powiedziała rozbawionym głosem wsuwając trzeci palec. Teraz już poruszała nimi mocno, rozpychając się we wnętrzu kobiety. Gilla ruszała pupa coraz mocniej. Była napięta niczym struna. Trzymała w ustach dłoń, żeby ponownie nie krzyczeć, ale widać było, że zaczyna już szaleć, że nawet przez chusteczkę słychać jej jęk, gwałtowne wyprężenie ciała podczas orgazmu oraz wzmożony soczek na pieszczących jej szparkę dłoniach wampirzycy.
- Signoraaa … - wyjęczała jeszcze padając na siedlisko. Jak zwykle Gilla. Olbrzymia rozkosz powaliła mocarną ghulicę.
Agnese rozcięła palec u swej dłoni i wsunęła go między wargi Gilli.
- Moja droga… chcę byś ze mną poszła. - Powiedziała wysuwając wszystkie paluszki poza jednym i już delikatnie gładząc wnętrze szparki.
Krew pobudziła ghulicę. Ciężko oddychała, zaś jej szparka drgała w takt ruchów Agnese.
- Signora, to jest …- nie dokończyła.
- Jakie? - Spytała z zaciekawieniem Agnese.
- To jest szalone. Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Chcę ci jak najlepiej służyć, ale nie mogę być twą tarczą, kiedy jestem tak przez ciebie … podniecana.
- Bądź mi więc dziś ozdobą i kochanką, dobrze
? - Powiedziała, wysuwając ostatni paluszek. - Za dnia będziesz mi tarczą.
- Kim zechcesz, signora
- Gilla pewnie usiłowała się opanować, ale średnio jej to wychodziło. Tyle, że konie zatrzymały się, zaś głos woźnicy zawołał.
- Signora, jesteśmy!
Wampirzyca klepnęła delikatnie pośladek Gilli.
- Zbieramy się moja piękna.

Ghulica powoli podniosła się. Poprawiła strój. Była cały czas podniecona, ale starała się panować. Chodziła jednak dosyć sztywno, co Agnese bez trudu zauważyła.

Gospoda była prowadzona przez Niemców, jak wiele zresztą przybytków rzymskich. Język niemiecki słychać było także wśród gości.


Jacyś ludzie siedzieli przy stołach, rozmawiali, grali kartami. Bawili się kośćmi. Jakiś minstrel przygrywał. Zwyczajna karczma, choć dosyć przyzwoita. Agnese bez trudu wypatrzyła karczmarza i podeszła tam powolutku, umożliwiając spokojny marsz Gilli.
- Witam, szukam Pana Contarini. - Powiedziała z uśmiechem.
- Aaa, signor kapitan. Proszę, proszę. Jest na piętrze, pod dwójką. Chyba ma właśnie towarzystwo. Zapowiedzieć panią, poprosić, żeby zszedł, czy sama pani trafi? - spytał uśmiechając się.
- Proszę nas zapowiedzieć. - Agnese zerknęła na Gillę, upewniając się czy daje sobie radę.
Kaczmarz zniknął obiecując, iż to uczyni. Faktycznie wampirzyca dostrzegła, iż idzie na górę oraz stuka do jakichś drzwi mówiąc coś. Gdyby karczma nie była pełna gwaru bez problemu usłyszałaby każdy tekst, jednakże tutaj mnóstwo osób ze sobą rozmawiało. Baa, nawet jakiś elegancki goguś podszedł do niej.


Doskonale ubrany, pełen stylu, ewidentnie szlachcic, który przybył z krajów cesarstwa, bowiem mówił po włosku z niemieckim akcentem.
- Ochsz, sygnora, jestem freiherr von Braunstick. Zapraszam phanią na kielich cympryjskiego wina - widać było, iż nie zna dokładnie języka oraz trochę łamie sobie język przeznaczając niektóre słowa. Woniał winem oraz czosnkiem. Wydawał się wyraźnie rozbawiony oraz naprawdę pewny.

Gilla tylko zerknęła na wampirzycę, czy ma się tym zająć. Niemiecki baron, bowiem właśnie taki tytuł oznacza słowo freiherr, nie zauważał jej oraz wyraźnie usiłował przypodobać się Agnese. Bowiem uśmiechał się do niej wyraźnie, jakby odruchowo prezentując swoje pierścienie złote.

- Jakie to miłe z Pana strony. - Agnese odgarnęła kosmyk włosów pokazując mężczyźnie pierścień od markiza. - Gdyby nie to, że obiecałam narzeczonemu iż wrócę zaraz po spotkaniu, na pewno bym skorzystała z możliwości miłej rozmowy.
- Czyż nie mógłbym zastąpić owego szczęściarza
? - podkręcił dumnie wąsa baron.
- Nie przyjęłabym zaręczyn gdyby ktokolwiek mógł mi zastąpić markiza di Colonna. - Powiedziała z uśmiechem.
- Nie znam owego pana, zapewne jest wspaniałym mężczyzną, jeśli uzyskał pani słodki uśmiech. Proszę mi jednak pozwolić zalecać się do pani. Gwarantuję, że będę nie gorszy pod jakimkolwiek względem.

Kiedy rozmawiali tak, podszedł do nich karczmarz w towarzystwie innego mężczyzny. Był wysoki, elegancko ubrany, właściwie bardzo bogato oraz nieco chwiał się idąc. Nie ze względu na alkohol, ale przypominało to chód marynarzy, którzy lata spędzają na pokładach statków. Mężczyzna był brodaty, w sile wieku.


Spojrzał pytająco na karczmarza, niewątpliwie dlatego właściciel gospody usłużnie wyjaśnił.
- Szlachetna pani chciała z panem rozmawiać.
Mężczyzna spojrzał więc bystro na signorę. Skłonił się lekko, właśnie tak jak wypadało przed damą.
- Witam signorę, jestem kapitan Contarini z Wenecji. Życzyła sobie pani widzieć ze mną. Mógłbym zaprosić wobec tego panią na lampkę wina, przy którym będziemy mogli spokojnie porozmawiać?
- Przyznam, że pora dla mnie odrobinę zbyt późna na wino ale z przyjemnością porozmawiam
, - Agnese uśmiechnęła się do kapitana - drogi kuzynie.
- Kuzynie? Ach, czyżbym miał przyjemność z kuzynką Agnese, której nigdy nie widziałem, lecz wiele słyszałem
? - ujął dłoń wampirzycy w eleganckim geście.
Wampirzyca podała dłoń na której zalśnił pierścień rodu Contarini.
- Przybyłam zgodnie z zapowiedzią. - Powiedziała cały czas uśmiechając się. - Towarzyszy mi moja przyboczna Gilla. - Wskazała na stojącą za sobą ghulicę.
Kapitan skłonił się także przed nią, aczkolwiek znacznie swobodniej.
- Wybacz, kuzynko …
- Czy pozwoli mi się pan zalecać do swojej krewnej
- wparował nagle niemiecki baron.
- Przepraszam moja droga, czy znasz tego pana? - zdziwił się kapitan pytając wampirzycę.
- Właśnie poznałam. Freiherr von Braunstick upiera się zalecać do mnie mimo iż jestem zaręczona. - Powiedziała spokojnie.
- Niemiec, więc idiota.
- Panie, to obraza
! - wrzasnął baron.
- Nie, to diagnoza - odparował kapitan.
- Zapłaci mi pan za to!
- Bardzo chętnie. Wyznaczy pan czas oraz miejsce, zaś teraz proszę nie przeszkadzać. Narzuca się pan kobiecie będącej pod moją ochroną
- bezceremonialnie odepchnął go prowadząc Agnese do loży na boku gospody. Baron chwilę stał nieruchomo. - Wybacz kuzynko, że byłaś świadkiem takiej sceny, ale ten osobnik od dawna mnie już denerwował, zaś numer z zalecaniem widziałem chyba dziesiąty raz w jego wykonaniu w tej karczmie, a jestem tutaj dopiero od sześciu dni. Uznałem więc, iż należy się zacnemu freiherrowi nauczka.
Poprowadził ją do krzesła odsuwając tak, by mogła usiąść. Agnese zajęła miejsce.
- Rozumiem że ten jegomość cię drażnił jednak nie chciałabym byś ryzykował życiem z mojego powodu. - Powiedziała całkiem poważnie.
- Dziękuję, signora, ale przypuszczam, że to będzie dla mnie raczej przyjemność, później zaś postawię wszystkim wino, znaczy tym Niemcom, którzy mogliby poczuć się urażeni moimi słowami. Będzie wszystko dobrze. Przepraszam, że cię niepokoiłem w ogóle swoim listem oraz doskonale wiem, że weneccy i florenccy Contarini to dwa stosunkowo odległe skrzydła krewnych, ale jesteśmy rodziną, rodzinne zaś więzi warto pielęgnować, nawet jeśli powiązanie nienajbliższe. Dlatego właśnie, bez jakichkolwiek intencji, kiedy dowiedziałem się, iż przebywasz na terenie Rzymu, postanowiłem cię poznać - mówił spokojnie wpatrując się przenikliwie. Wydawał się bardzo dobrym obserwatorem.
- Ach, to żaden problem. Cieszę się widząc rodzinę na obcej ziemi. - Powiedziała uśmiechając się ciepło. - Bardzo żałuję, że nie mogę cię ugościć w pałacu mego narzeczonego, może moglibyście się wtedy poznać. Jednak po ostatnim ataku jest to jeden wielki plac budowy.
- Ach słyszałem. Przypuszczam, że cały Rzym słyszał. Mówiono wręcz, że odbyła się regularna bitwa oraz że po obydwu stronach brało udział co najmniej tysiąc najemnych żołnierzy, nawet z jednostkami artylerii. Zwały trupów wielu rannych oraz sama wiesz, co plotki mogą przy takich sprawach wymyślić. Wszyscy zgodnie oceniają, że to największe starcie tego okresu najczęściej przypisując to polityce. Znaczy podobno markiz stanowi opozycję dla frakcji hiszpańskiej, która postanowiła usunąć wspomnianą przeszkodę. Ale to jedynie plotki, bowiem są takie, które nawet przypisują udział sił nadprzyrodzonych
- uśmiechnął się niezwykle pobłażliwie nad fantazjami prostaczków.
- Nie mamy tysiąca najemnych żołnierzy w pałacu, więc te informacje z pewnością są wyolbrzymione. - Powiedziała z uśmiechem Agnese. Pałac nie pomieściłby tylu uzbrojonych ludzi, do tego służby i samej rodziny i gości, więc wyolbrzymienie było raczej oczywiste. Choć w sumie kto wie ile było zombie na zewnątrz. - Będąc w środku nie odczuwałam też skali starcia, ale myślę, że większość szkód wynika przede wszystkim z tego, że pałac to nie forteca. Choć przyznam że ciekawe jest iloma plotkami obrosło to toż całkiem niedawne starcie. Ale pozwól kuzynie, że zmienię temat. Co sprowadza cię do Wiecznego Miasta?
- Nawet jak nie tysiące to musiało być sporo
- spojrzał na nią taksująco. - Podszedłem sobie w tamte okolice, a naprawdę mam doświadczenie w tych sprawach. Obrońców liczby nie znam, ale napastników było na pewno co najmniej kilka setek, biorąc pod uwagę stosy ciał. Dlaczego natomiast przyjechałem. Jestem kapitanem swojego statku, bowiem - uśmiechnął się - cóż innego mogliby robić Wenecjanie. Zajmuję się transportem pielgrzymów do Palestyny. Obecnie ze względu na całe to zamieszanie, interes troszeczkę podupadł. wybrałem się, żeby dowiedzieć się, jak będzie przy nowym papieżu oraz ewentualnie czy nie ogłosi próby jakiejś kolejnej krucjaty. Dla każdego kapitana pływającego po tamtych rejonach, takie informacje to podstawa działalności.
- Rozumiem
. - Agnese przytaknęła. - Co do atakujących… w pałacu mamy dobrze wyszkolony, zaufany, uzbrojony oddział, a wiesz kto najczęściej atakuje pałace... pospólstwo liczące na łatwy zarobek. W pewnym momencie miałam nawet wrażenie, że w panice rzucili się sami na siebie. - Powiedziała wzruszając ramionami. - Mam nadzieję, że wybór papieża uciszy odrobinę to zamieszanie.
- Oby
- kapitan nie podejmował dyskusji na temat atakującego pospólstwa. Skoro był osobiście, widział zwały trupów, pewnie dostrzegł, że wśród pospólstwa było także sporo regularnych żołnierzy. Jednak nie wtrącał się w sprawy kuzynostwa. - Papieża kiedyś wreszcie wybiorą, obecnie słychać jedynie, iż się ostro kłócą.
- No niestety przy mnogości frakcji w Rzymie, kłótnie są nieuniknione
. - Agnese westchnęła ciężko. - Przyznam, że troszkę egoistycznie liczę na to iż się pospieszą, bo czekamy z wyborem daty ślubu, na zakończenie obrad.
- Ooo, wobec tego pozwól, że pogratuluję. Planujecie zostać w Rzymie, wyjechać
? - pytał zainteresowany.
- Dziękuję. Z pewnością jakiś czas pozostaniemy w Rzymie. Jednak sami jeszcze nie jesteśmy pewni. - Powiedziała uśmiechając się ponownie. - Mam swój pałac we Florencji, markiz posiada jeszcze inne włości. W obliczu tego całego zamieszania, skupiamy się bardziej na tym by utrzymać palazzo Venezia.
- Także będę jakiś czas jeszcze w Rzymie prowadząc interesy. Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze spotkać. Oraz liczę na zaproszenie na ślub. Wybacz wpraszanie się, ale po prostu cieszę się, że moja krewniaczka odnajduje swoje szczęście.
- Z przyjemnością Cię zaproszę, jak tylko w końcu uda mi się ustalić jakieś szczegóły. Niestety zbyt wiele zależy od konklawe
. - Powiedziała odrobinę smutno. - Do tego kolejne ataki uniemożliwiają mi jakiekolwiek przygotowania.
- Faktycznie, to akurat kiepsko. Jeśli mógłbym ci się przydać, powiedz. Rodzina musi się wspomagać.
- Och, może to dziwne pytanie. Ale szukam jakiegoś drobiazgu dla siostry markiza. Ma niebawem urodziny i chciałabym jej podarować coś wyjątkowego
. - Agnese pamiętała, że Sophie chciała ich portret ale czułaby się dziwnie nie dając jej nic więcej.
- Hm, znam osoby zajmujące się lewym handlem orientalnymi towarami. Cypr, Grecja, Palestyna, Egipt. Jeśli siostra markiza lubi takie klimaty … - zawiesił głos patrząc pytająco na swoją krewniaczkę.
- Ach.. Panna di Colonna jest nadzwyczaj skromną i delikatną osóbką. - Agnese machnęła dłonią, dając znak że raczej nie chodzi o nic bardzo ekstrawaganckiego. - Jest bardzo oczytana.
- Hm, lubi dawnych tam wiesz, Ksenofonta, Platona oraz takich? Mógłbym dostarczyć kilka pozycji, które nie są łatwo osiągalne. Wróć, które są właściwie nieosiągalne, chyba, iż się wie, gdzie szukać.
- Z pewnością by ją zainteresowali
. - Ucieszyła się Agnese. - Co prawda nie wiem czy wykonalne byłoby bym otrzymała ten prezent jutro… - Dodała smutniejąc. Mieli obchodzi urodziny za 4 dni od rozmowy, jakby nie patrzeć to było już następnego dnia. Nawet nie wiedziała czy uda się przygotować pałac na tę okazję.
- Jutro? Mogę spróbować, aczkolwiek nie obiecuję białych kruków, lecz coś interesującego na pewno. Popytam owych kilku znajomków, niewątpliwie mają coś interesującego do sprzedania za dobrą cenę. Ale jak uda mi się już znaleźć coś odpowiedniego, jak się spotkamy?
- Gdyby była taka możliwość przysłałabym do ciebie Gillę
. - Agnese zerknęła z uśmiechem na swoją ghulicę. - To jedna z najbardziej zaufanych mi osób.
- Dobrze - kapitan spojrzał na kobietę dobrze zapamiętując jej oblicze. - Wobec tego jutro po południu powinienem już mieć to, co cię interesuje. Wiesz, miło zobaczyć od czasu do czasu kogoś normalnego, kto dla odmiany jest jakąś rodziną - westchnął popijając wino.
- Spytam Sophie, jeśli uda nam się zapanować nad pałacem na tyle by rzeczywiście coś urządzić, byłoby mi bardzo miło gdybyś się pojawił.
- Spokojnie, nie chcę cię krępować, ani markiza, czy jego rodziny. Ot po prostu zastanawiałem się, jaka jesteś. Kiedy wcześniej cię nie znałem. Zastanawiałem się po prostu. Wyszło po spotkaniu bardzo dobrze
- wyjaśnił uśmiechnięty. - Wybacz szczerość - dodał.
- Cieszy mnie to. - Powiedziała całkiem szczerze. - Przyznaję, że obawiałam się ostatniego spotkania. Tak ciężko teraz znaleźć ludzi, którym można zaufać, a już miło z nimi porozmawiać!
- Zaufać? Ach, tacy jak my, wiele mówią o zaufaniu, ale ufają jedynie tym, których się sto razy sprawdziło
- jego spojrzenie było bystre, jakby oceniał Agnese. Czyżby potrafił czytać charakter? Niektórzy ludzie mieli odpowiednie doświadczenie oraz zdolności takie.- Jednak tym razem oczywiście bardzo chętnie ci pomogę zdobyć teren oraz może zdobędę twoje zaufanie, a ty moje - chyba niespecjalnie uwierzył jej w te opowiadanie dotyczące słabości obrony pałacu.
- Och dużo łatwiej buduje się zaufanie lub je traci w trudnych czasach, więc może nie będzie potrzeba aż 100 prób. - Powiedziała z uśmiechem. - Obawiam się, że jest już odrobinę późno i powinnam wracać do pałacu.
- Rozumiem. Potrzebujesz eskorty? Normalnie odprowadziłbym każdą kobietę bez namysłu. ty jednak przyszłaś sama z przyboczną tylko. Przypuszczam więc, iż masz swoje sposoby, żeby dostać się bezpiecznie do pałacu
- pewnie myślał, iż niedaleko czeka eskorta. Stanowczo bystry był.
- Przyjechałam karocą obstawioną przez żołnierzy. - Powiedziała Agnese. - Ostatnio rzadko opuszczam pałac bez takiego wsparcia… nie chyba nie opuściłam go ani razu bez ludzi. - Dodała smutniej.
- Wiadomo kuzynko - przytaknął mężczyzna - chyba nikt, kto ma choć trochę własnych środków nie wychodzi bez eskorty. Czyli przyślesz mi Gillę popołudniu po książki? - powtórzył ustalenie.
- Tak. - Potwierdziła podnosząc się od stołu. - Cieszę się, że mogłam cię poznać.
Uniósł się całując jej dłoń.
- Wobec tego arrivederci kuzynko. To było miłe spotkanie. Bardzo miłe - wydawał się rozluźniony, ale Agnese była przekonana, iż za tymi rubasznymi, choć uprzejmymi słowami czai się bardzo bystre spojrzenie.
- Dla mnie również. - Agnese uśmiechnęła się szerzej. Dygnęła lekko przed kuzynem i wraz z Gillą opuściła karczmę. Gdy wróciły do karocy opadła zmęczona.
- Dawno już mnie nikt tak nie lustrował. Jak się czujesz? - Wyciągnęła dłoń w stronę Gilli. Gdy kobieta nachyliła się, sięgnęła do dołu jej ubrania i go zdjęła. Karoca ruszyła zmuszając ghulicę by uklęknęła okrakiem ponad kolanami signory. Agnese sięgnęła do jej tylnego otworka i delikatnie przesunęła palcem po jego krawędzi.
- Ach, pytasz, signora o swojego krewnego oraz moje odczucia po spotkaniu - Gilla głośno wciągnęła powietrze oraz przełknęła ślinę - czy o moją pupę?
Ghulica oczywiście miała wewnątrz siebie to coś niezwykle miłego oraz dziwnie frustrującego. Tyłek miała rzeczywiście nabrzmiały nieco przy otworku, jednak jej szparka była mokra, bardzo mokra.
- Opowiedz mi o swoich odczuciach, a twój tyłeczek sam mi powie jak się czuje. - Agnese pokręciła ogonkiem od kulek i jednocześnie zaczęła pieścić płatki Gilli.
- Wydaje mi się, och, signora - Agnese czuła jak ghulica przebiera nogami, jak zaciska oraz rozluźnia uda, zaś jej szparka zaczyna być jeszcze bardziej mokra. - Proszę, nie teraz - wyszeptała chwytając się ściany.
- Nie teraz rozmowa, czy nie teraz pieszczoty? - Spytała wampirzyca z zainteresowaniem.
- Rozmowa - wyszeptała Gilla. - Pieszczoty, nie chcę nie mogę się im oprzeć, pani wie …
- Wiem
. - Agnese wsunęła paluszki w szparkę ghulicy i oparła je na kulkach, odznaczających się na cieniutkiej ściance, po czym pomalutku wyjęła pierwszą. - Ostatnią wyjmę, gdy dojedziemy do pałacu, co ty na to?
- Tak pani - ghulica nie miała siły się oprzeć. Agnese czuła jak rozłożyła bardziej nogi chcąc ułatwić Agnese dostęp do swojej cipki. Uzależniona była od pieszczot swojej ukochanej signory Contarini. - Możesz robić ze mną wszystko, pani, wiesz to signora.
- Rozepnij górę
. - Agnese wydała polecenie, a sama zabrała się za pieszczenie szparki Gilli. Rozsuwała w niej palce, przesuwając nimi po kulkach i rozpychając się w wilgotnym wnętrzu. Jej druga rączką delikatnie pieściła tylni otworek by po chwili wydobyć kolejną kulkę.
- Aaa - głośno jęknęła ghulica. Agnese czuła przez chwilę boleść wewnątrz jej ciała. Faktycznie właśnie te kulki były największe. Jednak pomimo bólu jej szparka pokryła się kolejnymi kropelkami. Próbowała zdjąć górę, ale drżała, jej ciało drgało rozkoszą. Jęczała, oddychała ciężko. Wreszcie zrzuciła kubrak i koszulę, zaś jej uwolnione piersi podskoczyły, kiedy powóz wjechał na jakiś wybój.
Wampirzyca pochwyciła jeden z sutków w usta i zaczęła go mocno ssać, kontynuując swoją zabawę. Po dłuższej chwili pieszczot pupę opuściła kolejna kulka, a Agnese dopadła do drugiej piersi.
- Ach - twarz ghulicy wyrażała wręcz oszołomienie rozkoszą. sutki jej gwałtownie twardniały poddane pieszczotom wampirzycy. - Uwielbiam to - jęknęła Gilla dokładnie kiedy kolejna kuleczka wychodziła na zewnątrz.
Agnese wypuściła pierś z ust, jednak dalej miętosiła wnętrze ghulicy. jej paluszki zaczęły poruszać się powoli góra dół, na razie nieśmiało. Wampirzyca ukryła twarz między piersiami Gilli.
- Uwielbiasz to… czy uwielbiasz mnie? - Spytała lekko żartobliwie, czując jak twa urocze cycuszki ocierają się o jej policzki.
- Signora, uwielbiam ciebie i uwielbiam, jak mi to robisz - Gilla wiła się na jej paluszkach. - Jesteś najwspanialsza, lepsza niżeli jakikolwiek mężczyzna.
- Odnoszę wrażenie, że lubisz jak cię dręczę
. - Agnese wyjęła kolejną kulkę i ponownie zaatakowała jedną z piersi Gilli. Jej palce już pewnie poruszały się góra-dół.
Ghulica jęczała, próbowała coś powiedzieć, ale po prostu nie mogła. Spróbowała wreszcie tytanicznym wysiłkiem.
- Tak, lubię, paniiiiiiii
Biodra kobiety poruszając się nabijały ją mocniej, ponadto jeszcze wóz jechał poruszając się, chwiejąc mocno, podskakując na większych kamieniach. Dręczona ghulica zbliżała się do chwili, kiedy nie będzie mogła się powstrzymać przed krzykiem. Agnese wyjęła kolejną kulkę wgryzając się w pierś Gilli.
- Ach, ach ach! - ghulica krzyczała, po prostu już nie mogła, dotarła do szczytu odporności, zaś rozkosz uderzyła jej ciało niczym szalona.
- Signora, co się dzieje, na pewno wszystko dobrze? - wojownik osłony zaniepokoił się nie na żarty.
Wampirzyca wysunęła kły i zalizała drobne ranki.
- Wszystko dobrze. Kiedy dotrzemy? - Spytała, wyjmując kolejną kulkę. Zostały na jej dotyk jeszcze z cztery.
- Jesteśmy już prawie pod, właśnie wyjeżdżamy na plac - odkrzyknął jej. Skoro signora twierdziła, że jest dobrze, to mu wystarczało. Obowiązkiem wojownika eskorty jest ochrona, zaś cała reszta obojętna.
 
Kelly jest offline