Administrator | Woda w okolicach portu nie zachęcała do kąpieli. A Ramas, będąc rybą, uciekłby z tego miejsca jak najdalej.
- Ale piękna okolica - powiedział do Khalima, nie ukrywając ironii. - Nie sądzę, by Hena zawędrowała w te strony.
Khalim rozejrzał się wokół z wyrazem lekkiego niesmaku, po czym spojrzał w górę. Z nieba sfrunął jego jastrzębi chowaniec, który następnie przysiadł mu na ramieniu, po czym wydał z siebie serię dziwacznych dźwięków, które jednak zaklinacz wydawał się rozumieć. - Srebrzysto Skrzydły nie widział tutaj naszej zguby więc chyba darujemy sobie kąpiel i wrócimy do miasta…. - przytaknął sarkastycznie towarzyszowi. - A pani dziękujemy za propozycję, nie szukamy tego rodzaju wrażeń tylko pewnej osoby, bladej czarodziejki o imieniu Hena - odparł brzydkiej ladacznicy, unosząc brew.
- Informacje kosztują, słodziusieńki... - Powiedziała kobieta, po czym się zaśmiała prawie jak jakaś wiedźma, na końcu zaś zakaszlała ze słyszalną flegmą w gardle. Wyciągnęła w oczekiwaniu dłoń w stronę Khalima. - Masz trochę grosza przyjacielu? Wiesz że mnie się one nie trzymają… - Zaklinacz z westchnieniem zwrócił się do Ramasa.
- Rozrzutny jesteś, wiem - stwierdził z udawanym skutkiem Ramas. - Chociaż z drugiej strony... przynajmniej nikt cię nie okradnie. Masz... - podał kompanowi sztukę złota. - Ale to ty ją zabijesz, jak się okaże, że nas oszukała
- Dziękuje, ale nie mówmy na razie o zabijaniu i podobnych przykrych rzeczach….- Khalim teatralnie przewrócił oczami… Jestem pewien że ta dama nie planuje nas oszukać, prawda? - stwierdził, podając jej sztukę złota.
- Znowu na mnie zwalasz brudną robotę - mruknął niechętnie Ramas. - Słuchamy więc...
Kobieta wzięła monetę od Khalima, po czym schowała ją sobie pakując w dekolt, gdzieś w zakamarki prawej piersi. Uśmiechnęła się przy tym wielce obleśnie do obu mężczyzn.
- No więc panowie… takiej tu nie było - wypaliła, po czym cofnęła się o krok, widząc miny rozmówców - Zanim mnie nawet któryś z was dotknie, mówię prawdę! Nie było tu takiej, a ja tu jestem już od paru godzin, więc skoro takiej tu nie było, to… nie było! Znaczy się, tu nie zaglądała, inaczej bym ją widziała i wam o tym powiedziała. Więc kimkolwiek jest ta czarodziejka co ją szukacie, tu do portu nie zaglądała - Babsztyl uśmiechnął się szeroko, ukazując pożółkłe zęby.
- Nie tak szybko moja pani. - Khalim również uśmiechnął się, pokazując uzębienie w dużo lepszym stanie.
- Rzucę teraz zaklęcie, które sprawi, że jeżeli nas okłamałaś, to twoje ciało pokryje się ohydnymi wrzodami, z których będą wyłazić robaki.- Teatralnym gestem uniósł ręce, wypowiadając kilka słów udających zaklęcie. Z jego rąk popłynął do ladacznicy promień purpurowej poświaty, który następnie zniknął.
- Przecież gadałam prawdę?! - wrzasnął babsztyl, próbując jakoś rękami odgonić się od promienia.
- Dobra robota - powiedział Ramas. - Pamiętasz tę poprzednią? Też chciała kasę wyciągnąć... Ile wtedy wytrzymała? Tydzień? - Spojrzał na kompana.
-Tak, to smutne, jej krzyki było słychać w całej wsi. Ale ta pani tutaj mówi przecież prawdę, więc nie ma się czego obawiać, tak? - Wzruszył ramionami i spojrzał z niewinnym uśmiechem na babę.
- Co wyście mi zrobili?? Ratunku!! Straż miejska!! Ratunku!! - Zaczęła się już wydzierać na całego kobieta, uciekając od obu mężczyzn. - Chyba czas nam się stąd wynosić - stwierdził Khalim, po czym wypowiedział słowa mocy, by rzucić zaklęcie przyspieszenia na siebie i Ramasa.
Ramas nie miał nic przeciwko temu, by jak najszybciej znaleźć się w miejscu w miarę odległym od portu. |