Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2018, 19:49   #48
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Jimmy'emu przypominało to nieco sytuację sprzed lat, gdy uwięzieni przez ospę tkwili na oddziale zakaźnym, na dodatek pod czujnym okiem siostry Higgins. Nie mógł odżałować, że nie trafił od razu do domu.
- Żeby to była chociaż siostra Dorothy - powiedział do Marti'ego. - Ale jutro stąd wyjdziemy, więc mam w nosie starą Higgins i jej humory.
Przyodziany w nieco zbyt obszerną szpitalną piżamę ruszył do pokoju, w którym 'zakwaterowano' dziewczyny.
- Gdzie idziesz? - zapytał go Jesse usiadłszy raptownie.
- W gości. I to z pewnością nie do siostry Higgins. Hisako i Heather są za ścianą, więc wypada do nich wpaść.
- A jak stara baba cię przyłapie? - dopytywał równolegle zsuwając się na podłogę i wkładając przyniesione przez rodziców kapcie.
- Mogę z tobą?
- Pewnie siedzi w swojej kanciapie i ogląda jakiś program w stylu Dynastia czy inny szmatławy wyciskacz łez. A co mi zrobi? Nie ma mi co zarekwirować. Chodź, tylko ani mru-mru.

Hisako była cicho i nie odzywała się nie pytana. W drodze do szpitala przypomniała sobie o teleskopie i pomyślała jak bardzo ojciec będzie rozczarowany kiedy się dowie. Jej rodzice w porównaniu do reszty byli wręcz oficjalni. Ona zresztą też. Powiedziała im, że czuje się dobrze i przeprasza za zagubienie w rzece lunety po wujku.
Dla innych wyglądało jakby jej rodzice z całym spokojem świata przyjęli te informacje choć Hisako wiedziała że jeśli kiedykolwiek wspomni o jakimkolwiek nocowaniu u Martina to prędzej zamkną ją w szafie niz pozwolą iść. I pewnie po wyjściu ze szpitala zostanie jej zasugerowanie duża ilość zajęć pozalekcyjnych by zająć jej czas.
- Hisako, jak się czujesz? – spytała Heather leżąca łóżko obok. Dziewczynka uniosła głowę znad poduszki, przyglądając swojej przyjaciółce.
Azjatka wzruszyła ramionami.
- Dobrze a wy? - zwróciła się do reszty, odzywając się do nich pierwszy raz od wejścia na szosę.
- Taaak... - odpowiedział Jimmy, który przed momentem otworzył drzwi i nie czekając na zaproszenie wszedł do pokoju dziewczyn. - Jak na taką zimną kąpiel to całkiem dobrze. Ale nie rozumiem, jakim cudem on nas zdołał wyciągnąć. Bo ja nie pamiętam, jak się wydostałem.
- Ja też nie. Może po prostu otworzył drzwi do furgonetki, a my wyplynelismy? Ciała maja pewną wyporowosc w wodzie.
- Ale udało mu się, jesteśmy tu, żyjemy - wtrącił się Jesse.
- A podobno pamięć można stracić, w szoku, czy coś - dodał.
Marti nie zapytał czy może iść z nimi, bo odpowiedź była oczywista. Wolnym krokiem wszedł do pokoju i przysłuchiwał się rozmowie.
- Hmm… Woda ma swoją wyporność to dość oczywiste… Jednak otworzenie drzwi w wodzie, to jakby były zaryglowane. To się wszystko nie trzyma całości. Ktoś pamięta jak się wydostaliśmy? Cokolwiek? Jak on to zrobił, że nagle znalazł się w mieście po pomoc? I co żadne z nas go nie widziało?
- Jego but spadł mi na brzuch, jak rzuciło nas na dach. Ale to tam… No, nic więcej. Tonęliśmy- odezwał się Jesse.
- Ja też nic nie pamiętam, mam pustkę w głowie - przyznała po chwili zastanowienia Heather. - Uderzyłam chyba głową o dach, ale nie mam żadnego guza, siniaka, nic…

Po chwili Jesse zdał sobie sprawę, że też nie ma żadnych obrażeń na ciele. A przecież po spotkaniu z Patrickiem, Rickiem i Dennisem powinien mieć rozwalony łokieć. Brzydka rana jednak zniknęła. A Marty….cóż, jego okulary przepadły w rzece, ale wydawało mu się, że widzi ostro i wyraźnie.
- Uwielbiam wasze nie poparte nauką teorie spiskowe. Zamiast się cieszyć że żyjemy to wy zaczynacie szukać dziury w całym. - Powiedziała zmęczona Hisako pamiętając o zachowaniu ciszy bo Siostra oddziałowa czuwa.
- Ja tam się cieszę - powiedział Jimmy. - Ale to nie wyklucza zdziwienia. Jak na ofiarę wypadku drogowego czuję się wprost świetnie.
Po tych słowach drzwi nagle otworzyły się a w progu stanęła siostra Higgins. Jak zwykle cuchnęła papierosami i tanimi podróbkami perfum. Jej twarz wykrzywiła się w mieszaninie dziwnej radości i złości zarazem.
- Aha! Mam was! Thompson, Barker…i ty – spojrzała na Jessiego a że stał najbliżej chwyciła go za ucho. – Jak zwykle z wami same kłopoty niewdzięczne smarkacze! Nie myślcie że zapomniałam… dobrze was pamiętam. Mam nadzieję, że zostaniecie tu wystarczająco długo żeby nauczyć się, że regulaminy są po to by ich PRZESTRZEGAĆ!
Jesse tylko zakwilił, jedną dłonią złapał dłoń pielęgniarki i pisnął.
- Niech mnie pani puści.
Dzieciaki aż podskoczyły.
- A wy pannice, jesteście w takim wieku, że nie przystoi wam w nocy przyjmować kolegów!
Oddziałowa straciła zainteresowanie chłopcami spojrzała gniewnie na Hisako.
- Na moim oddziale nie będzie tolerancji dla małych nierządnic!
Jesse wciąż jednak domagał się oswobodzenia. Wolną ręką złapał za kitel i szarpnął mocno kilka razy.

Marti mimo krytycznej sytuacji był bardziej zdziwiony tym, że widzi siostrę Higgins bardzo wyraźnie i z każdym jej paskudnym detalem bardziej rozumiał skąd biorą się historie na jej temat. Ale jak? Przecież to niemożliwe i wbrew logiki… Miał taką wadę wzroku, że bez okularów mógł widzieć jedynie same zamazane plamy. Nawet własna dłoń stanowiła wtedy zagadkę rodem z Poszukiwaczy zaginionej Arki. Jakby na to nie spojrzeć, jego wyraz twarzy z rozdziawioną buzią był dość komiczny.
Hisako miała już dość wstała i spokojnie z łóżka i stanęła przed siostrą oddziałową.
- Za to pani zachowanie, pasuje bardziej do sfrustrowanej starej panny a nie poważnego pracownika medycznego. - Jesse był nowy i nie zasługiwał na jechanie na ich reputacji. A Hisako włożyła w złośliwą uwagę całą złość jaka się w niej budowała od początku dnia, dziwiąc tym resztę a najbardziej samą siebie,
- I niech pani lepiej przeprosi nasze koleżanki - powiedział Jimmy. - Ciekawe, co ludzie powiedzą, jak się rozniesie, że nas pani nie tylko obraża, ale i obmacuje.
Najmłodsza w towarzystwie Heather siedziała cicho owinięta kołdrą. Już nawet nie zamierzał mówić, że tak się skończy wizyta chłopaków w czasie ciszy nocnej. Przerabiali to już nie raz. Nie miała jednak pojęcia co znaczyło określenie jakie pielęgniarka użyła mówiąc o nierządnicach. Ale, cokolwiek to mogło znaczyć to na pewno nie było pozytywne. Nie miała jednak siły wtrącać się w tą kłótnię, przecież prawie dziś życie straciła. I dostała leki na uspokojenie, które też swoje zrobiły. Heather narzuciła więc kołdrę na głowę, przytuliła królika i czekała, aż siostra Higgins sobie pójdzie.
- Niech się ten dzień skończy... - mruknęła dziewczynka pod nosem.
- Puść go ty stara ropucho! - Marti rzucił bezmyślnie i dopiero zdał sobie sprawę, że nagły brak wady wzroku nie daje mu przy okazji nadludzkich mocy walki ze służbą zdrowia. Nie zniechęciło go to do dalszych działań w celu ratowania kolegi. Przypomniał sobie jak kiedyś przed szkołą dostał w oko śliną rzuconą palcami z odległości kilku dobrych kroków. Włożył dwa palce do buzi - wskazujący i środkowy - wcześniej zaciągając co mógł z nosa i odchrząkując. Założył ‘pocisk’ na palce i ‘strzelił’ niczym z procy, czekając na rezultat…
Glut wylądował na czepku siostry Higgins. Kobieta była w takim szoku, że nie mogła wydusić z siebie słowa. Wyglądała jak manekin, który zastygł w bezruchu z zaskoczoną miną. Przez chwilę wydawało się, że strzeli Martina na odlew w twarz albo naciągnie mu ucho, ale zamiast tego wycofała się do drzwi, uchyliła się i płaczliwym głosem krzyknęła do chłopców.
- Do swojego pokoju marsz! A ty… - pokazała na Martina. – Zapamiętam to, Barker.

Puszczony Jesse bez słowa pobiegł do swojego łóżka w tempie “pocisku” Marti’ego. Tam ukrył się pod kołdrą i ścisnął w dłoni bolące ucho powstrzymując płacz.
Hisako wróciła do swojego łóżka, miała dosyć i chciała spać. Zdążyła jeszcze powiedzieć do Martina.
- Przesadziłeś kretynie.
- Zdecydowanie masz rację, Hisako - poparł ją Jimmy, który siostry Higgins nie cierpiał, ale metoda Marti'ego wydała mu się obrzydliwa. - Do jutra - rzucił dziewczynom, po czym wyszedł na korytarz. Miał wrażenie, że dzięki Marti'emu będą mieli przechlapane. A raczej mieliby, bo jutro mieli stąd wyjść. A on nie zamierzał tu wracać, aż siostra Higgins nie pójdzie na emeryturę.
- Co się stało? - zapytała Heather. Dziewczynka najważniejszy moment całego zamieszania przegapiła skrywając głowę pod kołdrą i wychyliła ją dopiero gdy pielęgniarka sobie poszła. - Co zrobiłeś Marti?
Marti nie mógł zrozumieć... Co fajnego jest w takich ‘akcjach’ kiedy wykonuje je jakiś istotnie kretyn ze szkolnej drużyny, a dlaczego nie ma braw i fanfarów w przypadku nerda z ławki? Kolejna życiowa nauka, że wychylać się nie warto. Następnym razem podstawić ucho, dać się złapać i jeszcze podziękować za łomot. “Przesadziłeś kretynie”... Serio?
- Odczep się Hisako… Wszyscy udajecie super mądrych i super fajnych. Ja chociaż nie muszę udawać i robić z siebie kogoś innego! - Barker spojrzał na odchodne na siostrę Higgins. - Jutro powiem ojcu, że znęcacie się nad dziećmi w szpitalu. Jeszcze mi pogratuluje! - poszedł do pokoju ignorując pytanie Heather.
- Nic Heater, chodźmy już spać. - Powiedziała z resztkami spokoju jakie miała Azjatka i wdrapała się do łóżka.
Chłopcy ponaglani przez wściekłą oddziałową wrócili w końcu do swojej sali. Leki uspokajające pozwoliły im szybko odpłynąć. Tej nocy wszyscy śnili, ale kiedy obudzili się rano, żadne z nich nie było w stanie sobie przypomnieć co takiego im się śniło. Marzenia czy koszmary?
 
Obca jest offline