Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2018, 09:40   #104
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
No więc bieg. Ile jeszcze mieli się nabiegać od czasu wyjścia ze stalowej trumny, tego Sigrun nie chciała dociekać. Gdzieś błysnęła myśl, że nie warto było tyle palić, kiedy wyszło się z metra, ponieważ do kolejnych kroków Szwedki akompaniował kaszel, który mimowolnie wyszedł z jej płuc. Ale nic to. Biegła, próbując sobie przypomnieć ścieżkę, która zawiodłaby ich do mostu. Biegli tak przez pewien czas, dopóki płuca nagle odmówiły posłuszeństwa i nogi jakoś same zaczęły zwalniać.

W końcu, zobaczyli ludzką sylwetkę. I to nie byle jaką ludzką sylwetkę, był to ktoś, kogo Sigrun już zobaczyła wcześniej. Był to Nick Norton.

- Irokezik i Zegarmistrz

- Witaj, Nicky - Sigrun splunęła. - Myślałam, że wszyscy, kurwa, poumieraliście, jak uciekaliśmy w podziemiach.

Sigrun wzięła długi, świszczący oddech

- Kurwa, jak masz taksówkę, to zamawiaj, zaraz mi nogi z dupy poodpadają - dziewczyna splunęła.

Odpaliła kolejnego papierosa i zaciągnęła się głęboko, mrucząc coś o tym, że potrzebuje tlenu i nikotyny.

Wyglądało na to, że grupa mimo wszystko przeżyła, jakimś cudem. Oczywiście, bardziej nieprawdopodobne było to, że to oni właśnie przeżyli, a nie wszyscy pozostali. Dołączywszy się z powrotem do grupy, Sigrun paliła peta za petem, nie mogąc otrząsnąć się do końca z napięcia, które towarzyszyło jej przy ucieczce przed jeszcze jednym stworem ze Strefy. Samo to jakoś się działo: zęby same się jakoś zaciskały, tak samo jak palce na dymiących petach.

Ponowne przywitanie z pozostałymi było dość proste. Ostatecznie, nie było zbyt wiele czasu na wymianę uprzejmości, więc Sigrun ograniczyła się po prostu na odpowiedzi na pytania, jakim cudem jeszcze żyją i strategicznym wzruszaniem ramionami. No wiecie, rzekła. Szliśmy metrem. I wyszliśmy trochę dalej. I w sumie tyle z tego było, no.

Kiedy Nick mówił o cieniach i przeprawie przez most, której spodziewała się wcześniej, Sigrun pokiwała głową.

- Gadałam, no - rzekła. - Będzie nie wiadomo co, na coś, co nie jesteśmy przygotowani. Standardzik.

Plan był, jak zwykle, prosty. Czołgaj się, aż dopełzniesz do celu. Czym były naprawdę cienie - cóż, Sigrun tłumaczyła sobie, że było to po prostu kolejne dziwo Strefy. Kiedy tłumaczono im plan, Sigrun przewróciła oczami.

- A gdzie są dzieci z trzema głowami, olbrzym i kobieta z brodą w tym cyrku? - zapytała. - A, sorry, zapomniałam. Baba z brodą to ja. Ech... - westchnęła. - Po prostu chodźmy do tej waszej kryjówki. Mam nadzieję, że macie tam piwo.

I poszła. Poczołgała się, oczywiście. Co do inicjatywy, dała sobie spokój, nawet wtedy, kiedy zobaczyła cienistą sylwetkę, która sunęła bezszelestnie nad tle czerwonej mgły. Co jak co, ale do klimatu nie umywał się nawet Krzyk Muncha.

Czołgała się zatem dalej za Abi, mając nadzieję, że tym razem to nie ona dostanie po głowie.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline