Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2019, 19:56   #106
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Hana ruszyła przy najemniku, odwracając się jeszcze by spojrzeć na zostawioną dwójkę.
- Dobrze zauważyłam, że ‘cywile’ nie chodzą raczej nigdzie sami? - Podzieliła się i jednocześnie zapytała Dave’a pilotka.
- Nie no, po obozie sami możecie… poza nim, to nie, Major zabronił, za niebezpiecznie. Po to my tu jesteśmy, żeby was pilnować - Mrugnął do niej czarnoskóry - Korporacja nie pozwoli, by się coś jej cennym pracownikom stało.
- Ta korporacja zajmuje się, czym właściwie? - pociągnęła najemnika za język, bardziej dla podtrzymania rozmowy w końcu dobrze było znać cele tych z którymi dane jej będzie przebywać do czasu ewakuacji.
- TMI… znaczy się, Titanium Microsoft, ma główną siedzibę w USA, ale działa na całym świecie… produkują sprzęt elektryczny i elektroniczny, zarówno dla cywilów, jak i wojska. Ogromna Korporacja, mają coś chyba z ćwierć miliona pracowników? - Wyjaśnił “Bear”, choć na końcu swojej wypowiedzi i sam się zastanowił nad tym co mówi. I powtórzył wcześniejsze pytanie, prowadząc w sumie Azjatkę na powrót do swojego namiotu.
- To na co masz teraz ochotę?
- Szczerze nie mam pojęcia, do tej pory po prostu starałam się przeżyć i znaleźć coś do jedzenia. I najwidoczniej nie byłam przygotowana na tak nagłą zmianę. - Przyznałam się z zakłopotaniem Hana, a potem wróciła z pytaniem pomocniczym. - Co wy robicie jak macie wolne?
- Staramy się tu nie zanudzić - Zaśmiał się krótko najemnik, i w końcu stanęli ponownie przed jego namiotem. Spojrzał na Azjatkę lekko mrużąc oczy, po czym zrobił się wielce tajemniczy - Wiesz… tak sobie myślałem… mam dla ciebie prezent...*
- Co kolacje wieczorem też mi ugotujesz? - Zaśmiała się pilotka, ale potem dodała. - Naprawdę nie musicie, jestem wam już strasznie wdzięczna za znalezienie. Nawet nie wiem czy kiedykolwiek będę mogła się odwdzięczyć.
- Jakbyś chciała… a jutro śniadanko? - Palnął mężczyzna z wyjątkowo szelmowskim uśmiechem, po czym pochwycił ją za dłoń i zaczął lekko wciągać do namiotu.
- Jutro też masz przydział w kuchni? - Hana spytała ale weszła do namiotu w końcu Dave był odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo bądź co bądź. Najemnik posadził ją na miejscu, gdzie w sumie siedziała wcześniej, po czym zaczął z zakamarków namiotu wyciągać różne przedmioty.
- Proszę, to dla ciebie… tak sobie pomyślałem, pewnie już wieki nie używałaś... - Powiedział, nagle jakby nieco speszony, podając jej fanciki.

Szampon do włosów. Mydło. Grzebień. Papier toaletowy!! Szczoteczka do zębów i tubka pasty, małe lusterko...

Hana przyjmowała ‘dary’ z miną niedowierzania. Jej zapasy skończyły się po miesiącu. Szczoteczkę zgubiła uciekając przed drapieżnikami. Pilotka popatrzyła się na najemnika z szklistymi oczyma, jakby się miała znowu rozpłakać. Jednym ruchem odłożyła fanty na bok, wstała i przytuliła Dave. Na co on objął ją swoimi wielkimi rękami, i nawet pogładził po głowie. Był dużym mężczyzną, umięśnionym… pachniał odrobinę potem, ale i jakąś chyba wodą kolońską, dżunglą, tym całym swoim sprzętem na sobie… pachniał jak... męski mężczyzna. Trochę płaczliwym, a na pewno wzruszonym głosem Hana w końcu powiedziała - Dziękuję! Nie macie pojęcia jak się cieszę, że mnie znaleźliście….Że nie umrę tutaj zjedzona przez jakieś olbrzymie owady! - Puściła Beara z objęć. Odsunęła się ocierając z zawilgotniałych oczu jakieś uciekające łezki.
- Myślisz, że Doktor Miles będzie miała przeciw jak pójdę od razu skorzystać? - Wzięła do ręki szampon. - Nie jestem pewna czy byłaby zadowolona jakbym znowu przyszła po specyfik który mi nałożyła na ranę na głowie. - Poradziła się mężczyzny, w końcu znał tych ludzi dłużej niż ona.
- Kim? Znaczy się… Kimberlee? Bo wiesz, my tu raczej wszyscy jesteśmy na “Ty”... - Powiedział czarnoskóry - To chodźmy się spytać! - Uśmiechnął się do Hany, dłonią wskazując wyjście z namiotu - No ale i Majora bym musiał jakoś przekonać o wycieczkę nad rzeczkę...
- Ok. - Powiedziała znowu z tym zamerykanizowanym akcentem rodem z filmów. - To wezmę też mój plecak, został w namiocie medycznym, a u majora spytam gdzie ma mnie zamiar trzymać do czasu jak postanowi kogoś ze mna wysłać po moje rzeczy. - powiedziała ucieszona Hana, pozbierała wszystkie rzeczy dane jej przez Dave’a, co musiało wyglądać komicznie, bo prawie się jej wysypywały z rąk i ruszyła w stronę namiotu medycznego po swój plecak i rzeczy… Kim w namiocie medycznym jednak nie było, a “Bear” po rozejrzeniu się po najbliższej okolicy spojrzał na Azjatkę.
- Widzisz swój plecak? - Wymownie kiwnął głową do otwartego na oścież wejścia do obszernego namiotu…
- Tak, tam jest. - Pokazała wyciągniętą dłonią - wezmę go.
Azjatka weszła do środka po swoją własność. Wrzuciła tam wszystkie prezenty od najemnika. Plecak zarzuciła na ramię i wyszła z namiotu.
- To co do Majora tak?- spytała uśmiechnięta już się ciesząc wewnętrznie na myśl o skorzystaniu z prawdziwych środków czystości, choć zrobiła wychodząc z namiotu mała dygresje - Bear, wspomniałeś że wszyscy wolicie podejście nieformalne do siebie, to znaczy, że Major też się do tego zalicza i nie muszę mu salutować czy coś w ten deseń, prawda?

Najemnik uśmiechnął się, kręcąc odrobinę głową.
- Do Majora to lepiej gadać “Majorze”, w końcu to dowódca. A w sumie ty jako cywil to możesz i chyba się do niego zwracać “panie Baker” - Podrapał się po brodzie - A w sumie… nie chciałaś się spytać Kim o tą maść w związku z kąpielą?
- Chciałam, ale jej nie ma. To nie pierwszy raz jak się poharatałam, więc duża szansa, że mnie to nie zabije. - Wzruszyła ramionami Hana. - A może spotkamy ją gdzieś po drodze.

“Bear” rozejrzał się po obozie…
- Nigdzie jej nie widzę, może jest w swoim namiocie? - Wskazał dłonią pobliską konstrukcję z płótna, oddaloną ledwie o niecałe 10 kroków.
- Masz rację, warto sprawdzić to tylko parę kroków. - Powiedziała ruszyła do wskazanego namiotu. Podchodząc coraz bliżej nasłuchiwała dźwięków z namiotu mogących świadczyć o czyjejś obecności. A dźwięków może nie było, ale za to ktoś lub coś się w owym namiocie (z niedbale przysłoniętym wejściem) poruszyło...
“O ! Jednak jest!” przemknęło przez myśl azjatce kiedy podchodziła bliżej. Kiedy właściwie samo mogła zajrzeć przez połe spytała. - Doktor Miles?



Półnagusia lekarka jednak jej nie słyszała, leżąc w namiocie na plecach z przymkniętymi oczami słuchając chyba jakiejś muzyki przez słuchawki.
- Co tam? - Spytał najemnik za plecami Azjatki.
- Myślę że jest zajęta… - powiedziała trochę speszona Hana, nie wiedziała w pierwszej chwili jak dać Kimberly znać, że są. Odezwać się głośniej, wejść do środka, poruszać namiotem, poprosić Dave’a? W końcu razem pracowali. - Myślisz że mogę tak,...bez zapowiedzi? - spojrzała na najemnika a ten kiwnął głową z zachęcającym uśmiechem, przez moment lustrując półnagie, młode ciałko lekarki wzrokiem. Hana weszła do namiotu i dotknęła nogi pani doktor powtarzając.
- Doktor Miles?

Kim pisnęła, podskoczyła aż jej spadły słuchawki, po czym na widok Azjatki wewnątrz, i “Beara” - szczerzącego ząbki - w wejściu do namiotu, szybko naciągnęła na siebie kocyk.
- Jejku! Co jest?! - Spytała, na chwilę chowając chyba zawstydzoną twarz w dłoni.
- Przepraszam, wołałam ale nie słyszałaś, - Zaczęła przepraszać teraz równie zawstydzona Azjatka. - Dave zaopatrzył mnie w kosmetyczkę, chciałam się upewnić że mogę spokojnie umyć włosy po tym specyfiku co nałożyłaś na rozcięcie czy po wszystkim ma przyjść jeszcze raz. - Hana miałą nadzieje że nie zabrzmiała jak kretynka.
- Emm… przyjdź na kontrolę, zobaczymy. I dam ci całą tubkę maści na tą wysypkę - Powiedziała Kim, po czym zerknęła na najemnika - Też po jakąś poradę, czy tylko się pogapić? - Pokazała mężczyźnie język.
- Soooory - Odparł David szczerząc ząbki, i dopiero wtedy przestał się jej przypatrywać, i zniknął z pola widzenia oddalając się na krok czy dwa w bok, i od wejścia do namiotu.
- Dziękuję, doktor Miles. Jestem naprawdę wdzięczna za poświęcony czas i pomoc. - Powiedziała naprawdę szczerze Hana, zaczęła się powoli się wycofywać z namiotu. - Nie będę już przeszkadzać, chyba że dok...chcesz przejść się z nami. W takie upały wybranie się nad wodę to zawsze dobry pomysł. - Zaproponowała Azjatka, ale po chwili stwierdziła że jej propozycja mogła być zbyt spoufalająca się. Co mogło być niemile widziane. -Znaczy jak chcesz, jak nie to nie nalegam.
Kimberlee pomyślała nad propozycją całe dwie sekundy, po czym pokiwała przecząco głową.
- Nie, dzięki, może innym razem.
-Oww.. - pilotka starała się wyglądać na nie rozczarowaną, pokiwała głową i wyszła z namiotu. Obdarzyła Beara uśmiechem i kiwnął do niego głową. I oświadczyła z entuzjazmem. - Następny przystanek, Major!
Parka kręcąca się po obozie, udała się więc do głównodowodzącego, który siedział akurat przy radiostacji… a ten spojrzał z uwagą na zbliżające się do niego osoby.
- Bear ale ty będziesz mówił, tak? - przełykając ślinę, Hana spytała się najemnika, widząc spojrzenie Majora.
- A gdzie tam… Mężczyzna odparł jej perfidnym tonem.
-Oww...Ok,..dobrze - Odpowiedziała z nutą zdenerwowania. Kiedy podeszli dostatecznie blisko, Hana zwróciła się do Majora. - Panie Majorze. Czy mogłabym prosić o pozwolenie wybrania się nad rzekę i odnowienia mojej więzi z cywilizacją? - zastanowiła się czy takie pytanie wystarczy.
- Taaaaak… a “Bear” oczywiście, będzie pomagał… znaczy, pilnował? - Zastanowił się głośno Baker, czy i stwierdził fakt.
Hana popatrzyła z dziwnym wyrazem twarzy na starszego mężczyznę. -No tak, podobno nie powinnam chodzić sama. Spytałam doktor Miles czy chce iść z nami, ale odmówiła.- dodała szybko jakby miało to tłumaczyć tylko wyprawę we dwójkę. - Czy to jakiś problem? Jeśli tak, to mogę poczekać do bardziej dogodnej pory. - Azjatka zaczęła się powoli nakręcać, co major mógł skojarzyć z wcześniejszego ‘przesłuchania’.
- Dodatkowo chciałabym wiedzieć czy jest jakieś miejsce w którym mnie ulokujecie. - zdania wypadały z Azjatki dosyć szybko, jej doskonałą znajomość angielskiego zaczęła być ładnie widoczna. - Jak coś w rzeczach gdzie mieszkałam, do tej pory mam jakiś mały namiot więc jak już po nie mnie pan z kimś wyśle to nie będzie problemu, ale nie powiedział pan Majorze kiedy to będzie. No i słyszałam że macie pewne problemy z łącznością ze statkiem. - Zdania po prostu płynęły z zaginionej pilotki, najwyraźniej trzy miesiące braku kontaktu ludzkiego powodowały, że chciała nadrobić te zaległości w ciągu godziny.

Major spojrzał na Hanę, później na “Beara”, potem znowu na Hanę.
- Z noclegiem to jeszcze nie myślałem, z tymi twoimi rzeczami to się pomyśli, a z wycieczką nad rzekę… tylko nie za długo, i macie na siebie uważać, ok? - Ostatnie słowo wypowiedział z dużą sugestią. A David, który do tej pory poruszał niemo ustami, chyba cały czas modląc się o owe pozwolenie(??) od razu głośno odpowiedział:
- Oczywiście Majorze! Dziękujemy!
Hana też pisnęła radośnie, wpędzając się w zmieszanie, a potem z lekkim zakłopotaniem dodała. -Tak, dziękuje Panie Majorze
- Em, to na razie? - Baker chyba na sekundę był nieco wybity z rytmu tymi kobiecymi piskami, po czym niedbale zasalutował do “Beara”, na co ten z wielkim rogalem skierowanym do Azjatki, na moment spoważniał, i zasalutował jak należy do dowódcy, po czym parka oddaliła się od głównodowodzącego w stronę rzeki...
Czarnoskóry mężczyzna poprowadził jednak Azjatkę najpierw jeszcze na powrót do własnego namiotu, skąd wziął dwa duże ręczniki, oraz szybko wyszukał jeszcze kilka jakiś małych przedmiotów, które w owe ręczniki zawinął… a dopiero po tym zaprowadził pilotkę nad rzeczkę.
Hana wysypała zawartość plecaka nad trawiastym brzegiem. Oprócz danych jej przez najemnika przyborów, wyleciały też jej wyzbierane resztki jedzenia i parę użytecznych narzędzi. Zdjęła klapki i chciała już ściągać koszulkę, kiedy ogarnęło ją lekkie zakłopotanie związane z obecnością Dave’a.
- Tu masz jeszcze parę rzeczy i ręczniki - Powiedział z uśmiechem najemnik, kładąc wszystko obok Azjatki… a ta zauważyła, iż mężczyzna na szybko zabrał z namiotu jeszcze kilka przydatnych dla niej w tej chwili przedmiocików, gdzie przy niektórych nieco się nawet zawstydziła: ręczna maszynka do golenia i pianka w sprayu, tak zwany “kamień wulkaniczny”, a nawet i olejek do ciała… jeszcze tylko brakowało, by załatwił jej lakier do paznokci i podpaski.
- To ja sobie tam legnę w słoneczku, i możemy porozmawiać, i obiecuję, że nie będę podglądał, odwrócony w inną stronę - Zapewnił ją z wielce niewinną miną, wskazując miejsce oddalone od niej samej o jakieś 5 metrów.
- Dziękuje jeszcze raz, Dave. - powiedziała z uśmiechem. Szybko zrzuciła ciuszki Kimberli, tymczasowe opatrunki i położyła je koło swojego plecaka. Weszła w przyjemnie chłodną wodę i weszła w bardziej głębokie miejsce.

Hana zamierzała delektować się każdą sekundą spędzoną na doprowadzeniu się do stanu osoby cywilizowanej. Włosy myła dokładnie i ostrożnie z uwagi na rozcięcie i być może zużyła ciut więcej szamponu niż musiała, ale miętowy zapach był zbyt kuszący by sobie odmawiać.
Maszynka do golenia też była błogosławieństwem, jednak posiadanie zbyt dużo włosków tu i tam było strasznie uciążliwe w takie upały. Do tego Hana zauważyła, że do czasu kiedy dostała do ręki mydło i grzebień nie miałą pojęcia jak bardzo jej ich brakowało przez ostatnie dwa miesiące. Przez cały ciąg tych zabiegów higienicznych pilotka ani razu nie odwróciła się w stronę najemnika, wyszła z założenia że cały obóz rzeczywiście zachowuje się profesjonalnie jako mały oddział zbrojnych ochroniarzy i jeśli Dave przyszedł uważać na jej bezpieczeństwo to właśnie to robi.

- Co zrobisz, jak już wrócisz do domu? - Zagadał ją w końcu najemnik.
- Chyba wyściskam siostrę i ojca. Rany, pewnie już od dawna myślą, że nie żyje. - powiedziała -A potem zobacze, wspominałam o tej knajpie w Osace z najlepszą pikantną wołowina i wiepszowiną, zamierzam pójść tam na obiad życia.
- Weźmiesz mnie ze sobą? Też bym zjadł porządny kawał mięcha - Zaśmiał się Dave.
- Ciebie i całą ekipę, w końcu jakość muszę podziękować za ratunek! - odpowiedziała mu równie radośnie - Hej, jak to jest pracować w waszej branży? W sensie po tej ‘misji’, ‘zadaniu’, jak to tam określacie, pakujecie manatki i jedziecie na kolejną?
- To trzymam za słowo… jeszcze nigdy nie byłem w Japonii! A po misji, no to różnie, zależy czy jest kolejna, czy się chce na następną czy nie, można i się pobyczyć i wydać zarobioną kasę za tą dopiero co zakończoną, wolny wybór!
- Rozumiem, że opłaca się wam gryźć się z wielkimi jaszczurami na bezludnej wyspie. - Było to stwierdzenie nie pytanie, Hana jako pilot nieźle zarabiała żołnierze do wynajęcia pracujący dla korporacji pewnie zarabiali jeszcze więcej.
- Niezła odmiana, od rozwrzeszczanych brudasów, chcących się wysadzić przed twoim nosem - Powiedział nieco dziwnym tonem mężczyzna - No ale tu, to dodatkowo, jeszcze sława czeka, bo dinozaury odkryliśmy! - Dodał już wesoło.
- No to ciesze się, że mogłam poznać sławy przyszłego świata nauki. Ja bym wolała by te gadziny jedna zostały wymarłe. Jak pierwszy raz je zobaczyłam, byłam przekonana że trafiłam na “Wyspę potworów” jak w filmie o Godzilli.
- E tam… ale w sumie, to chyba właśnie tworzymy nową historię świata, tak przebąkiwali ci jajo… znaczy się, nasi naukowcy - Odpowiedział mężczyzna.
Hana w tym momencie zanurkowała pod wodę by spłukać mydliny, kiedy się wynurzyła po dłuższej chwili spytała.
- Czyli oni wiedzieli co możecie tutaj znaleźć?
- A w życiu! Każdemu opadła szczena jak zobaczyliśmy pierwszy raz te gadziny! - Zaśmiał się głośno czarnoskóry.
- Trochę to dziwne że tak powiedzieli jeśli sami nic się nie spodziewali, myślałam, że są to raczej bardzo ważne informacje. No chyba, że wysłali was po coś innego.
- No… po prostu mieliśmy zbadać tą wyspę - odpowiedział.
- Rozumiem. - powiedziała Hana i znowu zanurkowała w wodzie. - Ta kobieta która się od was odłączyła... zamierzacie zacząć poszukiwania? Rozumiem że zniknęła niedawno..
- Już jej szukaliśmy, ale to jak ten.. igły w stogu siana...
- Myślicie że coś ją...zabiło?
- Raczej nie… mam nadzieję, że nie! Ona była twarda, karate i te sprawy, i miała wypasiony łuk… no i w ogóle fajna z niej była laska… nie no… żyje, na pewno! - Powiedział David, chyba troszkę za mocno się ową zaginioną ekscytując.
- O jeśli była wyszkolona jak wy, to pewnie poradzi sobie lepiej niż ja przez te ostatnie trzy miesiące. - Powiedziała pocieszająco Hana, odczytałą z jego wypowiedzi, że lubił tą kobietę co zaginęła.
- Znaczy się… najemnikiem nie była, jeśli o to co chodzi… ale była ochroną dla Kim, przydzieloną przez szefostwo z Korporacji, więc to chyba już coś znaczyło - Dodał “Bear” - No i ten Woods się chyba w niej w ekspresowym tempie zakochał tu na wyspie - Parsknął.
- Oww, znaczy zostawiła doktor Miles bez ochrony?
- Major jej już przydzielił “T”. To ta kobieta-najemnik, jako zastępstwo… no ale jak ona pojechała na misję, to ja miałem ją pilnować, ale teraz pilnuję ciebie, bo w sumie Kim w obozie nic nie grozi… wow, nadążasz? Trochę to skomplikowane! - Zaśmiał się wesoło czarnoskóry.
- Kobieta wynajęta do ochrony doktor Miles, zniknęła łamiąc serce panu Woodsowi, na jej miejsce została przydzielona “T”, ponieważ ta musiała jechać na misje to jej prace przejąłeś ty, ale z uwagi że Kimberly aktualnie jest w obozie robisz za mojego przewodnika...tak chyba nadążam. - Potwierdziła Hana.
W końcu Hana stwierdziłam że jest zadowolona ze swoich zabiegów pielęgnacyjnych. Wyszła z wody, ale zanim zaczęła się suszyć wzięła swoje ‘brudne’ ubrania i poszła je przeprać, znowu, tyle że tym razem miała mydło.
Po praniu wyszła na brzeg i owinęła się w ręcznik, drugim osuszyła włosy, gdyby nie świadomość że jest na ‘bezludnej wyspie’, połowa rzeczy na tej wyspie chciało ją zabić aktywnie, trzydzieści procent chciało zabić ją pasywnie a tylko dwadzieścia procent było względne jadalne mogłaby pomyśleć, że jest na tropikalnych wakacjach. Chciała, czy nie, wychodząc z wody, spoglądała w kierunku “Beara”. Ten siedział, gdzie mówił, bokiem do niej, i… miał nagi tors, opalając się w słoneczku z przyciemnianymi okularami na nosie. Jego karabin i sprzęt jaki z siebie ściągnął, leżał tuż obok niego.
Pilotka przeciągnęła po nim wzrokiem, Azjaci i Afrykańczycy nie mieli ze sobą nic wspólnego jeśli chodzi o urodę, ale Hana przed samą sobą przyznałą, że jest coś bardzo pociągającego w porządnie zbudowanym najemniku. Choć pewnie gdyby była by to z innym członkiem wyprawy możliwie, że pomyślała by to samo.

Wracając na ziemię jeszcze zostając w ręczniczku wzięła szczoteczkę i pastę, Hana czułą się jak nowy człowiek po tym wszystkim. Wystarczyło się jeszcze dokładnie osuszyć się ręczniczkiem ubrać i spakować… a wtedy David się poruszył, spojrzał na nią, owiniętą tylko w ręcznik, po czym uśmiechnął. Zdjął swoje okulary, przejechał dłonią po własnym torsie, niby się tak tylko lekko drapiąc, prezentując pilotce to w takiej, to w takiej pozie.
- Wiesz co Hana, gorąco tu… obok woda… też mam ochotę się schłodzić! - Powiedział, po czym z nieco drwiącym uśmieszkiem zaczął rozpinać swoje spodnie.
- Jasne. W taki upał ci się nie dziwie, akurat zrobię porządek w plecaku.- powiedziała mając nadzieję, że zabrzmiało to naturalnie podobnie jak jej reorganizacja rzeczy w plecaku które miało odwrócić jej uwagę od spoglądania w jego stronę.

- Przy okazji się poopalasz? Bo tak tyci blada jesteś... - Zaśmiał się, choć szybko dodał:
- Tylko mi się tu nie obrażaj, ok?
Dave pozbył się więc szybko ubrania, po czym w samych bokserkach - choć z ciężkim karabinem w łapie, a w drugiej z szelkami na których miał sprzęt - popędził do wody. W samej rzeczce, położył obie rzeczy na małej skałce pośrodku wody, by mieć je w zasięgu, po czym się nieco popluskał.
- Nie, nie dziękuję. Wiem że jestem dosyć jasna, bardzo się starałam by jednak słońce mnie nie smagało. - powiedziała i zerknęła w stronę mężczyzny -Dodatkowo w taki upał ewentualne opalanie się skończy się tym, że będę znowu musiała się umyć. - powiedziała i zrzuciła z siebie ręcznik by założyć na nowo ubranie. Ten z włosów też zdjęła by jeszcze je przeczesać palcami zanim temperatura powietrza je wysuszy.

- A tak w sumie, wiesz Hana… ładniutka jesteś - Zaczął dosyć nietypowo “Bear”, akurat w momencie, gdy ona była kompletnie naga, i dało się słyszeć plusk wody… z której wyszedł mężczyzna! A Azjatce serce momentalnie wskoczyło chyba na maksymalne obroty… gdy on zaczął powoli do niej podchodzić.
Hana mimo walącego serca, postanowiła się nie odwracać. W końcu Bear uszanował jej prywatność a przynajmniej tak jej się wydawało. Po prostu dziewczyna schyliła się po ubrania by się ubrać, przełykając ślinę, nie zwracając uwagi, że niekulturalnie się właśnie na swojego ochroniarza wypięła.
- Hkkkhmmm... - Dziwnie odchrząknął najemnik, zatrzymując się tuż za pochylającą Azjatką z wypiętym tyłkiem… i na tym tyłku Hana poczuła jego dłoń, przejeżdżającą po prawym pośladku, z dołu do góry.
- Iiiiik!- Hana pisnęła i odskoczyła poza zasięg dłoni najemnika. Wyraz strachu i zaskoczenia wymalował się na jej buzi. Trzymana koszulka została przyłożona do piersi w odruchowej reakcji zakrycia się, choć letnie wdzianko pani doktor nie zakrywało dużo nawet w komplecie.
- No… chyba się mnie nie boisz skarbie? - Nagi David, stojący o dwa kroki przed nią, uśmiechnął się całą gębą, rozkładając lekko ręce - Przecież nie gryzę...
- J..a..ja, ..khr.. -wyjąkała zdecydowanie czując się niekomfortowo - przepraszam, ale wydaje mi się chyba się zagalopowałeś. - głos miała drżący i niepewny patrzyła niby na Beara, serce waliło jej jak silnik odrzutowca. Napięła mięśnie w gotowości do ucieczki.
- Naprawdę? - Spytał z wyraźnym smutkiem w głosie mężczyzna.
- Tak. - Powiedziała i odsunęła się od niego jeszcze bardziej, nie mając pojęcia czego się spodziewać i nie wiedząc czy nie będzie musiała uciekać.
- Ech… ok. Sorry. Przepraszam... - David potarł się dłonią po karku, po czym odwrócił i pomaszerował do wody po swoje bokserki, karabin i szelki ze sprzętem.
Hana nie traciła czasu i szybko się ubrała, wpychając wszystkie rzeczy do plecaka. Chaotyczne przestraszone ruchy nie pomagałaby, ale kiedy skończyła odeszła trochę w stronę drogi do obozu. Czekała na najemnika w końcu miał jej pilnować, chociaż ogarnęło ją zwątpienie czy rzeczywiście czuje się z nim bezpieczna.

Kiedy wracali Hana trzymała się na bezpieczną odległość od Bear’a, milczała nie czując się zawstydzona i speszona tym co się stało. Nie mogła dojść co zrobiła źle i czy przyjazne na początku zachowanie Thomasa było podyktowane zamiarem ‘wykorzystania jej’. Było jej naprawde przykro, a uczucie zażenowania pognębiły się, tylko jak do ich uszu dotarły odgłosy kochającej się gdzieś w okolicy pary. Pilotka zaczerwieniła się i przyspieszyła kroku. Najwidoczniej hasło “idziemy nad rzekę” było ich tajnym kodem do “Idziemy uprawiać seks”. No teraz Azjatka już to wie i następnym razem ograniczy się do miski z wodą.
Po powrocie Hana przysiadła na trawie koło namiotu medycznego, nie chciała po raz kolejny przeszkadzać pani doktor, a bez konkretnych informacji nie miała tak naprawdę co robić. Jej rytm dnia został zaburzony, zawsze było w nim więcej walczenia o przetrwanie zdobywania jedzenia czy wplotła sobie z traw kapelusze czy naprawiała buty. Teraz siedziała bezczynnie czekając na innych.
Upał i emocje zrobiły swoje, czuła się bardzo zmęczona i za którymś ziewnięciem jej głowa opadła na plecak trzymany przed sobą. Miała tylko dać odpocząć oczom.
“Oby szybko nawiązali łączność ze statkiem... Mam dosyć tej wyspy….”

 
Obca jest offline