Sposób urządzenia domu jasno wskazywał na to, że w grę wchodziła magia wysokiej próby. Godna pozazdroszczenia, chociaż Thazar był daleki od uczucia zazdrości. Poza tym... taka wiedza i umiejętności za taką cenę... Nie był tym zainteresowany. Przynajmniej na razie. A później...? Na starość ponoć niektóry się odmieniało i pragnęli nieśmiertelności. Ale to było daleko przed nim - jeśli oczywiście wydostaną się z tej przeklętej wyspy. Co prawda przy pomocy ich uczynnego gospodarza mieli szansę to uczynić, ale zdaniem Thazara Florence powinien mieć sam dość sił, by się rozprawić z każdym. Czyżby to zadanie było jeszcze trudniejsze, niż to się początkowo wydawało?
Towarzystwo w najlepsze się bawiło, lecz zaklinacz nie bardzo miał ochotę na udział w hulankach. Zapoznał się ze znalezionymi zwojami, wykąpał się, poczytał nieco zabraną z biblioteczki Florence'a księgę, a potem poszedł spać... z nadzieją, że nikt ani nic nie przeszkodzi mu w wypoczynku.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 04-01-2019 o 17:20.
|