Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2019, 22:00   #109
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Doug nie był szczególnie zmęczony. Do upałów przywykł. Najpierw w rodzinnych stronach, potem w Afryce i nieco w Azji.
Niemniej sięgnął po manierkę i pociągnął dużego łyka. Następnie spytał.
- A co tutaj się działo, gdy mnie nie było?
Bardziej dla podtrzymania rozmowy niż z ciekawości.
- Woodsowi kompletnie odwala, Major go wcześniej skuł kajdankami, bo ten chciał szukać na siłę Lyssy, i nic go nie obchodziło poza tym zajęciem… ale już się trochę uspokoił. Byliśmy na polance obok... - Wskazała ruchem głowy pobliskie obozowi miejsce - ...Curran jak zwykle mnie wkurzał uniemożliwiając badanie wyspy, dwaj inni najemnicy narobili rabanu łapiąc malutkiego dinozaura, a za wszystkim oczywiście stała chyba Lie. Ten ich hałas wkurzył większego dinozaura, który nas chciał stratować, ale wystarczyło przed nim uciec, no ale ten durny Kaai i cała reszta do niego strzelała, i go zabili… no to się wkurzyłam. A potem Curran mi ukradł mój prywatny notatnik i nie chciał oddać, a dał go Lie, a ta go sobie bezczelnie czytała w swoim namiocie. No to zaś się wkurzyłam… no ale w końcu Major zareagował, i mam już mój notatnik… a co tam było u was na poszukiwaniach? - Zakończyła trajkotanie Sarah, posyłając słodki uśmiech Douglasowi.
- Raptory… całe gniazdo tych gadzin. Trzeba by zacząć oznaczać niebezpieczne rejony.- ocenił Bloody zabierając się za posiłek… który smakował jak karton. Co to w ogóle miało być, jakieś mięso z sosem? Chyba tylko z nazwy…
- Uuuu… tak, tych trzeba unikać - Przytaknęła najemnikowi kobieta - Słuchaj, a może tak za godzinkę wybierzemy się nad rzeczkę? Pewnie byś chciał się schłodzić? - Sarah uśmiechnęła się prowokacyjnie, jednocześnie kładąc dłoń na kolanie Douga.
-Czemu nie. I tak nie ma nic do roboty.- wzruszył ramionami blondyn uznając, że trzeba korzystać z okazji. Kolejnej może bowiem nie być.
- Odkryliście jeszcze coś ciekawego? - Dopytywała się Elsworth, bawiąc guziczkami bluzki, i dając dobry wgląd na swój biust… i fakt, iż nie miała biustonosza.
- Hmm? - zapytał “elokwentnie” nieco rozkojarzony blondyn podążając wzrokiem po biuście Sarah. Wytężył pamięć.- Nie… Nic poza dużym… naprawdę dużym kwiatkiem.
- Mnie tam kwiatki nie interesują... - Mruknęła kobieta, po czym, siedząc tak obok mężczyzny ze złączonymi kolankami, przesunęła się nieco bardziej w stronę Douga, po czym odrobinę podciągnęła poły sukienki wyżej, bardziej odsłaniając uda, a i jednocześnie rozchylając samej nogi, by bezwstydnie pokazać, iż nie ma pod spodem majteczek.
- A mnie bardzo…- wydukał mało elokwentnie blondyn, aczkolwiek pewnie inny rodzaj kwiatuszków miał na myśli.
- Taaak? I co zrobisz? - Spytała prowokującym głosikiem Elsworth.
- Zapylę… ot co…- zaśmiał się cicho Sosna i uśmiechnął szeroko.- Pewnie wiele wiesz o zapylaniu.
- Lubię ostre rżnięcie - Wypaliła nagle Sarah szeptem - Przy mnie nie musisz się tak cackać ze słówkami - Uśmiechnęła się miło.
- Zauważyłem że ty w ogóle nie lubisz się cackać.- ocenił Doug.
- A to chyba nie źle, co? - Spytała, ponownie kładąc dłoń na jego kolanie, i powoli przesuwając w górę, ku udzie mężczyzny.
- Ja nie narzekam. Niespecjalnie znam się wszak na tym całym cackaniu i aluzjach przed seksem.- odparł Bloody rozkoszując się widokami, jak i dotykiem. Sam jednak się nie poruszył. Bądź co bądź, on nie bywał subtelny i mogliby przyciągnąć za wiele uwagi.
- No widzisz, i dobrze… przynajmniej nie trzeba sobie tym głowy zaprzątać - Dłoń Sarah znalazła się już blisko krocza Douglasa.
- Właśnie… ludzie to lubią sobie komplikować.- ocenił krótko Doug poddając się pieszczocie dotyku kobiety.
- Kurde, ktoś tu idzie - Powiedziała po chwili Sarah, zabierając dłoń z wrażliwego miejsca mężczyzny…

Blondyn zauważył “nową” w obozie i rzekł do “eskortującego” Azjatkę “Beara”.
- Skąd żeś ją wytrzasnął?-
- Dzień dobry. - Powiedziała pilotka do siedzącej razem dwójki.
- Znaleźliśmy ją w dżungli! - Wtrącił “Bear”.
- A dzień dobry, dzień dobry - Odezwała się Sarah.
- Nazywam się Hana Heo, jestem waszym rozbitkiem.
Doug wstał i zaczął przyglądać się bacznie dziewczynie. Niczym drapieżnik… jego wzrok ślizgał się po jej ciele, jakby próbował się nim przebić przez tkaniny ją okrywające. Było coś pierwotnego w jego spojrzeniu, coś… lubieżnego może? Takie podejrzenie mogła sugerować, wyraźna reakcja poniżej pasa.
-Taaa.. to by się chyba zgadzało. Jak się rozbiłaś?- zapytał w końcu.
- Samolotem. - udzieliła bardzo prostej odpowiedzi, pesząc się pod wzrokiem blondyna i jakby nie chcąc dawać elaboratu jako odpowiedzi.
- Awionetka, prywatny odrzutowiec, rejsowy ?- zapytał zaciekawiony Sosnowsky nie odrywając od niej spojrzenia.
To był BAC One-Eleven, pilotowałam go dla firmy lotniczej Kamome, modyfikowany na potrzeby firmy.- odpowiadała na kolejne pytania trochę czując się jak na przesłuchaniu.
- Nie znam…- odparł Doug, któremu ta nazwa niewiele mówiła.
- O to dosyć rzadki model wyprodukowano ich tylko dwieście czterdzieści cztery. Nasz był modelem trzysta na czterysta. Dwa silniki turbowentylatorowe, osiągał szybkość dziewięćset kilometrów na godzinę i jak wspomniałam był modyfikowany, normalnie one mieszczą od osiemdziesięciu do stu dwudziestu pasażerów, ale nasz miał tylko pięćdziesiąt miejsc… - zrobiła przerwę patrząc po reszcie czy nie zanudza stojących obok.
- ...a ja jestem Sarah, Sarah Elsworth - Przedstawiła się nieco starsza kobieta z kapeluszem, podając Hana dłoń - Biolog tej ekspedycji.
- Bardzo mi miło. - odpowiedziała Hana wyciągając również dłoń na powitanie, trochę speszona, że nie przywitała się ze starsza panią od razu.
Sosnowsky podrapał się po czuprynie rozważając sytuację. -Znaczy… rozbiłaś się sama? Ktoś przeżył? Zostały jakieś warte uwagi zapasy? Części?
- Spadliśmy do oceanu, z tego co wiem nikt nie przeżył. Mieliśmy..- pilotka zamilkła na chwilę robiąc się smutna- ..mieliśmy wtedy piętnastu ludzi na pokładzie, pasażerowie i załoga. Znaczy nie sprawdzałam czy ktoś przeżył, nie zapuszczałam się jakoś głęboko w dalsze części wyspy żeby sprawdzić. Zwłaszcza jak został mi tylko jeden pocisk do flary. Dopiero dzisiaj usłyszałam strzały to poszłam was znaleźć myślałam, że jesteście ekipą ratunkową.
- Na razie cię uratowaliśmy… Zresztą planujemy wynosić się z tej wyspy. - rzekł pocieszająco Doug.
- Dave wspomniał, że macie zamiar być tu jeszcze miesiąc a potem zbieracie się na statek. - przytaknęła dziewczyna.
Doug spojrzał podejrzliwie na “opiekuna” Hany.
- Miesiąc, co?
- No… tyle miała trwać wyprawa, nie? - “Bear” wzruszył ramionami.
- Coś nie tak? - zainteresowała się zmianą tonu panów i być może zmiana informacji przewidywanym opuszczeniu wyspy
-Wyprawa… miała mieć też kontakt ze statkiem i połączenie z nim poprzez zatoczkę. - przypomniał Doug na razie ignorując pytanie dziewczyny.
- Ekhem! No tak, czasem są zakłócenia w eterze... - “Bear” odkaszlnął wymownie do “Sosny”, i walnął minę, której nie zauważyła Hana.
- Nie macie połączenia ze statkiem?- Zwróciła się do Daeva zarazem czując, że coś zaciska jej się w gardle, zapewne strach lub panika.
- Czasem są zakłócenia… nasi jajogłowi przypuszczają, że może to mieć związek z przejściem huraganu, albo z mgłą otaczającą wyspę? Ale już się ze statkiem kontaktowaliśmy, więc spokojnie i bez paniki... - Czarnoskóry uśmiechnął się do Azjatki, wpatrując w jej twarz, a jednocześnie pogroził pięścią blondynowi z boku własnego ciała.

Bloody wzruszył jedynie ramionami nie dodając nic więcej. Nie uważał wciskania kitu nowoprzybyłej za dobre podejście. Wszak i tak się dowie, że tu utknęli na dobre.

Hana trochę się uspokoiła i kiwnęła głową. Nie była do końca przekonana co do tych tłumaczeń, ale co ona może wiedzieć o ekspedycjach naukowych i ich sprzęcie.
Dooobra, to idziemy dalej, nie będziemy wam przeszkadzać - “Bear” zgarnął Hanę pod ramię, po czym kiwnął głową do Sarah i Douga - To… co teraz? - Spytał Azjatkę, gdy już odeszli od parki.


Doug podążył za panią biolog powoli i bez pośpiechu. Odruchowo rozglądał się dookoła jakby oczekując że z krzaków wyskoczy jakiś raptor… lub Dot. Inicjatywę: co, gdzie i jak… zostawił Sarah. Kobieta zaciągnęła go z kolei dosyć daleko od obozu, na co chyba miał wpływ fakt, iż był środek dnia, a ona lubiła sobie głośno pojęczeć…

- Widzisz coś interesującego? - Spytała, wyprzedzając go paroma szybkimi kroczkami, po czym podciągnęła mocno spódniczkę w górę, idąc przed najemnikiem z kompletnie odsłoniętym tyłkiem.
- Zdecydowanie…- blondyn bezczelnie chwycił za odsłaniane krągłości pani biolog. -A ty czujesz.. coś interesującego?
- No… jeszcze nie - Spojrzała zdziwiona na Douglasa, który w końcu szedł krok za nią - Wyciągniesz go? - Powiedziała nagle, i zaśmiała się gardłowo, wciąż idąc wolnym krokiem do przodu.
- Czemu nie… jeśli nie chcesz sama rozpakowywać prezentów…- mruknął cicho najemnik ściskając mocno jej pośladki. Po czym zabrał się za rozbieranie… zaczynając od paska do spodni.
- Dżisas, Doug! - Sarah pokręciła głową. - Wyciągaj kutasa rozporkiem i idziemy dalej, czy chcesz mieć spodnie u kostek i pieprzniesz na pysk? - Kobieta zaśmiała się, po czym sama się na chwilkę zatrzymała, odwracając do mężczyzny, i przyglądając jemu z wyczekiwaniem.
- Dobra dobra…- Sosnowsky uwolnił swój organ wyciągając go na wierzch i ruszył za kobietą, pocierając czubkiem o jej pupę… tak blisko się jej trzymał… choć ona po chwili pochwyciła ten kawał mięcha w dłoń, i znowu się śmiejąc, zaczęła tak za niego prowadzić najemnika, od czasu do czasu ową dłonią nieco poruszając.
- Tak lepiej? - Zerknęła za siebie.
- Dla ciebie z pewnością. Ale i ja nie narzekam.- wyjaśnił Douglas.
- Potrzymasz? - Elsworth podała najemnikowi swój kapelusz, po czym na chwilę puściła swoją “smycz”. Szybkim ruchem zdjęła bluzkę, prezentując nagie piersi i uśmiechnęła się do kochanka. Nastąpiła również wymiana, Sarah ponownie założyła swój kapelusz, a on dostał jej górną część garderoby do niesienia.
- Po… trzymam. - stwierdził krótko Doug, odruchowo niemal. Jego głos zamienił się w cichy pomruk świadczący o rosnącym napięciu… które też Sarah widziała zerkając poniżej pasa.
- Dla mnie się tak prężysz żołnierzu? - Spytała, odrobinkę pochylona i spoglądająca na rozbudzającą się męskość, którą frywolnie stuknęła kilka razy palcami, po czym zerknęła w górę, na twarz “Sosny”.
- No przecież… dla kogo niby miałbym?- zapytał retorycznie Sosnowsky, wzdychając cicho. Kobieta z kolei wyprostowała się, po czym mocno bujając bioderkami na boki, zsunęła w dół swoją spódniczkę, która upadła u jej stóp. Z figlarnym uśmieszkiem wystawiła z leżącego na ziemi materiału jedną nogę w bok, po czym drugą nogą lekko kopnęła owy ubiór w stronę Douga. Stała przed nim już kompletnie naga pośrodku dżungli - jeśli nie liczyć jej butów - po czym pogładziła się dłonią po swej kobiecości.

Doug położył koszulę na jej porzuconej spódnicy i podszedł do niej z pożądliwym uśmieszkiem. Pochwycił ją za pośladek i przyciagnął do siebie, by pocałować jej usta, a drugą dłonią pochwycić pierś i ścisnąć w namiętnej pieszczocie.
- To na jaką pozycję masz… ochotę.- zapytał lekko kąsając jej kark.
- Masz chrapkę na mój tyłeczek? - Spytała, po czym pocałowała go namiętnie, nie zapominając o języczku, i jedną dłonią zaczęła pieścić jego nabrzmiałą męskość.
- Mam ochotę… ale wiesz… że delikatny nie jestem.- odparł cicho po namiętnym pocałunku dociskając ciepłe ciało kobiety, do własnego rozgrzanego ciała.
- Ale najpierw do wody! - Pacnęła go dłońmi po torsie, próbując odepchnąć - Odświeżymy się, a potem może… tam? - Wskazała na jakieś obiecująco wyglądające miejsce przy rzeczce.
- Może być…- mężczyzna puścił ją i ruszył ku porzuconym przez nią rzeczom, by zabrać je ze sobą. Sarah w tym czasie ruszyła kobiecym truchcikiem do przodu, jedną dłonią przytrzymując kapelusz na głowie, głośno i wesoło się śmiejąc…

Rzeka… Sarah dopadła do niej pierwsza, zanurzając się w niej i parskając niemal niczym młode źrebię. Sosnowsky przyglądał się temu pospiesznie rozbierając i rozkoszując się widokami. Bądź co bądź, nadal była apetycznym kąskiem.
Nagi ruszył ku niej nie udając, że ma przyzwoite zamiary względem niej.
- No chodź tu, mój buhaju... - Zawołała do niego kobieta, kucając nieco w wodzie, iż wystawała z niej tylko od szyi w górę, po chwili gwałtownie wstając, i rozpryskując energicznie wodę wokół, nawet i rękami, i w tym i na “Sosnę”. Zaśmiała się wesoło, wśród lekkiego podskakiwania jej dużych piersi…
Sosnowsky… “dopadł” ją od przodu. Pochwycił jedną ręką za miękką pierś ściskając drapieżnie. Drugą sięgnął między jej uda, bezczelnie sięgając palcami do obszarów intymnych Sarah. Mocne duże palce wyrywały głośne mimowolne jęki z ust kobiety.. które niosły się echem po wodzie.
Sarah długo jednak nie pozostawała dłużna i szybko zsunęła się wzdłuż ciała najemnika, po czym wpakowała sobie bez ceregieli jego męskość w gardełko, jednocześnie dłonią pieszcząc klejnoty mężczyzny. Wojak nie mając już dostępu do strategicznych rejonów kochanki. Chwycił ją za włosy i trzymając za głowę narzucił dość intensywne tempo tych figli. Teraz to jego głośne sapanie rozbrzmiewało wzdłuż rzeki… oraz jej, dosyć dziwne, jakby bulgotanie, gdy tak ją posuwał w gardełko. Sarah Elsworth była jednak wyjątkowo ostrą kochanką, i mimo wychodzących jej powoli oczu z orbit i bardzo ograniczonego oddechu wytrzymywała takie brutalne traktowanie. Oczywiście ta przyjemność, zwłaszcza przyspieszana silnymi ruchami i pieszczotą ust bardzo doświadczonej kochanki, nie mogła trwać wiecznie. A gdy “Bloody” głośno informując okolicę o swojej przyjemności był już blisko, puścił głowę kochanki, by ta zrobiła co chciała ze wzbierającą w nim “wypłatą”.

A Sarah… Sarah zrobiła się wyjątkowo wredna. Dosyć mocno pochwyciła jądra Douga w dłoń, po czym ściągnęła je w dół, a jemu aż zęby zgrzytnęły.
- Oj nie nie mój słodki kutasku, nie tak szybko! - Powiedziała kobieta, po czym zaśmiała się gardłowo. Pocałowała sam czubek drżącej lancy, i odwróciła się do mężczyzny tyłem, opierając jedną ręką o pobliską skałkę. Drugą z kolei odchyliła jeden ze swoich pośladków.
- Tylko powoli! - Spojrzała na niego, z takiej pozycji, okręcając mocno głowę w tył.
- Ech…- burknął Douglas, ale po chwili kobieta poczuła silne dłonie na swojej pupie, a potem… dużego i twardego intruza w obszarze nie przeznaczonym dla jego obecności. Sarah czuła też, że Sosnowsky stara się być delikatny, ale też i nieustępliwy. I raz zajętego obszaru nie oddawał wchodząc głębiej i głębiej.
Zrobiło się więc głośno nad rzeką i gorąco. Dobrze że mieli całą rzekę dla ochłody. Po „kąpieli”zaś Doug wrócił do swoich „obowiązków” włóczenia się po obozie i czekania na rozkazy.
Bądź co bądź mieli wszak dowódcę i obóz. Sosnowsky zdawał jednak sobie sprawę, że nie mogli tu tkwić wiecznie. Trzeba było poszukać w końcu miejsca na bezpieczniejsze obozowisko, jak i... co najważniejsze... znów spróbować się skontaktować z ich statkiem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline