Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2019, 22:43   #11
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Żołnierze z Cedru i Wierzby zostali rozdysponowani (czy też raczej sami się rozdysponowali) po liniach obrony i zajęli odpowiednie dla nich pozycje. Chwilę przedtem porucznik Zawada, zapytana przez nowoprzybyłych odnośnie rzekomych dziur w linii obrony, przyjrzała się znów mapom, zaczerwieniła się i machnęła ręką, bąkając coś o "leniwcach bazgrzących w Paincie" i uściśliła, że linia obrony "Krośnice/Stawy Krośnickie/Żeleźniki" była szczelna - acz poza wioskami i groblą była jedynie piechota, okopy i pułapki. Niemniej jednak, mimo swej "wyjątkowości" i siły, "CzeKa" nie była grupą faworyzującą działania inne niż frontalne szturmy na główne punkty krajobrazu, masywne przygotowania ogniowe poprzedzające te szturmy i taktyka terroru je uwieńczające. Niemniej jednak pojedyncze jednostki mogły rzeczywiście próbować obejścia lub brudniejszych zagrywek, więc Martyna dla pewności poinformowała chłopaków i dziewczyny w zagrożonych rewirach.

Nie minęło wiele minut od momentu starcia w Krośnicach i końca ostrzału artyleryjsko-rakietowego na Żeleźniki, kiedy tamtejsi obrońcy zaraportowali straty. Były one banalne w Żeleźnikach: łącznie po kilku żołnierzy rannych i zabitych; zniszczona ziemianka nr 3 z NSV Utyos p.lot. - rakieta 107mm odłamkowo-burząca rozbiła drewniany dach i podpiekła taśmy z amunicją HEI, wynikły "popcorn" zmasakrował wszystko w promieniu kilkunastu metrów; zniszczona jedna cysterna MAN z wachą, która "przypadkiem" oberwała bezpośrednio pociskiem HEAT w ładunek, fajerwerki rozświetliły całą wioskę). Zdecydowanie mniej banalne w Krośnicach: najpierw padły obydwie pozycje stacjonarne - bunkry nr 10 i 11 oraz czołg "Spaghetti 3", rozwalone pociskami z głowicami odłamkowo-burzącymi i kumulacyjnymi; obydwa stare czechosłowackie pojazdy zwiadowcze Wydra oraz nieodżałowanego ukraińskiego "rakieciarza" (który praktycznie sam zdziesiątkował wrogą piechotę nim sam został zniszczony). Straty pośród żołnierzy były wysokie - aż piętnastu zabitych i dwunastu rannych - ale akceptowalne. Poświęcenie tych ludzi, pozycji i wozów nie poszło na marne, wróg utracił dużo więcej - dwa wojskowe jeepy wypchane piechurami z kałachami (zdjęte przez granaty i broń palną żołnierzy AW z okopów); dwa pickupy (podobnież obsadzone i równie skutecznie zlikwidowane); technical z dorobionym kaemem (rozwalony przez granaty 20mm z bunkra nr 11); oraz gwóźdź programu - trzy zidentyfikowane czołgi średnie: radzieckie T-34/76, T-34/85 i T-54 w wersji "waniliowej" (czy też raczej "wódkowej / żytniej") oraz kilkanaście innych pojazdów pancernych (niemożliwych do zidentyfikowania z powodu skali zniszczeń/uszkodzeń/detonacji), zamienione w płonące wraki przez armaty "Grom" bunkra nr 10 i obydwu bewupów Puma oraz pociski HE z armaty OF-40 i ppk z Mardera. Ogółem padło aż czterdziestu wrogów w pierwszym natarciu. Niestety skurwiele byli na tyle szybcy i zdeterminowani, że zabrali część bohaterskich obrońców ze sobą do grobu za pomocą armat czołgowych i wyrzutni RPG. Niedobitki wycofały się na skraj wioski, gdzie wymieniały się z obrońcami ostrzałem z broni palnej. Nie cofali się dalej. To musiało oznaczać, że druga fala już nadchodziła.

I nadeszła, zwalając się na wszystkie trzy strongpoints jednocześnie. "Bebok" raportował zbliżające się sylwetki i pojazdy za pomocą termowizji drona. Parę chwil potem żołnierze z okopów linii czerwonej, Żeleźnik i Krośnic raportowali zauważenie tych wrogów. Było ich wielu i mieli sporo wozów. A jeszcze chwilę potem...

...zaczęła się jatka.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Ky_oRXhPPGE[/MEDIA]

Pierwsi oponenci wpadli na pułapki pozastawiane w lesie. Słychać było huki min, widać było przez ułamki sekund błyski eksplozji, echem niosły się urwane wrzaski. Wkrótce jednak pierwsi wrogowie przedzierali się już przez nawet tak gęstą i morderczą sieć. Nie dziwota. Byli naćpani po uszy narkotykami i stymulantami bojowymi. Wielu było scybernetyzowanych bądź biologicznie, famakologicznie czy magicznie "zmodyfikowanych". To nie byli już metaludzie, tylko potwory. Maszyny do zabijania. A przodowała ciężkozbrojna piechota - silnie "ulepszone" trolle-cyberzombie.


Uzbrojone w broń ciężką i praktycznie odporne na pułapki czy co słabsze miny, wyłaniały się z gąszczu, osmalone i poharatane, torując drogę pozostałym żołnierzom-niewolnikom Czarnej Kompanii.


Pierwsze otwarły ogień "Łasice", skupiając swoje przestarzałe działka 20mm z równie przestarzałą amunicją "standardową" na cybertrollach. Zaczęły jeździć wte i wewte, korzystając ze swej szybkości i zwrotności by skupiać na sobie uwagę przeciwników. W tym czasie przemówili także metaludzie z okopów, ziemianki i bunkry, oraz kaemy z dalej położonych linii. Foxholes korzystały z zakamuflowania i siedziały cicho - na razie.

Wróg ponosił straty. I to całkiem spore. Nic to go jednak nie obchodziło. Było ich sporo, i wkrótce było jeszcze więcej - trzy silne detonacje w głębi lasu wyryły coś na kształt "ścieżek". Kształtowane ładunki wybuchowe dużej mocy. Z tychże przesmyków zaczęli korzystać szeregowi przeciwnicy oraz ich pojazdy. Jako pierwsze, z bocznych ścieżek, wypadły dwa technicale - jeden obsypał okopy zamaszystą "garścią" granatów z automatycznej wyrzutni, drugi zrobił podobnie półcalowymi nabojami. Ze środkowej ścieżki wyjechał zaś dużo wolniejszy... i dziwniejszy pojazd. Był to, jak w mordę strzelił, czołg średni T-55 (albo T-54). Kiepsko zachowany, "dopancerzony" za to różnym szrotem i worami z piachem czy żwirem, z potężnymi kolcami z każdej ze stron. Z tyłu miał dodatkowe zbiorniki, pewnie z paliwem. Jechał powoli, był mocno obciążony, mimo, że był... bez wieży. Czyli bez uzbrojenia. Miejsce wieży miał zakryte dospawaną płytą z kolcami, drutem kolczastym i workami. Czyżby taran? Jechał wprost na linię. Przemówiła broń z lisich nor - MG4 zaczęły bić w cyberzombie przebijającą amunicją (osiągając efekt jeszcze mizerniejszy niźli rozedrgane działka czmychających Łasic), a cztery wyrzutnie RPG-29 wypluły z siebie pociski z głowicami kumulacyjnymi. Dwie zeszły o włos, dwie przywaliły we front... i nic. Coś zdmuchnęło, coś zakurzyło, coś huknęło i błysnęło. Psy szczekały, karawana jechała dalej. Powoli i nieustępliwie. Wprost na bunkier numer 1.

Członkowie Wierzby byli w fortunnej pozycji. Żaden nie skupił jeszcze uwagi. Hipolit Dobroleszy przezornie trwał w bezruchu na lewej flance, blisko jeziora, udając drzewo. Mógł jako tako "niepostrzeżenie" przejść na wrogą flankę i uderzyć, lub gwałtownie ostrzelać niczego nie spodziewających się wrogów z ukosa. Mógłby, bo jego wyczulony zmysł magiczny, wspomagany przez gniew i "wzrok" lasu wykrył coś jeszcze. Coś... toksycznego. Coś, co mimo swych rozmiarów, było doskonale... przystosowane do cichego przepłynięcia stawu Chełm.


Kolejne trolle. A przynajmniej kiedyś to byli trolle, metaludzie. Teraz byli tylko... "zmodyfikowanymi" potworami. O dziwo, nikt inny ich nie wykrył - tylko Hipolit. Ledwo ent zdołał ostrzec towarzyszy na lewej flance, a pomutowane spaślaki już wyskakiwały z szuwarów, rycząc jak typowe monstra z horrorów i waląc ze swoich bylejakich, ale mocnych strzelb typu Street Sweeper.

Jan Rudy znalazł się w podobnej sytuacji. Był przezorny, i to mu się opłaciło. Jego dron wykrył sygnatury cieplne płynące przez jezioro po wschodniej stronie grobli, gdzie sam się przyczaił. Ostrzegł okolicznych chłopaków, którzy natychmiast skierowali tam ogień z kałachów. Wróg się zaszamotał, zakotłował. Niektórzy wypłynęli i próbowali odpowiedzieć ogniem ze swoich pistoletów. Inni płynęli dalej.

W najbezpieczniejszej - przynajmniej na razie - pozycji ulokował się Zbigniew Kowalik, trzymając się blisko Leopardów. Te nieustannie grzmiały ze swoich cekaemów, na razie nie korzystając z dział. Wtórowały im kaemy z "pomarańczowych" bunkrów. Ludzie z okopów i lisich nor nie mieli jeszcze czystego pola ostrzału, więc siedzieli cicho, nikt nie chciał zranić swojaków.

W gorącej sytuacji znalazł się natomiast Artur Kotewski. Siepiąc ze swojego Kałasznikowa, widział, że jest na mocno ostrzeliwanej pozycji. Dwie lisie nory, obsadzony okop i betonowa ziemianka z DShkM ściągały kule jak Tatry śnieg w lutym. Wukaem grzmiał i ryczał, ale w pewnej chwili na bunkier(ek) spadła istna lawina smugowych kul z głośnego, szybkiego miniguna. Vindicator; broń, która normalnie musiała być montowana na pojazdach, tutaj była trzymana przez jednego z zombie-trolli jakby była byle peemem. Dziesiątki nabojów w każdej sekundzie biły w stanowisko, brzęcząc po "Daszce", odłupując kawałki betonu bądź bzykając nad głowami kryjącej się załogi.

Martyna zaś, siedząc w szałasie dowódczym w "rombie" wrzeszczała do słuchawki z żądaniem o wsparcie od "Jutrzenki". A było kogo wspierać i przeciw komu, bo przez las przetaczały się właśnie trzy kolejne stalowe potwory...



SITREP

Obowiązuje rozpiska z mojego poprzedniego posta, plus poniższe zmiany.

Pojazdy CzK przed groblą
- Toyota HiLux (granatnik automatyczny AGS-17 Plamya z granatami odłamkowymi 30mm)
- Toyota HiLux (wukaem NSV Utyos z amunicją "zwykłą" smugową)
- Czołg-taran bez wieży (T-54 / T-55)
- Trzy czołgi podstawowe T-62 (wersja "wódkowa"; na płn. skraju "mapy nr 2")

Straty AW w Krośnicach:
- Bunkier/wieżyczka metalowa nr 10 [KIA]
- Bunkier nr 11 [KIA]
- "Strzała" [KIA]
- "Czech 1" [KIA]
- "Czech 2" [KIA]
- "Spaghetti 3" [KIA]

Straty CzK w Krośnicach:
- Wojskowy pojazd terenowy Ford M151 (dorobiony kaem M60 z amunicją smugową) [KIA] i desant piechoty (jedna sekcja czterech piechurów) [KIA]
- Wojskowy pojazd terenowy M422 [KIA] i desant piechoty (j.w.) [KIA]
- Toyota HiLux [KIA] i desant (6 piechurów) [KIA]
- Toyota HiLux (dorobiona "pancerna" i rozszerzona paka transportowa) [KIA] i desant (8 pieszych) [KIA]
- Toyota HiLux (technical z PKMT)

Straty AW w Żeleźnikach:
- Ziemianka nr 3 [KIA]
- 1 cywilna cysterna z paliwem MAN [KIA]
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 05-01-2019 o 23:32. Powód: Poprawki i rozwinięcia
Micas jest offline