06-01-2019, 16:52
|
#28 |
|
Gdy pozostała dwójka poszła sprawdzać teren, Riwelen i Daykyn zostali sami.
- No...taa...tak tu przyjemnie i cicho prawda? - odparł kapłan, próbując przełamać nawet dla niego niezręczną ciszę.
Daykyn, który pojęcie 'przyjemnie' rozumiał nieco inaczej, spojrzał na kapłana z powątpiewaniem wymalowanym na twarzy.
- Cicho, owszem - powiedział niezbyt głośno. - Ale przyjemnie? No chyba ze masz na myśli towarzystwo. Jeśli tak, to masz całkowitą rację.
Riwelen przyglądał się rozmówcy, gdy nagle coś przykuło jego uwagę. Głupi szczegół a jednak nie potrafił oderwać od niego wzroku.
- Wybacz - zawahał się - ale...- kapłan próbował zachować powagę - ... ale masz coś między zębami...to chyba sadza.
Poważny i opanowany dotąd Riwelen, nie mógł już powstrzymać śmiechu. A im bardziej się starał, tym głośniej się śmiał.
- Wybacz, jeżeli mój śmiech cię uraził, ale…- Śmiech kapłana wydawał się nie mieć końca.
- Biorąc pod uwagę, że możesz ściągnąć nam na kark hord orków - odparł zaklinacz, który był nieco mniej rozbawiony, niż kapłan - to raczej śmiech jest teraz nie na miejscu. Ale mógłbyś się poświęcić i wytrzeć mi to paskudztwo. Nie bój się, nie gryzę... Najwyżej kobiety, niezbyt mocno i nie po rękach.
- Jak dla mnie, możesz być szczerbaty - odparł kapłan, powoli wracając do równowagi.
- Nieużytek - mruknął Daykyn, po czym wyciągnął z kieszeni chusteczkę i spróbował zetrzeć sadzę. Aby końcowy efekt był poprawny, sięgnął po bukłak i wypił kilka łyków.
- Mimo wszystko w naszej nowej siedzibie jest ładniej, niż tu - powiedział.
- Włosy jeszcze popraw - odparł beznamiętnie Riwelen i zaczął rozglądać się wokół, wypatrując Kła i Silvary.
- Coś ci nagle poczucie humoru się zepsuło, Riwelenie - stwierdził Daykyn, włosów oczywiście nie tykając. - Dwa razy zaczepka na ten sam temat? Musisz trochę popracować nad sobą.
- Praca nad sobą ma wymiar wieczny, może kiedyś to zrozumiesz - rzucił chłodno kapłan.
- Mam nadzieję, że ty nie stracisz aż tyle czasu - odparł Daykyn, w najmniejszym stopniu nie przejmując się ani słowami, ani tonem, jakimi zostały wypowiedziane.
Riwelen przemilczał uszczypliwość zaklinacza. Zapadła niezręczna cisza, którą przerwało pojawienie się pozostałych towarzyszy. |
| |