Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2019, 17:15   #55
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Artem
292016204SH
Znalezienie konkretnego okrętu na orbicie Pars było nieco kłopotliwe. Planeta znana była z niesamowitych i wiecznie trwających imprez. Większość jej infrastruktury i ekonomii opierała się na przemyśle muzycznym oraz kinematografii, co sprowadzało tłumy turystów z całej galaktyki. Na szczęście tylko jeden okręt krążył nad atmosferą zielonego księżyca.

Okręt operacyjny
Po wylądowaniu w hangarze Artem i Avli zagubili się pośród tłumów najemników. Artem szybko spostrzegł, że większość z nich była żołnierzami, a nie drwalami. Nie zdołał też odszukać żadnej znanej twarzy. Pewna narwana kobieta mało go nie potrąciła, biegnąc do swoich znajomych. Pod jedną ze ścian mężczyzna z rękawicą na głowie przyglądał się podejrzliwie. Przy jednym z większych, bojowych statków, niska kobieta-cyborg kłóciła się z jakimiś bojowymi androidami. Niedaleko nich dwójka dobrze zbudowanych mężczyzn siedziała na skrzydłach swoich statków, dzieląc się butelką piwa. Tymczasem za plecami Artema było słuchać szuranie, gdy drobna kobieta starała się wytaszczyć ze statku karabin większy od niej, a stojąca obok niej miniaturowa Tobor patrzyła na ten proces z niedowierzaniem.
- Huh, ale kosmiczna zbieranina rozmaitości - Artem świsnął przez zęby, po czym skomentował zamieszanie z podziwem. Zwrócił się do towarzyszki - Chyba trzeba poszukać kogoś, kto ogarnia cały ten bajzel. .
- Meh, pewnie sami po nas przyjdą. Idę sępić piwo. - machnęła ręką Avli i skierowała się do dwójki pijących mężczyzn.
Artem wzruszył ramionami i w duchu zgodził się z uwagą Avli. Nie mając co ze sobą zrobić, postanowił nawiązać jakikolwiek kontakt z potencjalnymi towarzyszami broni. Nie łudził się, że z każdym się dogada, ale wolał mieć możliwość otworzenia ust do kogoś przyjaźnie nastawionego. Spojrzał za siebie, sprawdzając czy kruszyna nadal miała problem ze swoim żelastwem.
Jakby się przyjrzeć, to kobieta była wysoka, brakowało jej jednak muskulatury. Zwłaszcza do operacji sprzętu który wyglądał na kilkaset kilo. Ciągnęła karabin snajperski za kolbę z poirytowaniem w oczach, choć maska zasłaniała połowę jej wyrazu twarzy.
Artem spodziewał się, że rozmowa z kobietą nie będzie przyjemna. W głowie widział przebieg beznadziejnego dialogu, który i tak musiał przeprowadzić. Nie byłby bowiem sobą, gdyby nie zaproponował pomocy, dlatego zakrzyknął w jej kierunku - Pomóc dotachać to żelastwo, czy wolisz męczyć się sama? .
- Jak możesz to byłoby super. Trzeba go tylko wyciągnąć ze statku. - dziewczyna zrobiła krok w bok aby złapać oddech i udostępniła Artemowi dostęp do giwery.
Artem upewnił się, że broń jest zabezpieczona. Nie chciał, aby przez jego niezgrabne ruchy coś wystrzeliło i kogoś zabiło. Następnie postarał się dźwignąć żelastwo i wyciągnąć ze statku. W tym konkretnym przypadku opierał się na sile mechanicznego ramienia, a manewrował zdrowym.
Gdy Artem złapał broń, okazała się ona naprawdę ciężka. Chłopak odniósł wrażenie, że karabin wręcz ciągnie do statku, a statek do niego. Mimo tego Artem lekko ugiął nogi, złapał karabin w dwóch miejscach i wyprostował się, odrywając go od statku. Wyzwanie to rzuciło nim lekko do tyłu, ale spokojnie ustabilizował się, zdecydowanie wbijając prawą nogę w podłogę za sobą. Jak ręką odjął, karabin stał się leciutki jak plastikowa zabawka.
Balansując czymś innym, niż standardowa kłoda, chłopak chciał odłożyć broń na bok, poza zasięg statku. Artem domyślił się, że za ciężar tego ekwipunku odpowiada prawdopodobnie jakaś siła magnetyczna. Dlatego zadbał o to, by żelastwo znalazło się możliwie daleko od pojazdu, po czym położył je na ziemi.
- Już bez przesady, to nie czarna magia. - dziewczyna podbiegła do Artema odebrać swój ekwipunek. - To dobry karabin, ale moduł antygrawitacyjny ostatnio nie działa na moim statku. - wyjaśniła. - Nazywam się Ami. - podniosła karabin, po czym wyciągnęła dłoń do Artema.
Obserwująca całe zjawisko Tobor postanowiła podejść do pary. Artem nie znał się na technologicznych zielonoludkach, ale coś tam słyszał. Wszystko, z czym się jednak spotkał, przeczyło tej karykaturze: niska, przygarbiona, ubrana w typowo ludzkie ubrania, o ręce-protezie samoróbce, oraz z cygarem w ustach. Nie wspominając o jej rozczochranych włosach. - Czy zmieniałaś ostatnio tarcze na statku? Założę się, że masz pole interferencyjne przez źle skonfigurowany system obronny. Trzy dychy i ci to naprawię na miejscu.
Artem uścisnął wyciągniętą dłoń i powiedział - Zwą mnie Artem. Nie pytam, jak przyleciałaś w tej puszce pandory w takich warunkach - dodał z uśmiechem, obserwując przedstawicielkę rasy Tobor.
- Niestety jestem teraz spłukana. - odpowiedziała Toborowi Ami. Zielonoskóra kobieta zaciągnęła się cygarem i puściła jej kłębek dymu w twarz. Dzięki swojej masce dziewczyna pozostała niewzruszona.
Nagle rozległo się rytmiczne, powolne klaskanie.

Na drugim końcu hangaru, na balustradzie drugiego piętra, pojawił się czarnoskóry mężczyzna w białym kombinezonie w towarzystwie kilku mundurowych. Jakaś wyższa szycha z policji, choć pewnie niższej rangi od Kaliny, którą Artem spotkał na sali Zacharego.

- Witam wszystkich. Nazywam się Soma, będę koordynatorem tej operacji. Znajdujemy się nad atmosferą księżyca Babel. Jest to planeta-dżungla o bardzo agresywnej faunie i florze. Nasz wstępny rekonesans wykazuje, że była ona w przeszłości zamieszkała, a naszym zadaniem będzie odnalezienie tubylców oraz zbadanie ich magicznego potencjału. Misja ta będzie miała bardzo wysoki poziom śmiertelności, ponieważ stoi przed nami wiele trudności. - mężczyzna przerwał, bacznie obserwując reakcję zebranych na to oświadczenie. - Zgodnie z przepisami cesarskimi prowadzenie destruktywnej działalności na księżycach zaludnionych planet jest niedozwolone, ponieważ może to mieć katastroficzne skutki. Z tego powodu cała operacja zostanie przeprowadzana bez wsparcia ekwipunku orbitalnego. Zrzuty będą miały mocno ograniczoną wagę, nie mamy możliwości przeprowadzać bombardowań i nie możemy wylądować na powierzchni okrętem. Gdyby tego było mało, na planecie panują zakłócenia radiowe, co mocno utrudnia nasz kontakt, nie wspominając o minimalnej widoczności powierzchni z powodu ogromnego stanu zalesienia. Jeżeli to wyzwanie wydaje się wam niewarte świeczki, możecie lecieć gdzie indziej.

Jak można się było spodziewać, wiele osób oczekujących łatwej roboty zaczęło się pakować.

- Ponieważ zależy nam na czasie, wasze siły zostaną podzielone. Utworzymy kilka mniejszych grup, które zostaną zrzucone w różnych zakątkach księżyca. Waszym zadaniem będzie przeczesać dokładnie okolicę, po czym nawiązać kontakt z pozostałymi grupami lub wrócić na okręt po dalsze rozkazy. Z uwagi na zalesienie, na powierzchnię zejdziecie w kapsułach. Waszym zadaniem będzie oczyszczenie terenu z zarośli tak, aby utworzyć na nim bazę i odseparować przestrzeń na lądowisko. Wtedy udostępnimy wam wasze statki. - wyjaśnił Soma.
Artem potakiwał głową i uśmiechał się. To była robota w sam raz dla niego.
Ami i Tobor wsłuchiwały się w wywód Somy, wpatrując się sobie uważnie w oczy. Gdy mężczyzna skończył, Ami zapytała zielonoskórą:
-Co to miało być?
Ta w odpowiedzi wzruszyła ramionami. Zeźlona na brak szacunku Ami spróbowała złapać za cygaro kosmitki, która zrobiła krok w bok. Z uwagi na swój zamach, Ami wylądowała na podłodze z hukiem. Kilku zebranych spojrzało na was z zainteresowaniem.
Soma odchrząknął. - Dokładne informacje o planecie dostaniecie przed zrzutem. Teraz, jeżeli macie jakieś pytania, to chętnie odpowiem.
Artem podał rękę Ami, aby pomóc jej wstać i głośno zapytał - Na jakiej zasadzie formowane będą drużyny? Jaki ekwipunek możemy zabrać ze sobą do kapsuł - chciałbym znać ich udźwig. .
Nieco zawstydzona, Ami dała sobie pomóc.

- Drużyny zostaną dobrane na bazie waszych zdolności. Wszystko, co możecie udźwignąć, zmieści się w kapsule. Dodatkowy ekwipunek możemy zrzucić w skrzyniach. Do 500Kg na zrzut i przynajmniej pół godziny odstępu pomiędzy skrzyniami, aby uniknąć zakłóceń sejsmicznych. - wyjaśnił, po czym ktoś inny zadał pytanie.
- Jaki jest przewidywany czas trwania misji?
- Mniej niż osiem tysięcy godzin.
- Jak będziemy nawiązywać z wami kontakt?
- Dostaniecie race, a później zrzucimy wam latarnie sygnałowe.
- Jakaś zaliczka?
- Na księżycu pieniądze się wam nie przydadzą. Wypłata po zakończeniu zadania.
- Opieka zdrowotna?
- Przydzielimy medyka każdej drużynie.
- Jak mam wyjebane to, gdzie jest zbiórka?
- Kapsuły znajdują się w prawym skrzydle okrętowym.
- Agresywnych tubylców dekapitować, czy obezwładniać?
- Zadaniem misji jest nawiązanie kontaktu. Prosimy unikać agresji przeciw rasom o inteligencji IQ85 lub więcej. Obezwładniajcie w miarę możliwości.
Artem kiwnął głową i czekał czy jeszcze ktoś zada pytanie z którego mógłby dowiedzieć się czegoś istotnego. Planował wrócić na żuka, zabrać cały swój ekwipunek, a następnie udać się do kapsuł.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline