Wątek: Id Inferno
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2019, 00:45   #1
DrStrachul
 
DrStrachul's Avatar
 
Reputacja: 1 DrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputacjęDrStrachul ma wspaniałą reputację
Id Inferno

“Fakt, że jestem paranoikiem, nie oznacza jeszcze, że cały świat nie sprzymierzył się przeciwko mnie.”
Woody Allen

- Kim będziesz jak dorośniesz?
- Nie wiem - odpowiadała zupełnie szczerze i było jej z tego powodu bardzo smutno. Jej koleżanki bez chwili zastanowienia mówiły: lekarzem, modelką albo prawnikiem, jak moja mama.
Zazdrościła im tej pewności. Potrafiły określić swoje cele i marzenia w wieku pięciu lat, a ona miał z tym problemy nawet będąc w połowie studiów.

Dopiero, gdy poznała Franka wszystko się zmieniło. Doświadczyła wizji, iluminacji, niezwykle szczegółowej projekcji przyszłości. Wiedziała, że chce poślubić Franka, mieć z nim trójkę dzieci, dom w cichej i spokojnej dzielnicy i prywatny gabinet terapeutyczny.
Pod koniec pierwszej randki z Frankiem wszystko stało się jasne. Jej życie nie tyle nabrało sensu, bo z tym nie miała nigdy problemów, co weszło na właściwy kurs. Od tego momentu wiedziała już doskonale, co ma robić i jak.
Nigdy nikomu nie opowiedziała o tym zdarzeniu. Wszak było to przecież takie nie modne. Jej wyzwolone koleżanki, zapewne spaliłby ją zaraz na stosie, jako konserwatywną reakcjonistkę w której odezwały się resentymenty za patriarchalnymi ideałami. Silny, opiekuńczy i kochający mąż, gromadka dzieci i spokojne wiejskie życie. Jedynie kariera psychoterapeutki burzyła ten schemat, ale w oczach jej koleżanek i tak pewnie nic by to nie zmieniło.
Minęło niecałe dwanaście lat i wizja nabrała całkowicie realnych kształtów. Frank został jej mężem, urodziła mu trójkę dzieci, które kochała nad życie, a kilka miesięcy temu kupili swój wymarzony dom. Dopełnienie wizji stanowiła prywatna praktyka, która zdobyła renomę w całym stanie.
- Perfekcyjne życie - szydziły koleżanki, które były albo po trzecim rozwodzia, albo wyzwolonymi singielkami.
Nie przejmowała się tym, gdyż wiedziała, że w głębi serca każda z nich jej po prostu zazdrości. Wszak, jakby nie patrzeć, obiektywnie miała perfekcyjne życie.

Mimo to czuła, że czegoś jej brakuje. Spełniała się na każdej życiowej płaszczyźnie, a mimo to czuła wewnętrzną pustkę, która drażniła ją niczym ropiejąca rana. Coraz częściej miała problemy z zaśnięciem. Leżąc w ciemności gapiła się w sufit i czekała.
Czekała na kolejną wizję, która jej wskaże kierunek.

Na iluminację czekała długo. Minęły trzy długie i nudne lata. Codzienne schematy i rutyna zaczynały ją już niemal fizycznie dusić. Nikt jednak niczego nie zauważył, ani Frank, ani dzieci, ani nawet najbliższe przyjaciółki. Swoje myśli i uczucia ukrywała niezwykle starannie. Nie dopuszczała do nich nikogo mimo, że jątrząca się rana w jej duszy rosła i doskwierała coraz mocniej.

20 listopada odebrała telefon, który jak się wkrótce okazało zmienił jej życie i wyznaczył nowy kurs.

- Halo, pani Mitchell? - w zachrypniętym głosie kobiety dało się wyczuć silne wzburzenie i emocje. Strach, niepewność i bezgłośne wołanie o pomoc.
- Tak, Jessica Mitchell. W czym mogę pomóc? - odparła. Jej głos był spokojny i melodyjny. Lata praktyki nauczyły ją w pełni kontrolować swoją modulację.
- Dostałam pani telefon od koleżanki. Twierdzi, że jest pani najlepsza.
- Krąży taka opinia, ale to nie ma znaczenia. W czym mogę pani pomóc?
- Mi w niczym. Chodzi o moją siostrzenicę Bette, to znaczy Esther. To jej musi pani pomóc.
Od tego momentu w życiu Jessici rozpoczął się nowy rozdział. Jego główną osią stała się ośmioletnia dziewczynka, Esther.

Patrząc na przepiękną, blond laleczkę nie sposób było nawet przypuszczać, co to z pozoru niewinne dziecko miała na sumieniu. Twarz ośmioletniej Esther “Bette”Liebmann, jako żywo przywodziła na myśl portrety aniołów pędzla Rafaela, czy Leonarda da Vinci. Szkolna dokumentacja i raporty policji mówiły zaś o licznych atakach agresji, brutalności, aktach dewastacji, a nawet piromani.
Ten fakt już sam w sobie był przerażający. Na dodatek Jessica patrząc na Esther “Bette”Liebmann widziała zarówno twarz swojej córki, jak i samą siebie z dzieciństwa. To podobieństwo dosłownie mroziło jej krew w żyłach. Mimo to, a może właśnie dlatego, postanowiła za wszelką cenę pomóc dziewczynce.
Była gotowa robić, to nawet za darmo, choć Teresa Graham nie szczędziła środków, by pomóc siostrzenicy.

Mała Esther “Bette” Liebmann miała oczywiste powody do agresywnych i aspołecznych zachowań. Dwanaście miesięcy temu, w czasie służbowej delegacji do Tajlandii, zaginął jej ojciec, a trzy miesiące temu samobójczą śmiercią zmarła jej matka. Od tego momentu Esther i jej siostra Miriam przebywają pod opieką ciotki.
Jessica instynktownie czuła, że nie te wydarzenia są bezpośrednią przyczyną zachowania dziewczynki. Było coś więcej, dużo więcej. Coś co dziewczynka zakopała głęboko na dnie swej duszy. Coś mrocznego i złego. Jessica czuła to już w czasie pierwszej rozmowy z ciotką Esther.

Esther otoczyła się tak potężnym murem, że Jessica w żaden sposób nie potrafiła się przez niego przebić. Trzy kolejne sesje zakończyły się całkowitą klapą. Na wszelkie próby nawiązania kontaktu, dziewczynka odpowiadała całkowitym i konsekwentnym milczenie.
Esther potrafiła jednak mówić. Po prostu kompletnie ignorowała słowa Jessici. Można było odnieść wrażenie, że takim zachowaniem, mała Esther, chciała sprawić, żeby jej terapeutka przestała istnieć. W oczach dziewczynki malowała się niczym niezachwiana wiara, że jest w stanie tego dokonać.

Jessica Mitchell nie zamierzała się jednak poddawać.

***

Witam szanowne grono bywalców tej jakże zacnej karczmy.
Od kilku tygodni obserwuję sobie wasze tutaj poczynania i z przyjemnością czytam rozgrywane sesję. Moja przygoda z rpgami zaczęła się wiele eonów lat temu, a było to w czasach, gdy jeszcze żaden system nie został wydany w naszym ojczystym języku.
Teraz z uwagi na różne okoliczności i perturbacje, pbf jest chyba jedyną metodą, aby jeszcze coś poerpegowanie.
Spróbujmy zatem… a nuż coś ciekawego z tego wyjdzie.
Rozważałem różne pomysły na mój debiut. Ostatecznie postanowiłem wejść z kopyta i zaproponować psychologiczno-obyczajowy horror.
Ogólnie horror we wszelkich odmianach to moja domena. Uwielbiam straszyć i bawić się różnymi emocjami zarówno postaci, jak i graczy. Dlatego też Zew Cthulhu, Świat Mroku, Ravenloft, Kult były na szczycie mojej erpegowej playlisty.
Najchętniej snuję moje opowieści bazując na realnym świecie, czy też historycznym okresie do którego przemycam nadprzyrodzone i horrorowate elementy. Nawet jednak prowadząc coś sf, czy fantasy groza i horror jest obecna. Nie zawsze stanowi dominantę, ale w ten czy inny sposób występuje.

Id Inferno to sesja, gdzie gracz wcieli się w postać Jessici Mitchell, terapeutki ze wstępu. Postać terapeutki jest w ogólnych zarysach już naszkicowana. Gracz nada jej osobowości, charakter, światopogląd i wypełni szczegółami jej życie.
Poza Esther “Bette” Liebmann, pojawią się też inni pacjenci. Oni, jak i wątki rodzinne będą stanowić obyczajowe tło sesji. To jak liczne i jak mocno rozbudowane ono będzie, zależy od osoby z którą sesję rozegram.
Co chyba oczywiste jest już w tym momencie, wątki grozy pojawią się w związku z osobą głównej pacjentki.

Szczere ostrzeżenie
Mój styl gry jest dość specyficzny. I doskonale zdaje sobie sprawę, że nie każdemu może podpasować. Uznaję prymat fabuły nad innymi elementami gry. Wiążę się to często z ograniczaniem wolności graczy. W swoich sesjach preferuje storytelling. Używam mechaniki, ale zawsze mocno okrojonej i maksymalnie prostej.
Często w moich sesjach wybór postaci także jest ograniczony. Niejednokrotnie przygotowuje ramowe szkice postaci. Tak łatwiej jest mi pisać scenariusze po prostu. To wiele osób może traktować za niedopuszczalny zamach na wolność graczy przy tworzeniu postaci.
Faktycznie jest to swego rodzaju zamordyzm. Zapewniam jednak, że ludzie którzy zgodzili się na takie warunki byli usatysfakcjonowani rozgrywką i fabułami, które im prezentowałem.
Taki mam styl i uczciwie o tym ostrzegam.

Technikalia
Zauważyłem, że na forum obowiązuje konkurs kart. Niczego takiego nie zamierzam prowadzić. Raz, że nie czuje się upoważniony do takiej oceny i weryfikacji. Dwa wynika to z mojego stylu. I trzy w procesie rekrutacji chciałbym znaleźć kogoś z kim się dogadam i nie będzie zawodu i wzajemnych pretensji.

Zatem osoby, który chciałby zagrać niech podeślą do mnie link do jakiegoś postu oddającego ich styl. Najlepiej jakby był to post w konwencji współczesnego horroru. Nie jest to warunek konieczny.

Id Inferno jest pomyślana jako solówka. Dopuszczam jednak możliwość pojawienia się postaci drugoplanowych. Gdyby ktoś był zainteresowany, niech da znać. Coś pomyślimy.

Tempo sesji, jak i wiele kwestii w tej sesji jest do dogadania. Myślę, że jeden post tygodniowo to coś racjonalnego.

Na wszelkie pytania odpowiem. Zapraszam do udziału.
 
DrStrachul jest offline