| Lothar
Spełnił polecenie swej pani wysyłając kruka z jej listem. Poza tym właściwie nie miał nic do roboty. Gdy jutrzejszej nocy odbędzie się wiec, będzie przy Lucretii jako jej osobisty ochroniarz, dziś jednak... nie miał co z sobą zrobić. Zapatrzył się więc w przestrzeń, stojąc na wieży, z której wypuścił ptaka.
- Syn Ventrue zdradzający oznaki pomyślunku... a myślałem, że widziałem już wszystko. - usłyszał za sobą syczący głos. Gdy się obejrzał, jego wzrok napotkał najpaskudniejsze oblicze, jakie kiedykolwiek dane mu było zobaczyć.
W cieniu gzymsu stał, otulony czarną peleryną przedstawiciel klanu Nosferatu.
Lothar, który myślał właśnie by poszukać jakiegoś giermka w celu zaspokojenia głodu, gwałtownym ruchem obrócił się do tyłu, z ręką przy pochwie, gotów by w przypadku zagrożenia dobyć broni. Nie lubił być tak zaskakiwany. Wzdrygnął się na widok potwornego oblicza Nosferatu, jednak szybko się opanował. Dane mu było już spotkać Trędowatych, choć żaden z nich nie miał chyba tak obmierzłego oblicza jak ten tutaj. Zaliczali się do niskich Klanów, żebracy żywiący się resztkami z pańskiego stołu, choć słyszał że potrafili być też groźnymi wrogami. Nie żywił do nich wrogości jak do Gangreli, z którymi wiele walczył. Przyglądał się przez chwilę nieznajomemu o przerażającym obliczu zanim odpowiedział, starając się zachować minimum dobrych manier.
- Dziękuje za pochwałę, jestem Hrabia Lothar... dziwi mnie jednak twoje zdziwienie, przecież trudno być władcą bez pomyślunku, prawda? - Stwierdził nieco sarkastycznie.
Potwór wyszczerzył się, co chyba było uśmiechem.
- Och, wybacz. A czego jesteś władcą tutaj, jeśli mogę spytać, nim pochłonie mnie zachwyt? Konia? Zaprzęgu? A może śnisz, że jesteś władcą księżnej, gdy zanurzasz w niej swój oręż?
- Powinieneś wyrażać się z szacunkiem o Księżnej Lucretii! - Odparł gniewnie Lothar. - Jestem jej wasalem, w takiej służbie też jest honor.
Nosferatu nie przestawał się uśmiechać.
- Oczywiście, nasza cudowna księżna, która zaprosiła nas wszystkich pod jeden dach i wcale nie próbuje wszystkich wymordować. Chwała jej i cześć. Wciąż jednak nie wiem, czego ty tu jesteś władcą, chłopcze...
- Chłopcze? Walczyłem z normańskimi najeźdźcami już cztery stulecia temu, a potem jeszcze wiele walk stoczyłem, większość w obronie chrześcijaństwa - odparł z irytacją Lothar. - Ten brzydal go obrażał, ale starał się nie dać sprowokować.
- Uczestniczę w wydarzeniach, które mają miejsce na tym zamku, gdzie decydujemy o losie śmiertelników, aby zapewnić pokój czyż to nie jest władza? A ty Panie, który mi się nie przedstawiłeś, czym władasz, szczurami i żebrakami? I co to za dziwne aluzje na temat Księżnej, przecież wiesz jak szanujemy tradycję Gościnności?
- A jednak to ty zadajesz pytania, chłopcze. - odparł Nosferatu, szczerząc ostre jak piły zębiska. - I nie zrozum mnie źle. To dobrze. Pytaj. Pamiętaj jednak, że za odpowiedzi się płaci.
To rzekłszy... rozpłynął się w powietrzu niby mgła. Lothar został sam.
- Poczekaj, nie skończyliśmy tej rozmowy! - Lothar zawołał gniewnie za znikającym Nosferatem.
Jego głos poniósł się echem, lecz... wampir nie odpowiedział na jego wezwanie.
Zirytowany uderzył pięścią w ścianę, ledwo poczuł ból. Ten bezczelny Spokrewniony chciał go upokorzyć, czy naprawdę był narzędziem Lucretii? Miał nadzieję, że z czasem ona zacznie go słuchać... na razie postanowił poszukać pewnego giermka który wpadł mu w oko, jego krew powinna zaspokoić narastające pragnienie, a wtedy może uśpiona bestia pozwoli mu myśleć spokojniej....
Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 10-01-2019 o 00:20.
|