Biuro Wywiadu
Law-Tao po informacji od szefa zbrojnych o telefonie stracił dech. Pierwsza myśl w głowie: „Mają go. Dzwonią z jakimiś żądaniami, inaczej zaczną go torturować. O ile już nie zaczęli”. Czego będą chcieć? Pieniędzy? Zemsty na chłopakach z produkcji lekkiej, ponieważ powiązali ich z ostatnią akcją?
Wszystko wzięło w łeb i nawet nie wiedzieli, w jakiej przybliżonej lokalizacji może znajdować się Ruben.
- Przełącz na mnie - odparł Law do „Amadeo” po chwili namysłu, która dla niego trwała wieki.
- Wiedzą, że Graham dla kogoś pracował. Czas, by usłyszeli jego przełożonego. Bl4ckRain, namierzaj jego holo - wydał jeszcze polecenie do Azjatki, po czym zasiadł wygodniej w fotelu, czekając na połączenie.
Ruben
„Spodziewałem się tego, a i tak jestem zaskoczony”, przeszło przez myśl czarnoskórego technika. Chociaż myślenie sprawiało mu jeszcze trudności za sprawą kaca alkoholowego i odstawieniem używek, które brał garściami w klubie. I czy czasem nie dostał po drodze w łeb? Wszystko go bolało.
„Oj stary, ale się żółtek wkurwi”, skwitował kolejną myślą, wracając wspomnieniem do swojego przełożonego.
- Ładnie to tak, kolegę? - zaczął Ruben udawanym wyrzutem, po czym zrobił skołowaną minę.
- Czej, kurwa, jaki piernik? - zapytał, robiąc pauzę na zastanowienie. Niezbyt długą, żeby czasem facet, który go przesłuchiwał, nie wpadł na jakiś głupi pomysł z „usprawnianiem” jego pamięci.
- A… czej… Ten przy barze? - wychrypiał, nadal trzęsąc się z zimna. W sumie mogło mu to przysłużyć. Im większą ofiarę z siebie zrobi, tym lepiej.
A już najlepiej, jak chłopaki z X-COM ruszą po niego dupę i go uwolnią, zanim Rando zacznie na nim testować jakieś zabawki mechaników. I co do kurwy nędzy zrobił Mortiz? Nie widział w pobliżu jego ciała. Może odstrzelili go na parkingu.
Szkoda chłopa, był nawet w porządku.
- Wcześniej myślałem, że to ktoś od was. Mignął mi w tłumie w drodze do baru. Uznałem, że… no wiecie, sprawdzacie mnie czy chuj wie. No ale jak zaczęliście na niego nagabywać tam w klubie, to zbiło mnie to z tropu… - urwał, po czym zrobił przerażoną minę, jakby uświadomił sobie coś strasznego.
Musiał teraz zaryzykować. Czy "Amadeo" zdradził się, że razem pracują, kiedy on był nie w pełni świadomy? Było umówione, że trzyma się na uboczu i interweniuje w kryzysowej sytuacji. Jeśli mechanicy się w tym połapali, to było bardzo niedobrze. Jednak wciąż zadawali pytania a nie bili, więc istniał cień szansy.
- O chuj. Namierzyli mnie - powiedział, zatrwożony, jakby zapominając o tym, że w sumie to siedzi skrępowany i jest przetrzymywany przez bądź co bądź obcych ludzi.
- Pamiętasz, jak wam mówiłem, jeszcze w warsztacie. Moi ludzie nie dogadują się z lokalną władzą i nawet nie mamy takiego zasranego zamiaru. Ale jebane psy musiały złapać mój trop. Gdybym wrócił dzisiaj do siebie… - zagwizdał, kiwając głową.
- Nie śledzili was? - zapytał, patrząc Rando prosto w oczy.
Zaraz też przypomniał sobie o zwróconej wcześniej uwadze na temat pancerza.
- A noszę to cholerstwo profilaktycznie. Coś jak moja druga skóra. Zawsze to jakieś pocieszenie, gdyby któryś cieć wyskoczył na mnie z kosą w barze - spróbował wzruszyć ramionami, aczkolwiek było to w tej sytuacji nieco utrudnione.