Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2019, 14:49   #65
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W nocy Elionę obudził głód.
Zwykłe, pospolite, mało romantyczne uczucie ssania w żołądku. Przepyszne placki z konfiturami okazały się jedynie złudzeniem, sennym marzeniem, które głodu nie zmniejszyło, a wprost przeciwnie - spotęgowało burczenie w brzuchu.
I nie pomogło ponure spojrzenie na Varesa, który udał, jak zwykle, że wbrew oskarżeniom niczemu nie jest winien.

Spenetrowanie zawartości plecaka uświadomiło Elionie dwie rzeczy. Po pierwsze - że jeszcze z głodu nie umrze. A po drugie (i to było mniej wesołe), że niedługo będzie musiała zacząć zapolować na obiad czy kolację. Ale czy miałaby sumienie ustrzelić słodkiego zajączka lub śliczną sarenkę o dużych, niewinnych oczach...?
Ale co miała robić, skoro opowieści o licznych karczmach, gospodach i przydrożnych zajazdach okazały się plotkami bez pokrycia?

Posiliwszy się nieco ponownie zapadła w sen, z którego wyrwał ją promien słońca, który przedarł się przez listowie i zatańczył twarzy dziewczyny.

- A kysz! - Spróbowała się opędzić od natręta, lecz ten był zbyt uparty.

- Vares, jak mogłeś... - rzuciła w stronę przyjaciela całkiem uzasadnioną pretensję, po czym zaczęła się szykować do drogi.

* * *


Trakt prowadzący do Hollycrown zdecydowanie różnił się wiodącej przez las ścieżki.
Szerszy, odgrodzony od drzew szerokim pasem ziemi, był też o wiele bardziej uczęszczany, o czym świadczyły liczne ślady kół i kopyt.

Po dobrej godzinie wędrówki Eliona ujrzała piewszy wóz. A potem następny. I kolejne. Wszyscy ją pozdrawiali, ale cóż... jak na złość nikt nie jechał w jej kierunku.
W końcu jednak i do niej uśmiechnęło się szczęście.

- Podwieźć? - padło pytanie.

Woźnica co prawda przypominał nieco spotkanego wcześniej królewicza Abdula, ale Vares nie miał żadnych zastrzeżeń, więc Eliona przyjęła zaproszenie.

Mężczyzna, który przedstawił się jako Nicolas, poczęstował elfkę kawałkiem chleba i paroma łykami wody, a potem zaczął zabawiać rozmową. Podzielił się paroma ploteczkami, w tym najnowszą informacją o porwaniu jednej z uczennic szkoły Pani Thuelline. I o tym, że strażnicy są już na tropie porywaczy.
Wieść o porwaniu zainteresowała Elionę, lecz Nicolas nie wiedział wiele na te temat, tak że elfka nawet nie wiedziała, czy naprawdę kogoś porwano, czy lady Dynnys wolała uniknąć ewentualnych komplikacji.

Nicolas opowiadał dalej, najwięcej jednak mówił o swoim gospodarstwie, domu, świętej pamięci żonie i dwójce małych dzieci potrzebujących matki.
Być może była to jakaś mało zawoalowana propozycją, ale... Nicolas nie powiedział tego otwarcie.

Monotonny ton i niezbyt ciekawy temat powoli zaczęły usypiać dziewczynę, której udział w dyskusji zaczął się ograniczać do wtrącanych w odpowiednich miejscach 'tak', 'nie', 'oczywiście', 'to ciekawe'.

W pełni się ocknęła gdy wóz nagle się zatrzymał.

- Tu się musimy rozstać - powiedział Nicolas. - Ja skręcam w bok, a ty pewnie idziesz dalej, na zachód.

Oczom Eliony ukazał się, stojący na skraju wioski budynek, którego przeznaczenie nie ulegało wątpliwości.


 
Kerm jest offline