Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2019, 15:44   #56
waydack
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
HEATHER


-Tylko Bóg wie jaka czeka nas przyszłość. Nie znamy wyroków boskich, ale musimy się zdać na mądrość naszego Pana. W tym wszystkim jest jakiś cel. Plan wielkiego Stwórcy. Czasem wydaje się nam niesprawiedliwy, czasem wręcz okrutny a jednak musimy wierzyć, że to wszystko ma jakiś sens. Że kiedyś wszyscy, niezależnie od tego kiedy Jezus wezwie nas do siebie, zasiądziemy do wiecznej uczty u jego boku! -
Ojciec Joshua Nelson przemawiał żarliwie z ambony choć jego słowa chyba nie przyniosły rodzinie Abby ukojenia. Matka i ojciec siedzieli przed trumną dziewczynki szlochając w chusteczki. Heather wciśnięta w ławce między swoją koleżankę Christine i Richarda słuchała kazania z pewnym niepokojem. Czy na pewno tylko Bóg zna przyszłość?

Trzy dni wcześniej.

Kiedy dzieci poszły już spać, usiedli w kuchni by szczerze porozmawiać. Nie wiedzieli, że Heather siedzi na stopniach i podsłuchuje. Dziewczynka wciąż nie mogła zasnąć, a kiedy wyszła do łazienki za potrzebą usłyszała głosy rodziców. Nieładnie było podsłuchiwać, ale nie mogła się powstrzymać, w końcu przecież rozmawiali o niej.
- Aresztowaliście kogoś?
- Kogo? To nie była niczyja wina Claire. A nawet jakbym się uparł…nie chce, żeby Barkerowie mieli jakieś kłopoty. Przecież ich dzieciak też prawie zginął w tej rzece.
Heather usłyszała głośnie westchnięcie swojej mamy.
- A ten kierowca?
- Felix Finch? Był trzeźwy, zeznał prawdę, widzieliśmy ślady hamowania przy moście. Tylko że…
- Co kochanie? No powiedz, o czym myślisz?
- Widziałem jak wyciągali tą furgonetkę z rzeki. Leżała pięć metrów na dnie. Spadła ze skarpy, już sam upadek mógł ich zabić. A oni wszyscy…żadnemu nic się nie stało. Żadnego draśnięcia. Heather przecież nawet za dobrze nie umie pływać, jak poradziła sobie z prądem?
- Może ten Finch jej pomógł?
- Mógł uratować jedną, dwie osoby. Ale całą piątkę? Nie zdążyłby ich wyciągnąć.
- Za dużo o tym myślisz kochanie.
Na chwilę zapadła cisza i Heaher myślała, że rodzice skończyli już rozmawiać usłyszała.
- Zastanawia mnie ten Felix Finch. Sprawdziłem go w bazie i wiesz co się okazało?
W tym momencie jeden ze stopni po stopą dziewczynko brzydko zaskrzypiał. Heather wiedziała, że nic więcej nie podsłucha i uciekła z powrotem do pokoju, nie chcąc by rodzice ją przyłapali.

JIMMY


Jimmy skończył właśnie rozmawiać przez telefon z Hisako, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzył w progu stała Dona.
- Cześć Jimmy, są twoi rodzice?
Dona przyniosła kosz pełen kwiatów i czekoladek. Jak później dowie się Jimmy od Martiego, jego siostra postanowiła wydać wszystkie swoje kieszonkowe żeby zadośćuczynić krzywdę jaką wyrządziła. To jednak nie spotkanie z rodzicami najbardziej zainteresowało trzynastolatka. Z pokoju swojego okna widział jak dziewczyna wychodzi z ich domu a po chwili wybucha płaczem. Najwyraźniej rozmowa z Thompsonami nie poszła po jej myśli. Z garażu wyszedł Michael.
- Cześć Dona
Dona widząc chłopaka szybko rękawem otarła łzy z policzków.
- Cześć… Matthew
- Michael – poprawił dziewczynę brat Jimmiego - Chodzimy razem na biologię i angielski.
- Przecież wiem – Dona, której makijaż się rozmazał próbowała zrobić wszystko, żeby nastolatek nie zobaczył jej w takim stanie, więc odwróciła głowę, próbując na niego nie patrzeć.
- Nie przejmuj się tak tym wypadkiem. To nie twoja wina.
- Wiem, że próbujesz mnie pocieszyć, ale oboje znamy prawdę. Spieprzyłam sprawę.
- Ale żałujesz. To się chyba liczy, nie? Nie jesteś taka zła jak ci się wydaje.
Dona popatrzyła na Michaela wyraźnie zaskoczona jego słowami.
- Dziękuję, że tak uważasz.
Dziewczyna po raz pierwszy się uśmiechnęła.
- Miło się gadało. To na razie – pożegnała się, będąc wyraźnie w lepszym humorze.
- Zaczekaj! Przyszłaś tu na piechotę? Podwiozę cię – zaproponował Mike.
- Nie trzeba.
- Nalegam.
Po chwili Jimmy obserwował jak samochód Thompsonów wyjeżdża z podjazdu. Chcąc nie chcąc chłopiec przypomniał sobie jak czule ocierał dłońmi swojego brata łzy z policzków przerażonej dziewczyny. „Uspokój się kochanie, bo nas usłyszy”.

MARTY


Marty nie mógł usiedzieć w domu. Był naprawdę zaniepokojony swoim stanem. Najpierw się cieszył, że wyostrzył mu się wzrok a potem zaczął widzieć te dziwne poświaty wokół ludzi. Doszły do tego wizje. Tą najstraszniejszą zobaczył, kiedy dotknął swojej siostry. Teraz siedział na werandzie, odbijając piłeczkę tenisową od podłogi i bijąc się z myślami. Dona wyszła z domu a rodzice oglądali w salonie telewizję, próbując wrócić do normalności.
- Cześć Marty.
Zielona piłeczka potoczyła się po deskach i wypadła przez szczelinę w szczeblach. Albert Hauser stał przy ogrodzeniu i uśmiechał do trzynastolatka.
- Wczoraj pukałem, ale nikt nie otwierał.
Nie wiedzieć co bardziej przeraziło Martiego. Słowa starca czy aura, która go otaczała. Brzydka, ciemnoszara, prawie wchodząca w czerń.
- Ale nic straconego Marty. Jeszcze sobie pogadamy. Mam nadzieję, że nie wspomniałeś nikomu…wiesz o czym?
Nim Martin zdążył odpowiedzieć na podjazd wjechał samochód Thompsonów. Hauser odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, znikając na swojej posesji.
Tymczasem roześmiana Dona wyszła z samochodu Thompsona. Za kierownicą siedział Michael, starszy brat Jimmiego. Nastolatka nachyliła się do szyby. Wyglądała jakby nie miała wcale ochoty kończyć przejażdżki.
- Dzięki za podwózkę Michael.
- Nie ma sprawy.
- To co…widzimy się jutro w szkole?
- Na angielskim i biologii.
Dona pomachała chłopakowi i ruszała w stronę wyjściowych drzwi. Martin zwrócił uwagę na jej uśmiech, ale na coś jeszcze. Wydawało mu się, że aura otaczająca Donę stała się trochę jaśniejsza.

HISAKO


Hisako chcąc nie chcąc poznała dokładnie szczegóły okoliczności śmierci małej Abby McGill. Pani Ishihara siedziała na telefonie rozmawiając z pielęgniarką, która pracowała w szpitalu Breadhouse i miała informacje z pierwszej ręki. Późnym popołudniem dziewczynka dostała zapaści, zaczęła dusić, przestała oddychać. Reanimował ją dr. Kushir. Co najbardziej przerażało Fumiko to to, że Abby praktycznie zmarła na oczach swojej matki.
- Pielęgniarki musiały ją siłą wyciągnąć z sali – opowiadała z przejęciem swojemu mężowi a trzynastolatka siedząca przy stole chłonęła każde jej słowo. Wyglądało jakby pani Ishihara streszczała ten okropny koszmar, który nawiedził Hisako, gdy żegnała się z małą pacjentką.
Bunty nie wydawał się zbytnio zainteresowany. Oczywiście współczuł kobiecie, nie był okrutnikiem bez serca, lecz emocje trzymał tak głęboko w sobie, że czasem wydało się, że urodził się bez układu nerwowego.
- Dzwonił tu dzisiaj ten Thompson. Powiedziałem mu, co o nim myślę. Dobrze ci radzę Hisako, nie zbliżaj się do tych chłopaków. Ja nie żartuję.
- Bunta, proszę, ona to wie. Daj już jej spokój – poprosiła Fumiko a stara Nanami jej zawtórowała.
- Miej dla niej serce synu. Pamiętaj, że kiedyś możesz powiedzieć o dwa słowa za dużo a potem tego żałować.
Buntu ukłonił się matce z szacunkiem ale i tak swoje wiedział. Jednak wieczorem, gdy Hisako kładła się spać, mężczyzna przyszedł do pokoju i usiadł przy jej łóżku.
- Próbuję cię tylko chronić Hisako. Ten kraj…ci ludzie…nie chcę, żebyś się stała taka jak oni. Głupia, próżna i niehonorowa. Wiedziałaś, że twój prapradziad był samurajem? Jesteś lepsza od tego Thompsona. Szanuj swoje dziedzictwo.
Pogłaskał ją po głowie a ona nagle przeniosła się znów w inne miejsce i koszmar zaczął się od nowa. Siedziała na stołku barowym, w głowie jej się kręciło a w ustach czuła wymioty i obrzydliwy zapach, który musiał być barmanem krzyczał
- Hej kolego? Może już ci na dziś wystarczy!?
- To moja wina – wybełkotała Hisako łamiącym się głosem swojego ojca – Próbowała mi powiedzieć…ostrzec…A ja…ja…Ten skurwysyn zabił moją córeczkę przez mnie.
- Opowiadałeś to już ze sto razy. Wracaj do domu.
- Nie mam już domu.
W tym momencie Hisako poczuła uderzenia gorąca, runęła ze stołka na ziemię. Czuła jak wymiociny zalewają jej usta.
- Hej, człowieku, co ci jest!? Kurwa, niech ktoś wezwie karetkę! – słyszała krzyk barmana, który stawał się coraz cichszy, aż wszystko zgasło.
Buntu puścił córkę a Hisako przerażona otworzyła oczy. Znów znajdowała się w swoim łóżku.
- Śpij dobrze – Mężczyzna wyszedł zamykając za sobą drzwi.

JESSE


Rodzice byli naprawdę zaniepokojeni zachowaniem Jessiego. Na tyle, że rozważali czy nie zawieźć go z powrotem do szpitala. Ojciec znalazł w książce telefonicznej numer do Tappingów.
- Czy wasza córka ma podobne objawy? Nie zauważyliście? No nic…może mu przejdzie. Dobranoc.
Matka nie dawała za wygraną i upierała się by Jessiego jednak zbadał lekarz.
- Ale ja nie mogę prowadzić! Piłem! – przyznał się w końcu pan Bullington, który jak się okazało skorzystał z okazji do spotkania z dziadkiem i trochę sobie pofolgował, oczywiście w tajemnicy przed żoną. Po chwili jednak Sarah McCarthy-Bullington znalazła rozwiązanie. Wyszła z mieszkania i wróciła za chwilę z…Barneyem Le Rey.
- Ubieraj się Jesse. Pan Barney zawiezie nas na izbę przyjęć.
Czy Jesse żałował, że powiedział swoim rodzicom, że dzieje się z nim coś złego? Na pewno był przestraszony widząc gładko ogoloną, uśmiechniętą twarz swojego sąsiada. Dopiero teraz, przyglądając mu się z innej perspektywy widział, że uśmiechają się tylko usta a oczy są zimne i czujne. Le Rey nosił na twarzy maskę, ale wydawało się, że tylko Jesse to zauważa. A może to jednak były halucynacje? Może faktycznie ktoś go naćpał prochami w szpitalu?
Jadąc na izbę przyjęć Sarah streściła sąsiadowi przebieg ich rozmowy z synem.
- Naprawdę Jesse, jak kogoś dotykasz, widzisz filmy w głowie? A jaki film widziałeś jak się żegnaliśmy?
Resztę drogi umiliła im muzyką, którą Barney puścił w radio.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=CX45pYviA[/MEDIA]
Na izbie przyjęć, chłopca zbadała młoda rezydentka, pełniąca nocny dyżur. Gdy tylko dotknęła Jessiego, ten od razu przeniósł się do szpitalnej sali. Czuł, że zmęczony zasypia w łóżku a po chwili wizja się skończyła i młody Bullington wrócił ciałem i duchem do lekarskiego gabinetu.
- Chłopcu nic nie dolega. W szpitalu podaliśmy mu tylko leki uspokajające – zapewniała lekarka - Może powinniście państwo skorzystać z pomocy psychologa? – zaproponowała.
- Tak zrobimy, ubieraj się Jesse – powiedziała matka.
Gdy wracali do domu, Barney Le Rey przez dłuższy czas milczał. W końcu jednak przerwał ciszę.
- Teraz jak sobie przypominam, to faktycznie byłeś przestraszony gdy się żegnaliśmy. Jakiś film zobaczył Jesse? Mam nadzieję, że nie żaden horror? Jesteś jeszcze za młody, żeby oglądać takie filmy.
Jessie zauważył jak Barney przygląda mu się w przednim lusterku. Tym razem się nie uśmiechał.


***



Jeśli wydawało im się, że staną się szkolną sensacją mocno się rozczarowali. Niewiele osób zdawało sobie sprawę z wypadku, za to wszyscy żyli sobotnim festynem. Bliźniacy Todd i Tadd dzielili się swoimi wrażeniami z „El Diablo”. Byli jednymi z tych, którym mimo ograniczeń wiekowych udało się oszukać system.
- Mamy takiego wujka w Pentagonie, co nam wydrukował fałszywe legitymacje – tłumaczyli i o dziwo, niektórzy naprawdę im wierzyli. Nawet w to, że wujek ten nazywa się Mark Hammil.

Patrick, Rick i Dennis przemykali szkolnymi korytarzami jakby nosili wory pokutne. Gdy zauważyli Jessiego minęli go jakby w ogóle go nie znali. Martiego też nie ruszali, wydawało się, że to jedyna zaleta, tego, że przyjaciele wpadli do rzeki. Szkolni oprawcy zostawili ich w spokoju, przynajmniej na razie.

Szkołę szybko też obiegła plotka, że Dona Barker zerwała z Derekiem Flanninganem. Dzieciaki widziały jak Derek łaził za nią i próbował coś tłumaczyć, ale siostra Martiego kompletnie go zlewała. Podobno na lekcji biologii, Jennifer Lumis przekazała Michaelowi Thompsonowi liścik, który napisała do niego Dona. Jennifer przysięgała, że to prawda, ale nikt w to nie wierzył. Po co najfajniejsza dupa w szkole średniej miała by pisać do kogoś takiego jak Mike Thompson?

Heather w ogóle stała się niewidzialna. W jej szkole wszyscy mówili tylko o zmarłej Abby. Przy jej szafce leżały kwiaty i laurki a Abby uśmiechała się do uczniów z czarnobiałego zdjęcia. Jedenastolatka zdała sobie sprawę, jak niewiele brakowało, by i jej zdjęcie wisiało na szkolnym korytarzu. W południe odbył się na sali gimnastycznej apel. Cała szkoła podstawowa miała uczestniczyć w pogrzebie ośmiolatki, który odbędzie się w środę.

Hisako i Jimmy umówili się po zajęciach, dali reszcie przyjaciół znać, gdzie będą na nich czekać. Siedzieli na jednej z trybun szkolnego stadionu.
[MEDIA]http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/62/Medlar_Field_INSIDE.jpg/800px-Medlar_Field_INSIDE.jpg[/MEDIA]
Na murawie odbywał się trening, Derek Flanningan stał na bazie, z pałką a miotacz co chwila ciskał piłkami w jego kierunku. Derekowi nie szło, nie odbił ani razu, najwyraźniej skupiony na innych rzeczach niż trening.
 
waydack jest offline