Liward był już bliski temu, by całkowicie się zapomnieć. Instynkt przetrwania okazał się silniejszy. Wojownik zatapiał się w wizjach Oka, lecz nie przestał podążać do przodu, a jego ręce nie wypuściły uzbrojenia. Czuć było mroczną siłę oka w tronie ciemności. Walka - cztery na jednego. Jak się okazuje, potężny artefakt, choć groźny, nie przetrwał. Przemogła go bowiem drużyna, która okazała się najlepszą kombinacją osobowości i talentów, pozwalających im na wykonanie zadania. Odważny i zdolny do wielkich wyczynów mimo ciągłych zmagań z zadaną raną Ryś, twardo, logicznie myślący Camden , Kea o wielkim sercu które uniosło się ponad oszukańcze wizje i biło w potężnej piersi półolbrzymki, która zadała ostateczny cios. Ale byli także Iskra i Fungi, walczący o przeżycie. Bez pomocy czarodziejki i bez rad doświadczonego krasnoluda, daleko by nie zaszli. Wobec Fungiego Liward miał szczególny dług wdzięczności.
Kea, bierz Iskrę! Ja biorę Fungiego! - zawołał, w nadziei że towarzyszka usłyszy go w całym tym hałasie. W miarę możliwości, chciał pomóc krasnoludowi, który sam nie mógł się poruszać. Najlepiej predysponowany do ratowania Iskry wydawał się jej partner Ryś, jednak ze względu na jego ranę oraz obrażenia odniesione w walce, być może lepiej było zaangażować Keę w pomoc. Liward mógł jedynie biec razem z towarzyszami, drogą którą się tam sprowadzili, spowolniony, ale zdeterminowany, by uratować nie tylko siebie.