Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2019, 00:08   #297
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Oko zaczynało wywierać swą pośmiertną zemstę na tych, którzy go unicestwili. Cała góra trzęsła się raz za razem. Płyty pod stopami śmiałków pękały, a na ich głowy sypał się gruz z sufitu. Posągi demonów w wielkiej sali zaczęły się walić i rozpadać. Uciekający pomagali sobie wzajemnie. Wspólnie tu dotarli, wspólnie walczyli, a teraz mieli zamiar wspólnie wydostać się z podziemi.

Już przy schodach prowadzących w górę kompleksem wstrząsnął huk, to Żelazne Wrota pękły pod naporem lawy. Niedługo później krzyk ginącej Sharilli zmroził bohaterom krew w żyłach.

Mostek sznurowy nad przepaścią kołysał się niebezpiecznie. Od dołu oświetlał go teraz blask płynącej tam lawy. Z góry co chwilę leciały odłamki skalne. Po kolei, parami, przedostawali się na drugą stronę. Przeprawa z każdą sekundą robiła się coraz bardziej niebezpieczna, deski trzeszczały, a sznury zaczynały się powoli rozplątywać. Kilka razy mocniejsze wstrząsy rzuciły ich na poręcz, ale w końcu wszyscy znaleźli się po drugiej stronie przepaści. Chwilę później most nie wytrzymał, sznury pękły, a cała konstrukcja poleciała w dół.

Nie tracili czasu, biegli dalej. Obrotowa komnata kręciła się z oporami, zgrzytała i szarpała w trakcie ruchu. Próby ustawienia wyjścia na odpowiedni korytarz nie przynosiły skutku. Na szczęście golemy podobne do tego, którego pokonali stały nieruchomo. Z każdą minutą temperatura w obrotowej komnacie rosła.

Wreszcie udało im się trafić na dobry korytarz. Co sił popędzili nad jezioro, którego woda zaczynała już parować. Z dna unosiły się wielkie bąble. Ogromne bloki skalne odrywały się od pionowych ścian, z pluskiem i sykiem spadając we wrzątek. Kamienista plaża, na której nocowali, nie istniała. Zniknęła w głębinach razem z łodziami...

Nagle z góry, z wysoka, usłyszeli donośny krzyk. Nad nimi zataczał koła ogromny gryf z podwieszoną gondolą.

- W imieniu Wielkiej Delibe! - krzyknęła jasnowłosa kapłanka, siedząca na karku bestii. - Przybywam na ratunek! Odwagi!

Gryf wylądował, a cała drużyna zaczęła wrzucać do gondoli worki ze skarbami i wskakiwać do niej. Skrzydlata bestia wzbiła się w powietrze, a w tej samej chwili cała ściana, razem z półką i frontem, zawaliła się w wody jeziora. Gryf zatoczył jeszcze dwa koła nad płonącą i dymiącą górą i odleciał na południe.





KONIEC


 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline