Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2019, 11:32   #17
Czudak
 
Czudak's Avatar
 
Reputacja: 1 Czudak ma z czego być dumnyCzudak ma z czego być dumnyCzudak ma z czego być dumnyCzudak ma z czego być dumnyCzudak ma z czego być dumnyCzudak ma z czego być dumnyCzudak ma z czego być dumnyCzudak ma z czego być dumnyCzudak ma z czego być dumnyCzudak ma z czego być dumnyCzudak ma z czego być dumny
- Zwolnij, kochanie. Jesteś teraz księżniczką Lucie, a kobietom królewskiej krwi nie przystoi nieopanowanie - odpowiedziała z dostojnym uśmiechem, zręcznym ruchem biorąc przekazaną kartę. Podnosząc ją do góry, trzymała ten magiczny kawałek plastiku pod światło, aż po chwili począł się jarzyć blaskiem. Po kilku sekundach blask zniknął, zostawiając ulepszoną kartę: kredytową, w wersji hiper ultra luksusowo-diamentowej, bez limitu na koncie. Swoisty "róg obfitości", zamknięty w parudziesięciu centymetrach kwadratowych.

- Tym razem bez szwindli; zapłacę swoimi osobistymi funduszami, które przeniosłam z przyszłości - rzekła, biorąc swoją najnowszą przyjaciółkę pod ramię. - Ale wracając do twego pytania: zjemy co tylko zechcesz, choć pierwsze danie zamawiam ja. Po tym wszystkim co dotychczas przeżyłaś ze mną, to chyba najlepszy sposób, aby ci wszystko wynagrodzić. Możesz jeść ile chcesz, ale powoli, bo coś może się nie złapać w fotonową powłokę i nie poczujesz żadnego smaku, a tylko narobisz bałaganu. To jedyne zastrzeżenie... i jeszcze diademy dla nas obu - dokładnie tak, we włosach obu pojawiły się (znów platynowe) nakrycia głowy, będące oznaką władzy książęcej.

Wychodząc z zaułka, zamiast na typowej ulicy typowego miasta typowej dziennikarki Lucie, znalazły się na szerokim deptaku w centrum ogromnej metropolii. Wysokie wieżowce, których końca nie sposób dostrzec z poziomu betonowego gruntu, mnóstwo ludzi pędzących ku swemu przeznaczeniu, ale jednak znajdujących czas, aby oczyma wielkimi jak spodki gapić się na dwie wytworne damy znakomitego rodu, oraz paparazzi, którzy zwęszyli okazję, zalewając wysoko urodzone błyskami fleszy (co jak co, ale Selda potrafi się wdzięczyć i pozować do zdjęć; znów dzięki wiedzy z głowy swojej najnowszej przyjaciółki).

Dodatkowo, kobieta z szafiru umieściła je tuż przed wejściem do okazałej restauracji "Le Picotto", gdzie ceny zaczynają się od czterocyfrowych liczb. Bez kitu, w środku siedzą sami dziani goście, konsumujący sadzone jajka z nigeryjskich pustułek grenlandzkich albo homary z dna Rowu Mariańskiego, czy degustujący florenckie wino z XIII wieku albo inne, mocno wymagające pod względem opłat, dania. Ba! Mają tu nawet trzech goryli przed automatycznie rozsuwanymi drzwiami, a jeden z nich zaczął nerwowo szeptać do mikrofonu na widok eleganckich pań S&L. Księżna o brązowych włosach (czyli Selda) gustownym krokiem skierowała się do restauracji, ciągnąc panią blond Leroux za sobą.

W wejściu restauracji ustawili się chyba wszyscy pracownicy, włączając w to szefa kuchni, recepcjonistę, kelnerów i kelnerki, gościa od monitoringu, a nawet jakiegoś losowego elektryka pod krawatem, który właśnie przeprowadzał na obiekcie naprawy; wszyscy postawieni na baczność przez entrée "arystokratek". Główny menadżer zaczął się pocić, gdyż Selda przeciągała ciszę, uśmiechając się do niego w milczeniu, a on nie zaryzykuje kariery odzywając się pierwszy. Na szczęście dziwaczna istota wsadziła mu kartę kredytową w kieszeń marynarki, rozładowując sytuację.

- Dzień dobry, un ami. Najlepszy stolik i dwa razy specjalność szefa kuchni na start. Bez przystawek, ale proszę przynieść butelkę "Tāmen shāle sauté" albo jeśli nie ma, to innego, najdroższego wina z ryżu. Jeśli Astral-... yhm, Lucilla czegoś sobie zażyczy, proszę spełnić jej zachciankę. Na razie to wszystko, o reszcie dam wam znać po zjedzeniu obiadu, podczas którego proszę nam nie przeszkadzać. I zamknij buzię, słońce - szczęka menadżera była niebezpiecznie blisko podłogi, a to dlatego że nieczęsto doświadczają tu tak zdecydowanych, dzianych klientów, którzy od razu wiedzą czego chcą, nawet jeśli detale pozostają w gestii pracowników.

Obie zostały doprowadzone do stolika pośrodku sali dla VIPów, gdzie samo miejsce znajduje się na niewielkim wzniesieniu elewacji, wewnątrz stylizowanej po grecku altany z kolumienkami z białego marmuru, owiniętymi winoroślą. Trochę dalej jest nawet fontanna i zespół muzyczny grający właśnie antyczny "Epos o Gilgameszu". Widać, że tutaj słowo VIP traktują na serio. Kładąc swój tyłek na krześle, Selda poczekała aż kelner wykona całą potrzebną ceremonię otwarcia wina i się zmyje (to dobry moment dla Astralki, by i ona zajęła miejsce przy stole), po czym podniosła do góry swój, pełny już kieliszek.

- Twoje zdrowie, Lucie żurnalistko, z imieniem po babci i sławnej tenisistce zarazem - sprecyzowała nasza dama, wychylając szkło i jednym duszkiem połykając całość alkoholu, nie bawiąc się w degustację. - Pytałaś kim jestem, więc w skrócie: jestem istotą z piątego wymiaru, gdzie mam swój dom. Podczas gdy ty egzystujesz i operujesz w trzech "aspektach" rzeczywistości, pod moim władaniem jest jeszcze czas i przestrzeń. Nie będę ci zapeszać głowy faktami z mojej aktualności, dodam więc tylko, że tematyka wiązań i sił atomowych, elektromagnetyzmu oraz grawitacji, plus związane z nimi wszelkie zwyczajowe przykrości i dylematy, nie są dla mnie żadną przeszkodą.

Ugryzła się w język, bowiem w jej głowie to wytłumaczenie brzmiało lepiej. - Może inaczej... traktuj mnie jako potężną czarodziejkę z przyszłości, która stoi na straży tej części wszechświata. Mam do dyspozycji magię za pomocą której potrafię transformować ludzi, zwierzęta i przedmioty w co tylko chcę, przywoływać rzeczy, mieszać w głowach, znikać i pojawiać się, teleportować, zsyłać burze i gromy, nabijać karty płatnicze pieniędzmi oraz wiele innych. Choć to kim jestem, jest mniej ważne od tego dlaczego tu jestem, a o to też pytałaś, a co wiąże się z pytaniem po co jesteś mi potrzebna. Jestem tu, bo wygląda na to, że za niedługo ktoś przyzwie na Ziemię istotę 4D z przyszłości, która nie powinna się tu znaleźć, a narobi porządnego zamieszania. Niestety, nie mogę bezpośrednio ingerować nawet w poważne sytuacje takie jak ta, bez uprzedniego zespolenia się z istotą rozumną, której problem będzie dotyczyć, pośrednio lub bezpośrednio, bo zabrania mi tego moja... hmm... "umowa o pracę".

Wypiła kolejny kieliszek wina, oblizując wargi. - Potrzebowałam ciała fizycznego i kopii informacji z twojego umysłu, żeby "zagnieździć" się w tym wymiarze i móc działać. Tylko nie myśl, że jestem pasożytem, który po wykonaniu misji cię zabije. Nie, nawet ci zapłacę za użyczenie mi siebie. To było tak urocze, trzymanie wielkiego szafiru z wyskakującymi pytaniami, który dostałaś od nie wiadomo kogo, zamiast ucieczki, że zasługujesz na wynagrodzenie. Serio - puściła oczko w stronę swojej interlokutorki. Informację o tym, że to świetna okazja, by zrobić sobie urlop i zakosztować wszystkich przyjemności 3D zostawiła chwilowo dla siebie.
 

Ostatnio edytowane przez Czudak : 16-01-2019 o 11:39.
Czudak jest offline