Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2019, 14:26   #332
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Bogowie jaka ona była głupia!
Torikha nie mogła uwierzyć w swoje szczęcie, gdy przetrwała straszliwą zamieć śnieżną i sen w dzikich górach i zaspach śniegu, po czym cało dotarła do kopalni!
Świetlista Panienka musiała chyba żywić do niej specjalne uczucia, skoro nie pozwoliła kapłaniej idiotce zamarznąć na śmierć.

Turmalina nie była jednak tak łaskawa, jak bogini, bo gdy usłyszała co Melune uczyniła, zrugała ją jak burą kwokę z góry do dołu, a później jeszcze trzasnęła ją przez łeb, by wybić durne pomysły z półelfiej główki.
- Na wszystkie kryształy… czy ty pomyślałaś o Jorisie? - spytała geomantka, strosząc się srogo i potrząsając bujną czupryną włosów. - Oczywiście, że nie… wy e l f y nie myślicie o innych… w zasadzie, to wątpię by w ogóle sztuka ta była dla was znana. Nie uśmiechaj się tak bo ci jeszcze raz dołożę! Chłop by się zapłakał po twojej stracie i jeszcze musiałabym go pocieszać! JA! Rozumiesz?! Co to, to nie! NIE I JUŻ.
A wujkowi nic nie powiemy… nie bój się, nie nakrzyczy na ciebie, to będzie nasz sekret.


Kapłanka jednak podejrzewała, że krasnoludka miała inne powody ku temu by nic nie mówić Gundrenowi. Pradowopodobnie Turmi obawiała się, że gdy wuj dowie się o durnych pomysłach Tori, już nigdy więcej nie puści swojej podopiecznej na przygody w towarzystwie selunitki. Sam krasnolud nieco zdziwił się na niezapowiedzianą wizytę, która jeszcze jak się okazało, nie miała żadnego powodu, ni celu, co przy takiej odległości od domu kapłanki i dodatkowo mało sprzyjającej pogodzie zdawało się jeszcze bardziej dziwić. Z pomocą przybyła jak zwykle nieoceniona zaklinaczka, która wyjaśniła, że nie zbadane są ścieżki miłości, po czym uśmiechnęła się dwuznacznie i mężczyzna szybko poskładał dwa do dwóch.
Półelfka w tym czasie płonęła rumieńcem niczym wspaniale okwiecony krzaczek dzikiej róży w lato i bardzo żałowała, że nie miała umiejętności robienia się niewidzialną dla świata.

Pomimo tego została miło przyjęta w kopalni. W końcu była zabójczynią drowa i wybawicielką Rockseekerów, a malutki procent tej ogromnej góry należał do niej. Nikt nie widział problemu by dziewczyna mogła się rozejrzeć po „starych” kątach i powspominać przebyte dzieje, oczekując na powrót swojego kochanka.

Ach… ile to już czasu minęło odkąd była tu pierwszy raz?
Miejsce to niesamowicie się zmieniło. Jakoś pojaśniało, poweselało… ożyło i stało się przestronniejsze. Wprawdzie Rika nie rozpoznawała większości twarzy tutejszych mieszkańców, ale były one... (Nie, nie były radośnie uśmiechnięte! Przecież krasnoludy nie są miękkimi istotami jak te fircykowate elfięta!) Ale pomimo tego wydawali się zadowoleni z powodu pracy i miejsca w którym byli. To sprawiło, że Melune sama się uśmiechała (jak te durne szpiczastouche nieroby z lasu).


Przy grobie Yarli półelfka pomodliła się za duszę koleżanki, dziękując jej za wstawiennictwo (jeśli oczywiście takowe było) jak i gorzko żałując, że skończyła jej się przypalanka, którą od niej dostała. Wtem poczuła jak zimna szpilka niepokoju przebiła jej serce. Modląc się, uświadomiła sobie potworną sprawę, która jakby uleciała z jej umysłu, wyparta natychmiastową potrzebą doświadczenia opadu śniegu.
Sharvi… ich drugi nieżyjący towarzysz, który zginął podczas skrytobójczego ataku i który miał wedle planów i starań drużyny zostać spróbowany przywołany do ponownego życia. Został tak jakby przez nich zapomniany. Czar, który miał zachować jego ciało przed rozkładem, jutro pewnikiem przestanie działać. W normalną pogodę do Neverwinter jechało się z Phandalin trzy dni, ale teraz? Stąd?
”Wybacz nam przyjacielu… Niech twoja dusza zazna spokoju. Bądź pewny, że wrócę i godnie cię pochowam oraz spróbuję poinformować twoją rodzinę. Przeprosiła w duchu, przełykając gorzkie łzy.
Znowu to uczyniła… znowu przybędzie z pomocą za późno.

Również w świątyni skłoniła się pokornie przed pomnikiem bóstwa, by oddać mu należy szacunek, jak i podziękowała w niemej modlitwie za opiekę podczas mroźnej nocy. Bo któż wie ilu bogów czuwało nad nią, rozdwajając się pobłażliwie nad jej nieumiejętnością w odpowiedzialne życie? Poleciła także duche tych, których znała i tych którzy już odeszli, by miłościwi bogowie przyjeli ich do siebie.
Anna…
Piącha…
Yarla…

…Sharvi…

* * *

W Kuźni Czarów Torikha przypomniała sobie o niziołku, który chciał wybudować tu swój sklepik i dopytała się ciekawsko w sprawie domniemanej sprzeczki Trzewiczka z Gundrenem.
- Wiesz, coś tam mi Stimi napomknął, że było jakieś nieporozumienie… i spytał się czy nie mogłabym mu jakoś pomóc, ale… no cóż, nie wdał się w szczegóły i w zasadzie to nic więcej nie wiem na ten temat.
Geomantka przewróciła oczami, jakby to była zmęczona nieogarnięciem swojej rozmówczyni, ale zdawała się zadowolona, że może z kimś poplotkować, lub się na nim wywyższać i wyżywać.
- Niziołki są jak elfy, tylko, że niskie. Założę się, że oboje z Trzewikiem macie kostki lodu zamiast mózgu, ot co! - wypaliła dumnie i odrzuciła pukiel włosów za ramię. - No więc… to było tak…

Yol wybrał się na przeszukiwanie góry (bo Kopalnia cała jest już przeca odkryta) w postaci gazowej. Tak, gazowej…
Wyruszył w celu, w sumie to nie wiadomo jakim, a przynajmniej Turmi go nie zna. Gdzieś tam… głęboko, znalazł komnatę, a w niej smoka. Wrócił więc z zamiarem „zebrania drużyny” i wyruszeniu na potwora. Tylko jak?! Skoro nie da się tam normalnie przejść?
Albo niziołek zrobi tuzin zwojów, które zamienią wszystkich w latające chmurki, albo… wykuje sobie do niego drogę. Na to drugie oczywiście nie zgodzi się Gundren, przecież nie będzie narażać swoich ludzi na starcie z jakimś nie wiadomo jakim potworem, czy czymkolwiek co przylezie potem. Taki korytarz to niebezpieczeństwo, gdyż jest to przekuwanie się w nieznane. Kopalnia ma tylko jedno wejście i tak powinno pozostać, kto wie co czai się za litą skałą? Jakie istoty i jakie miejsca? Oczywiście kranosludka z chęcią wybrałaby się na przetrzepanie tyłka każdej gadzinie czającej się w mrokach jaskiń, bo i nie miała nic lepszego do roboty.

Selunitka podumała chwilę, ale nic nie wydumała. Trzewik nie prosił jej o pomoc w sprawie smoka, a kłótni z właścicielem Kopalni, jednakże w tej sytuacji nie mogła mu za wiele pomóc. Gundren miał prawo zdenerwować się, miał prawo też odmówić i go wyrzucić, jeśli podejrzewał, że niziołek mógł ściągnąć niebezpieczeństwo na jego ludzi. Gundren również był krasnoludem… i choć Tori nie spotkała ich wielu w swoim życiu, to zdążyła zauważyć, że był to dumny i uparty lud. Bardzo uparty.
Postanowiła chwilę odczekać z rozmową z Rockseekerem, by emocje nie wzięły góry nad rozsądkiem. Sama zdecydowała się popracować nad jakąś dyplomatyczną przemową i być może razem z Jorisem, gdy już wróci, załagodziliby spór.
Tylko co z tym smokiem? Czy Stimi ustąpi, czy znajdzie kogoś kto z nim się wybierze w formie gazowej lub inną drogą, która nie zagrozi mieszkańcom kopalni?
Kapłanka ze zdziwieniem stwierdziła, że z chęcią by poszła na taką wyprawę, choćby popatrzeć lub przynajmniej zobaczyć jak to jest, gdy się lata, lub jest się tylko obłoczkiem pary. Oczywiście liczyła się z niebezpieczeństwem, jednak ciekawość co to był za stwór i jak wygląda reszta góry była wielka, a przygoda nęcąca.

Niestety pozostało jej jedynie czekać.
Czekać na myśliwego i jego wieści w sprawie złodzieja lustra, jak i czekać na dogodną chwilę by móc wyruszyć pochować Sharviego.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 16-01-2019 o 15:54.
sunellica jest offline