Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2019, 13:09   #147
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Przystań

Benedykta dała czas towarzyszom na ostentacyjne oddalenie się i znalezienie kryjówki do prowadzenia obserwacji. Żebrak spoglądał na nią z rosnącą rezerwą aż w końcu ulotnił się między budynkami, jakby miał coś na sumieniu. Wtedy zaczęła wypytywać o przeprawę pakujące się na łodzie osoby. Nie natrafiła jednak na żadną osobę na tyle empatyczną bądź niegodziwą, by zgodziła się wziąć ją na swoją łódkę. Nikt też nie wydał jej się dostatecznie podejrzany.
Inny ogląd sytuacji mieli skryci za rozwieszoną rybacką siecią elfowie. Eryastyr trącił Coruję łokciem i wskazał palcem zachodni kraniec przystani. Przebywał tam pewien młody mężczyzna. Nie był to ani podżegacz ani jeden z wcześniej spotkanych napastników. Jego zachowanie było jednak podejrzane. Rozpalał ognisko na brzegu rzeki. Być może jedynie postanowił rozświetlić ciemną noc, Eryastyr przysiągłby jednak, że nie widział go wcześniej w strażnicy ani w żadnym z milicyjnych patroli.


Plac

Tymczasem w innej części miasteczka, w okolicy placu kręciły się rozmaite osoby rozpraszając zupełnie smród jaki zostawił po sobie uciekający z pełnymi gaciami bandzior. Pan von Höcherko gdy dołączył do swego parobka teatralnie odgonił wstrętny zapach sprzed twarzy. Chwilę pokrzykiwał na strażnika patrolującego ulice wraz z oddziałem milicji uzbrojonym w co popadło. W końcu jednak purpurowy na twarzy odprowadził oddział do strażnicy.


Uliczka przed rozpadliną

Złapani ludzie pracowali szybko i niedokładnie. Choć nie zdecydowali się sprzeciwić otwarcie przedstawicielowi zakonu spieszyli się do swoich rodzin starając się w międzyczasie zabezpieczyć możliwie najwięcej ze zgromadzonego dotąd dobytku. W trakcie budowy rycerz zorientował się, że dwóch jego pomocników łączy bardzo bliska więź.
- Musisz żyć! Musisz! Słyszysz?
Młodszy nie wyglądał jednak na przekonanego. Coś go wewnętrznie złamało. Starszy mężczyzna bez ostrzeżenia uderzył go pięścią w twarz. Mocno i z uczuciem.
- Ruszaj się!
Młodszy nawet nie burknął. Podniósł z ziemi upuszczoną w zaskoczeniu belkę i ułożył na stosie.

Powstały szaniec był mimo to solidny i mógł z powodzeniem zabezpieczyć odwrót z miasta. Harald ukrył ostatni pakunek Olgierda w sposób bliźniaczy do poprzednich. Skończył w samą porę – gdy tylko odprawił kmiotków pojawiła się dwójka wojowników przybywająca z cmentarza. Nie towarzyszył im kapłan Mormił.
- Dobrze, że cię spotkałem - ucieszył się mężczyzna na widok rycerza.
- Mormił nakazał dostarczyć wiadomość do zakonu. Jednocześnie nie chciał opuścić swojego posterunku. Pójdę z tym do przeora, ale Mormił potrzebuje posiłków. Nie może zostać na długo bez obstawy. Pójdziesz z Liz? Zmienię cię, gdy wrócę.


Nad mineralnym nieboskłonem

Praca Faeranduila zajmowała więcej czasu, niż był skłonny przypuszczać. Najszybciej poradził sobie z niewystarczającą ilością światła – sprawiając, że zawieszony na skalnej ścianie bukłak zaczął jarzyć się żółtym światłem. Dzięki temu widział o wiele dokładniej.
Nie był jednak w stanie zrekompensować sobie braków w wykształceniu. Był miernym astronomem. Położenie każdej gwiazdy sprawdzał po kilka razy a i tak zdarzało mu się spojrzeć nie na tę jasną, migoczącą kropkę w ciemnym materiale. Pozornie prosta czynność dłużyła się w nieskończoność a mapa wciąż nie była ukończona.
Jakiś czas później w korytarzu pojawił się wojownik zakonu.
- Widziałem twego kompana, Haralda - rzucił i wskazał kierunek, w którym udał się rycerz.

Mapa była niemal gotowa, gdy potęgowane przez rozpadlinę rozdarcie magicznej osnowy niemal zwaliło elfa z nóg. Ktoś w mieście brutalnie rwał pochwycone nici ośmiu wiatrów i zbijał je w wielokolorowy, niebezpieczny kołtun.
 
Avitto jest offline