Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2019, 20:29   #69
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 20 - 2037.II.22; nd; noc

Czas: 2037.II.21; sb; wieczór; g. 23:50
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho



HQ



Gdy Law powiedział swoje wydawało się, że cały świat wokół niego zamarł. W centrum dowodzenia zapanował absolutny bezruch i cisza. Zaraz po tym jak wszystkie głowy w piorunującym tempie zwróciły się na szefa informatyków a potem zamarły z wytrzeszczonymi oczami. Wydawało się, że wszyscy bali się choćby odetchnąć czy przełknąć ślinę. Zresztą rozmówca Lawa zareagował podobnie. Law nie doczekał się sensownej odpowiedzi. Po jakichś dwóch nerwowych oddechach względnej ciszy coś chyba próbował powiedzieć, nawet nie był pewny czy do niego. A potem odłożył słuchawkę.

- Okey. Bez paniki. Stało się. - agent Carter chyba otrząsnął się jako pierwszy. Podszedł do Lawa i poklepał go pocieszająco po ramieniu. - No cóż. Jeśli to ludzie od Alvareza no to co jak co ale oni chyba nie polecą z tym info na policję czy ADVENT a to głównie przed nimi się ukrywamy i z nimi walczymy. - szef szpiegów chciał chyba jakoś podnieść na duchu Lawa, resztę obsady HQ a może i siebie. Reszta coś pokiwała głową, ktoś coś mruknął, skrzywił się, uśmiechnął ale chyba wszyscy nadal za bardzo byli w szoku aby zareagować jakoś sensownie. Próbowali zająć się swoimi obowiązkami ale wychodziło im to jakoś sztucznie i automatycznie.




Czas: 2037.II.21; sb; wieczór; g. 23:50
Miejsce: ???
Warunki: wnętrze magazynu, zimno, plamy światła i ciemności



Ruben



- Taa. - Rando mruknął krótko i to była właściwie cała odpowiedź za ich trójkę. Wpatrywali się intensywnie w Rubena jakby chcieli tam dojrzeć nie wiadomo co. Po chwili odszedł Rando a zaraz za nim pozostała dwójka. Odeszli gdzieś w bok, do tego oświetlonego stanowiska z boku przez co Ruben trochę ich widział. Wyglądało na to, że naradzają się i to całkiem gwałtownie. Ale pilnowali się by nie usłyszał o czym rozmawiają. W końcu dominującą pozycję zdobył widocznie Rando bo uciszył pozostałą dwójkę, wziął jakieś holo, Ruben nie widział dokładnie czy jego czy jakieś inne i zaczął z kimś rozmawiać. Najpierw mówił, potem słuchał, wyglądało jakby coś komuś relacjonował. A, że często zerkał w jego kierunku to pewnie on był właśnie tematem tej rozmowy. W końcu Rando przeniósł się z rozmową gdzieś w cień znikając mu z oczu. Pozostała dwójka wydawała się zaniepokojona może nawet zdenerwowana. Zerkali jakby nie mogli się zdecydować czy mają patrzeć na przywiązanego do krzesła Rubena czy na kierunek gdzie zniknął ich rozmawiający z kimś kolega.

Rando w końcu wrócił. Chwilę rozmawiał z pozostałą dwójką i wydawało się, że wrócił z jakimiś dyspozycjami. Po chwili wrócili całą trójką w stronę rubenowego krzesła i znowu w milczeniu przez chwilę uważnie mu się przyglądali jakby widzieli nie wiadomo kogo. W końcu Rando machnął głową i Inez narzuciła na głowę Rubena jakąś torbę czy coś podobnego przez co w ogóle już niewiele widział a i słuch miał nieco przytłumiony.




Czas: 2037.II.22; nd; noc; g. 00:35
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho



HQ



Napięcie oczekiwania szarpało nerwy chyba wszystkim. Nie było żadnych wieści ani od Rubena, ani o Rubenie, ani od jego porywaczy. Furgonetka krążyła po podejrzanej okolicy ale nie mogła namierzyć niczego podejrzanego. Raporty w jej wnętrza oraz z kamer drona były mało optymistyczne. Podejrzanych samochodów nie było a kryjówek w okolicy było sporo. Mogli się zadekować w prawie każdym budynku. Xcomowcy musieliby mieć niesamowity fart aby trafić na nich. Jak już to pewnie gdyby tamci zdecydowali się opuścić kryjówkę i wrócić na ulicę. Ale póki byli w jakiejś dziupli szanse ich znalezienia były dość mizerne. W końcu zadzwonił numer Rubena.

- X-COM co? - w głośniku odezwał się inny głos niż za pierwszym razem. W głosie jakiegoś faceta brzmiała rezerwa i powątpiewanie. - Bardzo śmieszne. - głos jakoś nie wydawał się zbyt rozbawiony. - Molo przy River City Casino. 7 rano. Jeden głupi ruch i po waszym człowieku. Jedna osoba. Niech wjedzie samochodem na koniec mola. Niech to będzie ktoś do sensownego pogadania. Zobaczymy jaki z was X-COM. - i facet rozłączył się.

Yoshiaki szybko znalazła wskazany adres i zrobiła jego powiększenie na jednym z ekranów. Nie było tak daleko. Zwłaszcza od Perth. To było tuż nad rzeką a raczej tam gdzie dawniej przebiegała linia rzeki. Obecnie było to już na zalanych wodą dzielnicach. Chociaż do samego molo chyba powinno dać się dojechać samochodem bo nadal ledwo bo ledwo ale wystawało z wody.

- Chce się upewnić, że to nie jest pułapka. Ktoś na tym molo będzie jak na widelcu z obydwu stron rzeki. Na pewno będą nas obserwować. Wziął cię za szefa. Pewnie przez analogię do swojej pozycji i organizacji. Dlatego liczy się z tym, że nie stawisz się tam osobiście bo on pewnie by się nie stawił. Pytanie czy się zgadzamy jak tak to kogo wysyłamy jak nie to jakie mamy alternatywy. W każdym razie przynajmniej do tego spotkania nie powinni zabić Rubena. - agent Carter zaczął mówić wpatrzony w mapę wyświetlaną przez Chinkę ale w końcu skończył mówiąc głównie do Lawa. Znowu wszyscy w centrali czekali na jego decyzję.




Czas: 2037.II.21; sb; wieczór; g. 00:35
Miejsce: ???
Warunki: wnętrze magazynu, zimno, plamy światła i ciemności



Ruben



Długo tak z torbą na głowie na krześle się nie nasiedział. Odwiązali go od krzesła i gdzieś zabrali. Do samochodu. Gdzieś pojeździli. Po ciemku trudno było mu określić czy długo czy nie. Rozum podpowiadał, że chyba nie. Ale zmysłom wydawało się to strasznie długo. Komu wierzyć? Ale w końcu się zatrzymali. Złapali go i gdzieś powlekli. Znowu posadzili go na jakimś krześle. I zaraz potem ściągnięto mu torbę z głowy.

Światło nie było zbyt silne ale i tak w pierwszej chwili go poraziło. Ale zaraz potem zaczęło wracać do normy i zaczął dostrzegać więcej detali. Obok niego i za nim stała znana mu już trójka warsztatowców. Za to przed nim stał facet jakiego dotąd widział tylko na zdjęciu. Szef miejscowego światka podziemnego. Alvarez. Stał w swoim eleganckim, klasycznie a nie nowomodnie skrojonym garniturze jakby chciał tym podkreślić odporność na nowoczesne trendy. Stał i w milczeniu przez chwilę się Rubenowi przyglądał.

- Coś ty za jeden? Podobno mnie szukałeś. No to znalazłeś. Co teraz? Jaki masz do mnie biznes? - facet gadał jak rasowy biznesmen. Wydawał się skoncentrowany ale pod tą maską kryły się jakieś emocje. Tylko Ruben nie mógł rozczytać jakie. Wyczuwał jednak, że nie zbędzie faceta gadką szmatką. Dawał mu szansę na przedstawienie oferty. Mówił płynnie po angielsku ale jednak dało się wyczuć, że ten język nie jest jego rodzimym.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline