Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2019, 20:34   #121
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Minęło kilka godzin zanim dotarli do hotelu. Na miejscu okazało się, że nie mieli rezerwacji. Pieśń Udręki przeskoczył przez ladę, złapał od tyłu recepcjonistę i zaczął go dusić.

Mina Żenii zrzedła i dziewczyna z zaskoczenia aż gibnęła się do przodu.

- Co ty odpierdzielasz?! Zaraz będziemy mieć policję na karku. Nagrania, kamery. Jak niby mamy tutaj zostać na noc?! Puść go!

Pieśń Udręki uderzył twarzą recepcjonisty o blat. Jego twarz zalała się krwią i padł bez przytomności.
- Masz rację, nie ma sensu go zabijać. O piątej trzydzieści będą się zmieniać, wtedy Fedir zajmie się nowym. Tego zamkniemy w schowku na szczotki.
Gdy to mówił, to macał klucze. Nie szło mu to tak jakby chciał, bo większość zamków otwierały karty.
- Kurwa, Fedir znajdź klucze do apartamentów.
Posłuszny szaman obszedł blat i zaczął przeglądać klucze.
- Czym się przejmujesz? On jest tylko człowiekiem.

Żenia spoglądała na ślepca z niedowierzaniem.
Rozejrzała się po hallu i samym stanowisku recepcji w poszukiwaniu kamer.
- Brak mi słów. Tobie zapewne też. Na przykład „dyskrecja”, „rezerwacja online” i „planowanie”. Jak zmiana go nie znajdzie, to go zaczną szukać. Jak znajda pobitego trafią do nas. Jak trafią do nas, namierzy nas Pentex. Mam kontynuować? - Żenia zaczynała się irytować.

- Zanim tutaj dotrą nas już nie będzie. Będziemy na Słowacji. Spokojnie. Wyluzuj. Co z apartamentami? - powiedział Ślepiec.
Grześ i Złoty również nie wykazywali entuzjazmu takiego jak alfa.
- Ma ma ma mam - powiedził Fedir machając dwoma kartami-kluczami.

- Nie ma co tu zostawać. W ten sposób zostawiamy im tylko pieprzony neon „ tu jestem”. Chcesz to zostawaj. Ja stąd spadam. - Wrona odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia z hotelu. Głód i zmęczenie podsycały wkurw i rosnące poczucie porażki.

- Stój! - krzyknął za nią gdy rozsunęły się przed nią drzwi.
- Jak teraz stąd wyjdziesz, to… - wyraźnie zabrakło mu słów.
- Nie są w stanie nas namierzyć. Nie dziś. Nie jutro. A pojutrze będziemy daleko. Darmowe drinki, darmowy nocleg. Chcesz to zamienić na spanie pod mostem? Czy jaki masz mistrzowski plan? Podzielisz się?

Żenia odwróciła się z wolna.
- Pamiętasz co mi powiedziałeś poprzednio? Że jesteś może mściwy i krwiożerczy, ale że nie jesteś idiotą. To się do kurwy nędzy zachowuj jak nie idiota. - warknęła brunetka ledwo wystająca z za dużej bluzy. - Mamy misje do wykonania a Twoje zapędy jedynie ją narażają. Chcesz być wyzwolicielem Tancerzy czy zdychać w słoiku Pentexu z pełnym brzuchem?

- Przecież facet żyje. O co ci kurwa chodzi? - zapytał Alfa.
- Jak miałaś plan na przenocowanie? Bo nie przypominam sobie, żebyś sięgała po złotą kartę. Wiem, wiem, wiem. Jesteś ragabaszem. Twoim powołaniem krytykować. Jasne. Krytykuj. Ja proponuję nocleg w apartamencie z dostępem do barku. Jutro rano zejdziemy na śniadanie i ruszamy w dalszą drogę. Śmiało, krytykuj.

Wrona spojrzała po pozostałych mężczyznach milczących podczas wymiany zdań. Przeciągnęła po twarzy dłonią.
Miała wszystkiego dość.
Wydarzenia ostatnich tygodni doprowadziły ją niemal na skraj wytrzymałości.
Hotel, jedzenie, prysznic brzmiało kusząco. Ale dziewczyna czuła dyskomfort. Pobity ocknie się, zgłosi policji, i zanim wyjdą na śniadanie będą już mieli mundurowych na głowie. Ciężko tłumaczyć trupa, połyskującego mięśniaka, ślepego i kolesia z kośćmi na szyi.

- A rób co chcesz. - warknęła i ruszyła do wyjścia.
Planowała znaleźć auto na hotelowym parkingu i się do niego włamać i ruszyć w drogę.

Pieśń Udręki podniósł mężczyznę z obsługi i podał go Grzegorzowi. Ruszył za Żenią na parking, jednak się przy tym ociągał. Gdy Żenia otworzyła właśnie starego fiata ten podszedł do niej.

- Mamy Dary od Smoka. Wyczyścimy mu pamięć do rana. Chcesz uwolnić Żmija, a przeszkadza ci jeden rozbity nos? Dlaczego nosisz jej broń? Co Smok w tobie zobaczył, skoro odrobina krwi cię przeraziła? Co?

- Spytaj Smoka. - Wrona wzruszyła ramionami. Gęstniejąca mgła gniewu zasłaniała jej wzrok. Nic innego nie robiła tylko tłumaczyła się ostatnio. Metal karoserii zastękał gdy dziewczyna zacisnęła na drzwiach dłoń - Nie chodzi o jeden nos. Tylko o konsekwencje. Chyba się nie dogadamy. Mamy zupełnie inny sposób działania. A ja mam chwilowo dość po użeraniu się tygodniami z gajanami z Haradem na czele. Swoją drogą wiesz ze podejście macie takie samo?
- Chodź. Napijemy się. Może faktycznie powinniśmy nieco zmienić metody. Wszyscy potrzebujemy odpoczynku.
Mówił dużo spokojniej niż się spodziewała. Zależało mu na niej?

„Ja go nie kminię. Weź go zmiażdż i zabierz tamtą Zmorę. I Watahę. Koniecznie zabierz mu watahę. Oni potrzebują wodzenia za nos.”

Zmora podsycała narastający w Żenii gniew podsuwając coraz to nowsze pomysły.

Żenia uważnie obserwowała mowę ciała niewidomego. Słuchała tonu jego głosu. On jej do czegoś potrzebował. Była ważną częścią jego planów. Ona zaś jego nie potrzebowała do niczego. I prawdopodobnie świadomość tego spowodowała zmianę jego podejścia.

Myszy przebiegły Żenii przez myśl. Znowu.
Możliwe że bał się utraty wpływów u Smoka. Konkurencji. Testował limity?
- Pieśń, liczę na Ciebie. Na Twoje doświadczenie. Weź nie odpierdalaj takich jazd, bo głupi nos może kosztować nas wszystko. - dodała podsumowująco odsuwając się od auta - testować mnie sobie możesz. Ale nie narażaj misji.

- Dobra. Nie będę. Ale w zamian mam prośbę. Chciałbym, żebyś pomogła mi przekonać Wojtka, żeby dołączył do naszej sprawy. Do uwolnienia Żmija. Co sądzisz? - mówił to tonem rówieśnika. Niczym nastolatek planujący konspirację.

„Hmm”
Zmora zamanifestowała swoją obecność, choć Żenia nie była pewna co mogła mieć na myśli.

- Wojtek nie przejdzie Labiryntu. Zapomnij. Zależy mu na Tobie, stracił przez to wszystko. Ale jak mu to zaoferujesz to zniknie. Poza tym oboje musimy mieć możliwość kontaktu z gajanami. Oni są kluczem. Co do uwolnienia Żmija… może… - dziewczyna wydęła usta - Może.

- Przejdzie. Przejdzie tylko trzeba mu nieco pomóc. Pociągnąć za odpowiednie sznurki. Wiem, że umiesz. Zobaczysz jaka z nas będzie wspaniała para.
Nieco irytujący był fakt, że twarz Pieśni udręki kierowała się w przestrzeń, jakby Żenia była niższa niż myślał. Mówił ponad nią.

- Spróbuję przekonać go by pomógł ze Żmijem. Potem zobaczymy. - Żeńka czuła się jak na kolejnym teście. Dziwne. Przecież słyszał skąd dochodzi jej głos. Chyba, że mówił do Nahajki? Ruszyła z powrotem do hotelu nie dając Tancerzowi czasu na odpowiedź. - Obiecałeś mi drinka. Idziesz?

Ruszył za nią.

***


W hotelu ich wataha zajęła się recepcjonistą. Gdziekolwiek był, to teraz już nie było go widać. Szybko przeszli do baru, który był już zamknięty. Jednak nie stanowiło to dla nich przeszkody. Fedir wcześniej wyłączył monitoring obiektu. Goście już spali. Dlatego przy dźwiękach cichej muzyki Złoty rozlał im drinki do szklanek. Zrobił to z wprawą barmana. Grześ odsunął od siebie drinka. Żenii nie umknął jednak fakt, że chłopak wyglądał lepiej. Czyżby z niego też schodziło zmęczenie po piekielnej pustyni?

Było późno, więc w zasadzie po jednym drinku ruszyli w stronę swoich pokojów. Mieli do dyspozycji dwa apartamenty, jednak Grześ zauważył, że powinni Żenię ulokować w osobnym pokoju. W końcu była kobietą. Pieśń się zgodził. Żenia dostała klucz do pokoju klasy biznes.
Na korytarzu się pożegnali i rozeszli w swoją stronę. Mieli spotkać się o siódmej rano na śniadaniu. Żenia w pokoju włączyła TV, żeby sprawdzić jaka godzina i dzień. Dochodziła trzecia. A w piekle spędziła cztery dni, a nie kilka godzin. Cztery dni bez jedzenia i po jednym drinku. Zrobiło jej się słabo. Z drugiej strony musiała się odświeżyć.

Gdy wyszła spod prysznica usłyszała pukanie do drzwi.

Poczłapała by je otworzyć i sprawdzić kto to. Cztery dni. Kolorowa karuzela w głowie kręciła się powoli i do znudzenia.

Do pokoju wszedł Grzegorz. Minął ją bez zaproszenia. Rozejrzał się po sporym jak na hotelowy standard pomieszczeniu. Odwrócił się do dziewczyny i przytulił. Bez słowa.

Żeńka zatrzasnęła drzwi kopnięciem. Otulona dużym ręcznikiem z ręcznikowym turbanie na głowie pachniała hotelowym żelem. Rozgrzane kąpielą ciało momentalnie pokryło się gęsią skórka gdy dziewczyna wcisnęła ciasno w uścisk Grzesia.
Ciepłe łzy spadały na szyję ragabasha.
- Przepraszam, Grześ, przepraszam, Kruku. - szepnęła Wrona.
- Przecież to nie twoja wina - powiedział. Gdy się odsuwał od niej zobaczyła, że z jego oczu wypływała krew.

“On mnie przeraża”
Powiedziała zmora, jakby nie pamiętając swojego oślizgłego dotyku sunącego po nagim ciele dziewczyny.

“Mnie nie”

Żenia wyciągnęła palec i dotknęła czerwonej strużki w dziwnym transie zaskoczenia.
- Moja. Nie zdążyłam Cię znaleźć. Nie zdążyłam dobiec. Widziałam Cię - tłumaczyła gorączkowo wpatrując się w kropelkę krwi - a potem był wybuch. Nie mogłam Cię znaleźć w gruzowisku. Szukałam. Tyle osób. Tylko Ciebie nie… - Wrona przyciągnęła Grzesia raz jeszcze

- Nie uratujesz wszystkich wilkołaków. Dopadła mnie wampirzyca. Ogłuszyła. Obudziłem się w jakimś laboratorium - objął ją. Byli prawie równego wzrostu. - Był tam wampir. Ale nie taki czerwony. Nazywali go Zettler. Badał coś. Był bardzo podekscytowany gdy okazało się, że nie reaguję na ich krew. A potem… potem mnie zabili i zmienili w to. Duchy się ode mnie odwróciły. Złoty mówił, że gdybym miał z nimi lepszą więź, to by mi nie pozwoliły na to. Tymczasem jestem. Jestem tym….
Głos mu się łamał.

- Zettler. Nie czerwony - powtarzała Żenia notując w myślach. Zabiła czerwoną sukę. Zabije i Zettlera. Czerwony czy nie, na granatnik zapewne reaguje tak samo. - To znaczy… Ale przecież… A co z Umbrą? Przecież masz taką aurę? Co to? - wyrwana z repetycji dziewczyna była skołowana.

- Oni mnie nauczyli. Podłączyli mnie… wgrali mi coś - odsunął się nieco i wskazał palcem na swoją skroń. - Ja pamiętam rzeczy, które nie miały miejsca, ja umiem rzeczy, jakich oni uczyli się setki lat. Nie wiem jak to działa. Ale mogę zmusić ducha do współpracy. Mogę wyrwać go z umbry i związać ze sobą. I to widziałaś tam. Gdy związałem się z duchem wilka to mogłem wejść do umbry. Mogłem… czułem się prawie jak kiedyś… Ale to nie jest mój wilk… to kundel, któremu ja zakładam smycz i zadaję ból, żeby egzystować.

Odsunął się od niej i ruszył w stronę okna. Lewą ręką przeczesał swoje włosy i przez moment zostawił ją na głowie, jakby miała pomóc mu zebrać myśli.

- Ja… gdy byliście na parkingu piłem krew z tego recepcjonisty. Muszę pić krew, żeby egzystować w ten żałosny sposób.
Nie było słów.
Ta sytuacja, to co stało się z Grzesiem przerosło Wronę.
Osunęła się na podłogę bo nogi przestały ją trzymać.
Jakby ktoś walnął ją zmorą.
Miała wrażenie, ze tonie a woda nad nią się zamyka.
Tylko, że to nie była woda a krew.
Jak w jej śnie o byciu Zmorą.
Gdzieby nie poszła, krew ciekła strumieniem.
I zmieniała, zmieniała wszystko.
A teraz słodki Grześ jest… martwy.
Cierpienie i porażający smutek odbierały jej kontakt z rzeczywistością.
Zmieniła się odruchowo w wilczycę instynktownie szukając pociechy i nie do końca wiedząc co robi, pociągnęła Grzesia za dłoń ku drzwiom.

Ruszył za nią bez słowa. Recepcja była pusta, więc nikt nie zwrócił uwagi na wilka wyprowadzającego mężczyznę z krwawymi śladami na twarzy. Minęli parking i szybko znaleźli się w niewielkim parczku, który dalej przechodził w las.

Grzegorz sam zmienił się w wilka. Jego futro było wypłowiałe. W kilku miejscach kępki futra były wydarte. Warga zwisała bezwładnie z lewej strony pyska. Tak, jak on sam, jego wilk też był martwy.

Gdy znaleźli się wśród głębszego lasu Córka Ognistej Wrony zaskomliła raz. Spojrzała na swego towarzysza i pociągnęła nutę pożegnania.
Przywoływała świadectwo o zmarłym przyjacielu. Przekazywała jego los duchom.
Grześ dołączył cienkimi tonami i po chwili razem zawodzili z głębi piersi. Żenia przysunęła się blisko martwego wilkołaka by czuł wibracje jej ciała. By poczuł, że jest obok niego. Że nie jest sam.


Powietrze wypełniły przeciągłe wilcze pieśni…

***


Gdy skończyli ten wymyślony naprędce rytuał, w którym jeden wilk opłakiwał śmierć innego… stojącego obok niego na niebie zaczynało już szarzeć. Tej nocy Żenia miała już nie odespać zmęczenia. Grześ wrócił do ludzkiej formy. Był nagi, jego ubrania nie przetrwały przemiany.

- Żeniu, ja mam do ciebie tylko jedną prośbę. Coś, czego nie zrobiłby dla mnie nikt z nich - zamilkł czekając na reakcję dziewczyny, która nadal była czarną waderą.

Czarna wilczyca uniosła zmęczone spojrzenie pytająco.

- Tam, w tych laboratoriach w Łodzi, oni wgrali mi coś, jakby formę kontroli. Nie wiem. Wydaje mi się, że mogą mnie zablokować, albo zmusić do posłuszeństwa. Nie jestem pewien, bo nikogo z Pentexu nie spotkałem odkąd Złoty mnie wyrwał. Ale najgorsza jest inna blokada.

Stał chwilę w milczeniu patrząc na ziemię pod łapami wilczycy.

Przełknął ślinę z trudem.
- Zabij mnie. Proszę. Nie chcę tak istnieć. A nie mogę sam doprowadzić do swojej śmierci. Wgrali mi to na poziomie instynktu? Nie wiem. To trochę tak, jak przy grzebaniu w oku. Masz potężne opory przed włożeniem sobie palca w oko. I ja nie mogę…. Nie potrafię odebrać sobie tego piekielnego życia. Choć z życiem to nie ma nic wspólnego.

Patrzył pytająco na wilczycę.

Musiał zrobić wrażenie też na Zmorze, bo nie przyszedł od niej żaden uszczypliwy komentarz.

Wadera zamarła i zesztywniała. Ta prośba sprawiła, że serce dziewczyny pękło.
Zdawało się jej, że cały świat usłyszał ten dźwięk chociaż resztki logiki podsuwały ironicznie, że to musi być ta pycha o której mówił Ryk Gromu. Bo przecież codziennie tysiące serc pęka z bólu na całym świecie, a nikt tego nie słyszy.
Zaskomliła cicho.
Jak mogłaby się nie zgodzić, gdy fizycznie czuła jego ból i rozpacz?
Nie mogła go prosić o ciągnięcie tego… na co go skazano.
Jej Grześ.

Córka Ognistej Wrony zmieniła formę do wielkiej bestii.
Dyszała ciężko jakby z potężnego wysiłku.
Spojrzała pytająco na mniejszego mężczyznę.

Ten zamknął oczy czekając na to co było nieuchronne, gdy dziewczyna położyła wielką łapę pieszczotliwie na jego głowie a potem drugą otulając drobną twarz między łapami.
Oblicze Grzesia było spokojne jak nigdy dotąd. Ona go nie zabijała.

‘Ona miała mu przynieść ulgę.

Szpony Wrony pokryły się czarną mazią i zrobiły się jakby dłuższe… i ostrzejsze.

“Obetnij mu głowę. Szybko. Jednym cięciem. Niech nie cierpi”
Podpowiedziała Zmora czując, jak Żenia napina się, żeby spróbować oderwać głowę mężczyźnie.

Dziewczyna nie chciała zadawać martwemu wilkołakowi więcej bólu. Wycierpiał już dość.
Z warknięciem zrobiła zamach by ściąć głowę Grzesia od Sosenki.

Szpony z łatwością oddzieliły głowę od martwego ciała. Korpus upadł, podczas gdy pełna spokoju twarz z dwoma pasami krwawych łez wylanymi na policzkach pozostała w pazurach dziewczyny.
Jej przyjaciel.
Wilkołak z którym spędziła tak mało czasu, a czuła, że zna tak dobrze.
Zmieniony w potwora wbrew woli. Maszyna do zabijania pijąca krew i wiążąca duchy.
Twór Pentexu, który zabił jej Grzesia.
A teraz tyle mogła mu dać… tylko tyle i aż tyle.

Otumaniona Żenia automatycznie schowała ciało Grzesia w zaroślach. Czuła się pustą skorupą.
Wróciła do apartamentu nie wiedząc, nie pamiętając jak. Zabrała prześcieradło i pościel zwijając je w ciasny tobołek. Zgarnęła swoje rzeczy i wielką bluzę Złotego skorzystała z daru nie przyciągania do siebie uwagi by wrócić do lasu.

Opakowała drugie już bezgłowe zwłoki w prześcieradło i i kołdrę. Dźwignęła je i ruszyła do starego fiata, do którego włamała się kilka godzin temu. Nie wiedziała czy Zmora jej pomaga czy pali teraz ostatnie rezerwy wewnętrznej siły. Było jej to obojętne.

Nie odwracając się za siebie, ruszyła w długą drogę do Borów Tucholskich, by tam znaleźć pamiętną sosnę, która stać się miała miejscem pochówku jej pierwszego wilkołaczego przyjaciela.


Гей, плине кача по Тисині,
Плине кача по Тисині.
Мамко ж моя, не лай мені,
Мамко ж моя, не лай мені.

Гей, залаєш ми в злу годину,
Залаєш ми в злу годину.
Сам не знаю де погину,
Сам не знаю де погину.

Гей, погину я в чужім краю,
Погину я в чужім краю.
Хто ж ми буде брати яму?
Хто ж ми буде брати яму?

Гей, виберут ми чужі люди,
Виберут ми чужі люди.
Ци не жаль ти, мамко, буде?
Ци не жаль ти, мамко, буде?

Гей, якби ж мені, синку, не жаль?
Якби ж мені, синку, не жаль?
Ти ж на моїм серцю лежав,
Ти ж на моїм серцю лежав.

Гей, плине кача по Тисині,
Плине кача в по Тисині.

 
corax jest offline