Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2019, 11:01   #17
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Wspomnienia kolejnych godzin docierały do niego jak przez mgłę. Musiał chyba jeszcze kilka razy stracić przytomność. Pamiętał sznury na swoich rękach, pamiętał, że latał, a potem, że zobaczył przed sobą skrzydlatą postać anioła, słyszał jakieś głosy - wreszcie jeden rozpoznał, to był Orion, nie rozumiał jednak co ten mówi, mężczyzna zdawał się krzyczeć, potem usłyszał jakąś kobietę i usłyszał jej śpiew... Mrru? Czy to ona śpiewała? Ale przecież wydawała się być niemową. No i co by robiła na dworze Księżnej? Mimo to twarz dziewczyny jeszcze raz nawiedziła myśli Leitha. Szczególnie wyraźnie widział jej usta, gdy go pieściła...

Nagle Bękart otworzył oczy. Nad głową miał jasne niebo, widoczne spomiędzy wijących się na drewnianej ramie latorośli. Słońce stało wysoko, a on leżał na bardzo wygodnej kanapie. Gdzieś w oddali słyszał odgłosy rozmów. Ktoś śmiał się.
Bękart starał się wyczuć każdą kończynę z którą się urodził… Wszystkie zdawały się być na miejscu. A jednak czegoś jakby brakowało, coś było inaczej... i wtedy Leith uświadomił sobie, że jego plecy opierają się o gładką powierzchnię kanapy - nie skrzydła, plecy.
Mężczyzna poczuł jak tętnica na skroni niemal mu z nerwów wybucha. Bękart wciąż w ciszy starał się teraz dyskretnie poruszyć każdą partią mięśni, szczególnie na plecach, przeszukiwał też swoje zmysły za oznaką jakiegoś odrętwiającego narkotyku, który mógłby otumaniać jego odczuwanie bólu.
Wszystko wydawało się być w porządku. Tylko brakowało skrzydeł. Tych cholernych, zupełnie nieprzydatnych skrzydeł...
Nagle do umysłu Bękarta dotarła też informacja, że nie jest sam. Nie zauważył tego, bo od wybudzenia towarzyszyła mu czyjaś obecność.
Bardzo powoli i ostrożnie, spod oka, Leith rozejrzał się.
- Tylko nie szalej, młody - usłyszał znajomy głos Oriona, który jak się okazało siedział obok w wiklinowym fotelu i czytał jakąś książkę - Wszystko z tobą w porządku, ale na wszelki wypadek podnoś się powoli - wskazał zabandażowaną pierś Leitha - Jednak się myliłem. Masz protekcję samej księżnej, skoro wysłała ci na ratunek swoją najlepszą uzdrowicielkę. Kira doprawdy czyni cuda... a już myślałem, że wyzioniesz ducha.
Leith bynajmniej nie starał się na razie wstać, wciąż badał jak działa jego ciało, jak jest wyważone, jak unosi się przy oddychaniu, jak przepływa przezeń krew, jak niesie się po nim ciepło. Mężczyzna powoli uniósł dłoń i zbadał swoją szczękę, dopiero wtedy się odezwał:
- Możemy przewinąć do momentu w którym ja słucham, a ktoś mówi co jest grane. - zaproponował.
Orion wzruszył ramionami.
- Ostrzegałem cię. I tak miałeś kupę szczęscia, że bardziej chcieli się z tobą zabawić niż zemścić. Zrobili z ciebie widowisko. Powiesili cię nad placem. Przeciągnęli sznury przez... przez to, co zostało z twoich skrzydeł, gdy je odpiłowali.
Mężczyzna skrzywił się.
- Kira powiedziała, że twoje rany na ciele się zagoiły. Możesz mieć jednak problemy z poruszaniem się na początku. Zmienił się twój ośrodek równowagi, od kiedy... - nie dokończył - Musisz teraz dużo ćwiczyć. Księżna Tula przełożyła twoją walkę o jeden dzień, ale to i tak znaczy tyle, że jutro będziesz musiał znów wyjść na arenę.
Leith już zauważył pewien dysbalans. to nie było komfortowe biorąc pod uwagę zbliżającą się walkę jednak poza tym…
Bękart zaczął się śmiać.
- Miałem sen, a kiedy się obudziłem okazało się, że po raz pierwszy w życiu wyglądam normalnie. - Leith nie przestawał się śmiać aż do momentu gdy spojrzał na Oriona.
- Będę potrzebował samozatrzaskowych kajdan na łańcuchu. - to powiedziawszy mężczyzna powoli wstał.
- Zamierzasz się mścić? - zapytał Orion cicho.
- Po co? to oni są tutaj zamknięci, ze mną. Jeden po drugim, zabiję ich wszystkich na arenie, kiedy nie będą mogli chować się za magiczną spódniczkę.
Jego trener, tudzież opiekun uśmiechnął się krzywo. Wydawało się nawet, że słowa Leitha go ucieszyły.
- Zobaczę co da się zrobić. Poćwicz dziś koordynację, a jutro rano pokażę ci kilka sposobów polowania na... ptaki.
Umilkł, zamyślając się na chwilę.
- Pozostaje kwestia twojego czasu poza areną. Masz dwa wyjścia. Albo zgodzisz się na założenie ci magicznego zamka, przez co do rana nikt nie będzie w stanie otworzyć drzwi twego pokoju, łącznie z tobą. Albo... zostaniesz moim gościem.
- Po prawdzie planowałem własnoręcznie zdjąć te drzwi. To nie ja mam się bać tam mieszkać. Jeśli uważasz to za konieczne, może być ten zamek, bycie zamkniętym na małej przestrzeni nie jest mi obce. Czy… gdzieś w okolicy znajduje się garbarnia?
Orion wydawał się zdziwiony pytaniem, ale odpowiedział bez krętactw:
- Jest niejedna w miasteczku u podnóża dworu. Wątpię jednak by ktoś cię tam puścił przed ukończeniem turnieju. A i potem nie wiadomo, musiałbyś mieć względy u którejś z dam, żeby dała ci zezwolenie. A co do tych drzwi... tak zrobimy. Pamiętaj, że jednak większość czasu będziesz spędzał poza areną, a to znaczy, że spokojnie można na tobie stosować magię.
Mężczyzna spojrzał znacząco na Leitha, który poczuł jak coś pełznie po jego nogach. Z ziemi, wspinając się po jego nogach i oplatając je, po jego ciele wspinały się oślizgłe macki.
Leith skrzywił się na widok obrzydlistwa ale… przemógł się by przybliżyć do macek twarz i je polizać.
- Próbowanie zabicia mnie ma sens tylko wtedy kiedy jest to próba owocna. Inaczej tylko mnie wkurwia. Dopóki od tego nie umieram, dopóki ktoś bawi się moim kosztem ja wkurwiam się tylko więcej.
Gdy próbował dotknąć jednej z macek językiem, ta nagle zniknęła. Było to o tyle niezwykłe, że nie tylko widział wijące się odnóża, ale i czuł je na skórze.
- Moim celem nie jest cię wkurwiać, lecz trzymać przy życiu jak najdłużej, młody. Tak się składa, że obaj na tym korzystamy. Dlatego chcę żebyś wiedział, że miałeś cholerne szczęście, że przyszli się z tobą tylko zabawić, a nie zabić cię. Zaraz przyjdzie do ciebie dziewczyna z jedzeniem. Ogarnij się i posil, ale potem masz zapierdalać aż do zmroku na placu treningowym. Rozumiesz?
Leith zrozumiał.

Bękart ćwiczył do wieczora parady, zasłony i inne pierdoły, których i tak nie zamierzał używać. W rzeczywistości, cała ta sesja miała bardziej skryty charakter. Mężczyzna uczył się nowego stanu swojego ciała, jak się porusza. Przemycił tym sposobem kilkaset piruetów i kilkadziesiąt salt zanim zapadł zmrok.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline