Kałuża magmy, w którą zamienił się mefit, bezkarnie przelała się w stronę goblinów, topiąc wszystko na swojej drodze. Dlaczego bezkarnie? Bo strzały goblinów zupełnie nic jej nie robiły, a małe pokraki z braku lepszego pomysłu spuściły na mefita bukłaki z tą samą zawartością co poprzednio. Całe pomieszczenie stanęło w ogniu, ale podróżnicy stali w bezpiecznej odległości. Za to zza pierwszych drzwi na zachodniej stronie dość szybko rozległy się krzyki we wspólnym.
-
Jest tam kto? Uwolnijcie mnie.
Morn spojrzał na kompanów.
-
Będziemy ryzykować, czy poczekamy, aż się wszystko uspokoi?
-
Tanisie jesteś w stanie znowu ugasić ogień, szkoda byłoby gdybyś upiekli jakiegoś niewinnego. Może to jeden z grupy której szukamy.
Półelf, nie zwlekając, zasłonił się tarczą przed ewentualnymi rykoszetami goblińskich strzał i zmówił modlitwę o wodę, zraszając trasę od drzwi po zachodniej stronę w kierunku podróżników.
-
Ponoć nie ma na tym świecie niewinnych - zażartował Morn. -
Ale ogólnie masz rację. To może być któryś z tamtych.
-
Ogień oczyszcza! Nawet jeśli nie jest “niewinny”, to zaraz może się takim stać - Anathem celowo mówił głośno i wyraźnie, by nieznajomy za drzwiami mógł go usłyszeć. Odkąd Kossuth wysłuchał prośby i przysłał pomoc, mnichowi wyraźnie poprawił się nastrój i wróciła ochota na żarty.
- Czy naprawdę będziemy stać tutaj i dowcipkować, podczas gdy tam ktoś może właśnie umierać w męczarniach? - zapytał z niedowierzaniem Zoren, zdejmując plecak, w którym nosił większość łatwopalnych przedmiotów
- Tanisie, użyj swej magii i postaraj się ugasić jak najwięcej płomieni. Ja i Anathem wejdziemy tam, nasza wrodzona odporność powinna znacząco, jeśli nie całkowicie ograniczyć nasze rany. Możliwe też, że bomby lodowe pomogą czasowo zmniejszyć płomienie
-
Zorenie! Ależ owszem, że pomożemy temu nieszczęśnikowi. Odrobina humoru raczej go nie zabije. Jest za drzwiami i nie brzmi, jakby cierpiał. Myślę, że jest bezpieczniejszy od nas. - mimo przekonania, że nieznajomemu nic nie grozi postanowił zaufać ocenie alchemika -
Masz jednak rację. Chodźmy przodem. Drzwi pewnie są zamknięte, a sztuki zaklinania zamków nie udało mi się opanować. - następnie przeszedł na Ignan -
Moja Ty wspaniała kałużo, możesz jeszcze się tam pokręcić? Najlepiej zablokuj drzwi, którymi gobliny uciekły, żeby nie zaryzykowały powrotu. - wesołość nie opuszczała diablęcia -
Czekam na Twój sygnał przyjacielu i możemy ruszać. - zwrócił się znów we wspólnym do przedmówcy.
- Już dawno zacząłem, a efekty są jakie są - tak jak przedtem, efekty był dość mizerne. Dzięki temu ogień nie dochodził do drzwi z uwięzionym człowiekiem, ale niedoszły kapłan nie bardzo potrafił powstrzymywać ogień na większym obszarze naraz.
- Ale uważajcie, bo gobliny być może wciąż będą strzelać. I zapewne będzie trzeba znów wyważyć drzwi - podtrzymując boską moc, sięgnął do plecaka i podał Zorenowi dziwną,
metalową zbitkę płytek i prętów której półelf używał w Oakhurst do naprawy pancerza.