Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2019, 20:53   #103
Vetala
 
Reputacja: 1 Vetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputację
.....Uporanie się z zadaniem, w dodatku tak gładkie, pozwoliło Barze się rozluźnić. Z typową dla siebie werwą prowadziła rozmowę ze szmuglerem, jedynie kątem oka śledząc poczynania walczących. Dopiero na czas starcia swego ochroniarza poświęciła wydarzeniom na arenie pełną uwagę. Wydawała się pewna zwycięstwa Dashade, ale sposób, w jaki zaciskała dłonie, zdradzał napięcie. Seki jednak nie trzymał jej długo w niepewności. Prędko to on zaczął dyktować przebieg walki, aż wreszcie doprowadził ją do spektakularnego finału. Wtedy Barah odetchnęła z ulgą, a pogodny wyraz znów zagościł na jej obliczu, gdy wróciła do rozmowy z Marką. Nie na długo jednak. Prędko wyczuła po drugiej stronie pewne ochłodzenie, a dialog zupełnie stracił na swobodzie. Komu innemu może mogłoby to umknąć, jednak nie Zeltronce.
.....Jakiś problem? – spytała szmuglera lekkim tonem. Uśmiechała się, ale przy tym spoglądała na niego z uwagą.

.....Hokk starał się ignorować swojego sąsiada, tak by nie zachęcić go rozmową czy nawet spojrzeniem do kolejnej interakcji. Zerknął na Barę z kwaśną miną. Był akurat zajęta rozmową ze szmuglerem. Nie bardzo miał ochotę przebywać dłużej w zasięgu „rażenia” Gammoereanina. Podniósł się w geście wiwatu, zaklaskał w wyrazie podziwu i powoli przepychał się w przeciwnym kierunku do smrodu. Chciał dostać się na alejkę i chwilę tam postać, tak by złapać oddech. Przecisnął się obok Bary i Marki, nieszczególnie zainteresowanego rozmową z Zeltronką. Jego uwagę skupiali znacznie skuteczniej dwaj trandoshanie, którym Hokk właśnie deptał po szponiastych łapach, próbując przecisnąć się do przejścia.
..... Och, pardon… – rzucił do syczącego trandosha, wyraźnie zirytowanego sytuacją. Będąc tak blisko, mógłby przysiąc, że jaszczur ma złe zamiary i byłoby to całkiem normalne, zważywszy iż Jedi przed chwilą zmiażdżył mu buciorem ogromną stopę, ale jego agresja zdawała się płynąć głównie w kierunku jego kompanów. Cóż, nie zamierzał na powrót gramolić się na swoje miejsce, by dać znać o tym Marce i Barze, ale stanął na schodach zaraz obok trandosha, tak na wszelki wypadek. Korzystał z chwilowej ulgi. Choć powietrze Nar Shaddaa przed wdechem trzeba było dobrze pogryźć, to i tak było wybawieniem w porównaniu do aury roztaczanej przez Gammoreanina.

..... Obawiam się, że mam problem – mruknął Marka do Zeltronki. Nie wiedział, co zrobić, ale liczył na ochronę, jaką dawał tłum i zgiełk. – Znam tych Trandoshan – westchnął i wyjaśnił: – A przynajmniej jednego, tego siedzącego osobno po prawej. To rodzina pewnego mojego byłego wspólnika... i wiem, że ten wspólnik jest na Nar Shaddaa.
.....Starał się nie przyglądać jaszczurom.
..... Nie wiem, czy wiedzą, że tu jestem i szczerze powiedziawszy, nie wiem, jak zareagować na ich obecność tutaj. Nie chcę zwracać na siebie uwagi.
.....Barah zerknęła krótko za ewakuującym się Hokkiem, omijając spojrzeniem wzburzonych Trandoshan, a potem znów skierowała wzrok na Markę. Wydawał się nie lada zaniepokojony, o ile nie przestraszony – w każdym razie sprawa z pewnością była poważna, a konfrontacja z jaszczurami mogłaby mieć dla szmuglera nieciekawy koniec.
.....Na razie możesz chyba tylko nadal siedzieć tutaj i udawać, że wszystko jest w porządku. I mieć nadzieję, że naprawdę będzie – stwierdziła Zeltronka, nachyliwszy się do niego. – Jeśli spróbujesz wyjść tak jak Hokk, będą cię mieli jak na talerzu. A sami raczej nie będą się tu teraz pchali. Chyba… O, szlag! – Gdy spojrzała na arenę, urwała i zakryła usta dłonią.

.....Na pole walki przeciwko Gerdarrowi właśnie wstępował Seki. Barah ze zgrozą patrzyła, jak Dashade postępował w stronę Dowutina. Atak jednak nie nastąpił, para wojowników stała naprzeciwko siebie, a tłum cichł stopniowo, niepewny, co się dzieje. Zeltronka niemal słyszała uderzenia swojego serca. Wreszcie rozległ się głos Dashade, gdy ten odmówił walki przeciwko Gerdarrowi. Wśród gwizdów i buczenia zmieszanych z okrzykami zachwytu Barah odetchnęła.
.....Spróbuję poczekać na zgiełk, może pod koniec walk – powiedział Marka, wpatrując się z zainteresowaniem na arenę. – Wtedy spróbuję się stąd wymknąć.
.....Zeltronka jedynie skinęła głową w odpowiedzi, tym razem z zapartym tchem śledząc wydarzenia na polu walki. Z początku czuła niejaką ulgę, gdy sojusz Dowutina i Dashade z łatwością rozgromił dwóch pierwszych przeciwników – ta para po połączeniu sił stanowiła istną maszynę do zabijania. Optymizm nie trwał jednak długo. Ledwie poległ człowiek pustyni, zadudnił głos spikera obwieszczający zmianę zasad. Barah nie potrafiła powstrzymać jęku rozpaczy, który jej się wówczas wyrwał. Czy ktokolwiek mógł przeżyć coś takiego? Znów zakryła usta dłońmi, w napięciu wbijając wzrok w sylwetki Gerdarra i Sekiego szykujących się do nadchodzącej rzezi.

 
Vetala jest offline