Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2019, 10:15   #150
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- Niech to... - przeklinał czarodziej wciąż korygując mapę nieba. Praca wydawała się ukończona, ale wciąż jego oko dostrzegało na końcu jakiś symbol, który mógł przegapić i po żmudnym sprawdzaniu w końcu wychodziło, że powinien go uwzględnić. Minuty płynęły nieubłaganie i kiedy w końcu uznał, że dzieło jest gotowe, jego głębokie poczucie estetyki wciąż mówiło mu, że mógłby to jeszcze poprawić. Brakowało jednak czasu i być może skupienia.

Gwałtowne wyładowanie wichrów magii zwróciło uwagę czarodzieja, brutalnie przerywając mu końcówkę pracy. Widział wielokolorowy wir, jakby wszystkie nitki wichrów były skręcane w jeden strumień, schodzący się w jedno miejsce, ciemniejąc purpurą i mrokiem, przetykany błyskawicami eteru, przenikany bladoniebieskim blaskiem. Sine smugi dymu i cienia krążyły dokoła wiru, łapiąc rozproszone jeszcze strzępy eteru i skupiając je w wirze. Tylko dwa rodzaje istot były zdolne skupiać taką potęgę. Elfi mistycy i czarodzieje, szkoleni w wysokiej magii, i czarodzieje chaosu i nekromanci. Ci pierwsi robili to po dekadach, a nawet setkach lat szkolenia, harmonijnie operując mocą. Ci drudzy z reguły nie wiedzieli do końca co robią, i niemal zawsze sprowadzali na świat kolejny kataklizm, kiedy surowa energia chaosu rozdzierała osnowę rzeczywistości. Włosy elfa stanęły niemal ze strachu, kiedy skupił wzrok na punkcie skupienia wiru.

- Miasto...oby nie było za późno – mruknął do siebie i szybko dokończył mapę, stawiając jeszcze kilka kropek w miejscu, w którym spostrzegł jeszcze ich brak, po czym zebrał wszystkie swoje rzeczy i ruszył biegiem w stronę murów miasta.
Strażnik przy poternie najwyraźniej zaspał, i nie słyszał łomotania czarodzieja, domagającego się wejścia. Elf nie był zdziwiony, w końcu miasto szykowało się do odparcia ataku. Był raczej zły. Zirytowany i rozdrażniony, podniósł wzrok do góry, przyzywając wiatr Azyru. Niebieskie nitki zaczęły otaczać czarodzieja, tworząc błękitne, nieco podarte wiatrem skrzydła. Czarodziej koncentrował się i wyśpiewywał inkantacje, aż w końcu jego stopy oderwały się od ziemi, aby unieść elfa wysoko, na koronę muru miasta.

Stojąc na kamiennym parapecie, zobaczył metalową chorągiewkę, na pobliskiej wieży. Kręciła się jak oszalała od niewidocznego gołym okiem potężnego wichru, widocznego nad miastem. Delikatne iskierki pełgały po powierzchni metalu, będąc dla postronnych jedynym świadectwem zbieranej ku zagładzie śmiertelnych energii. Elf ruszył w stronę wieży, ponownie przywołując wichry Azyru, mające unieść go na dach budowli. Czarodziej miał nadzieję, że nie okaże się ona zbyt ciężka. Po ostatnich wydarzeniach w klasztorze jego ciało wciąż buntowało się przeciwko wszelkiemu wysiłkowi, domagając się odpoczynku. Mięśnie, osłabione zaklęciami przeora, napięte do granic możliwości bolały przy każdym ruchu.

Minął zdziwionego strażnika i uniósł ręce do zaklęcia lotu, znów spowity energią niebios, wydzieraną silnie przez gromadzony przez wrogiego czarodzieja wir. Miał już bardzo niewiele czasu.

"A potem po rycerza..." pomyślał czując znów stopy odrywane od ziemi mistyczną energią.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline