Wiele pytań Wróbla musiało zostać bez odpowiedzi. Tupot podkutych buciorów oznaczał tylko jedno. Straż przybywała. Rzecz jasna jak zwykle za późno. Tłumaczenie się dlaczego stoją w zaułku pełnym trupów mogło być karkołomnym zajęciem, tak więc pozostawiwszy wyjaśnienie tego tęgim detektywistycznym umysłom pobiegli w przeciwną stronę niż przybywająca straż.
Po drodze spotkali Vinca, siedział blady na korycie zgięty w pół. Berdych niestety nie dojrzał wokoło kałuży krwi. - Co jest kurwa? - zaciekawił się Berdych. - Kolka mnie złapała - wysapał grubas - a tamci… prawie ich mam… tylko uciekli.
Usłużni przechodnie bardzo pomogli Vincowi, gdy wypytywał ich o gonioną parę. Dzięki temu wiedział się, że muszą być tęgimi czarodziejami, bo by pobiec w tych wszystkich kierunkach jakie mu wskazano, to musieli by się podzielić z dziesięć razy.
Chwilowo jedynymi śladami były budynek Urzędu Rolnictwa oraz stojący w porcie statek Dzierzby. |