Tylko i wyłącznie dlatego, że Xeniomorphus spadł i walną Barbaka ogonem w głowę, drow miał szansę już na starcie osiągnąć lepszy wynik. Wynikało do z charakteru obsydianowolicego. Był po prostu nie w porządku już na starcie. Xeniomorphus faulował.... i zapewne ork zabrał by swoje zabawki i poszedł bawić się w innej piaskownicy... gdyby to o zabawę w piaskownicy chodziło. Nie chodziło, może i dobrze bo w przypadku tej zabawy babki były prawdziwie, a po zabawie z nimi piach nie zgrzytał w zębach.
- Widziałeś to to...
- Widziałem.
- To bestia?
- A czego się spodziewałeś?
- Taka wielka?
- Owszem. W głosie Emanuela zdawać by się mogło przemknęła fałszywa nuta. Jakby pchła była urażona fascynacją Barbaka.
- Że co niby, że duża to pożyteczna?
- Nie no skąd. Wiesz przecież, że uważam że małe jest piękne.
- I tego lepiej się trzymaj zielony.
- Po za tym, on na pewno musi sobie rekompensować coś taką wieeeeelką bestią.
- Co dla przykładu?
- Coś małego!
- Czyli?
- No nie wiem masz jakieś propozycje?
- A idziemy w alegorie?
- Ale co?
- Alegorie?
- A ty znów o jedzeniu... ***
Walka, jak to zwykle w zwyczaju trwała błyskawicznie. Wilczyca ciskała jakimiś szmatami, drow siekał przeciwników kłami, pazurami i ostrzem szabli (orkowi jakoś umknął moment kiedy zły i brzydki drow zamienił się w złego i brzydkiego kotecka), a Barbak cóż... A Barbak robił swoje.
Po zaledwie kilku chwilach ilość przeciwników została zmniejszona o połowę. Ostatni, który stanął w szranki z orkiem nie przeraził się widokiem mijającej go głowy jego poprzednika lecącej po fascynującej i fantazyjnie wręcz zawadiacko zakrzywionej paraboli. Kropelki krwi, płynów ustrojowych a także odłamki mózgu, zębów podążające za głową czyniły z niej wręcz kometę, którą można by badać ze względu na jej właściwości fizyczne, chemiczne czy oflaktoryczne przez każdego, kto w danej chwili nie porzygał by się widząc całą sytuację.
Jak powszechnie było wiadomo, orki nie należały do delikatnej rasy, zatem Barbak uśmiechnął się tylko, po czym wrzasnął.
- AłA!!!
Przeciwnik zdecydował się ugryźć go w nogę. Jakież to było niskie. Nawet jak na skavena. W nogę? Proszę Was!!! Może i przedsięwzięcie maiło by rację bytu gdyby tych piekliszczy było więcej... a tak....
Ork spojrzał w pysk uczepionego swojej łydki szczuroczłek i rzekł był zamachując się szeroko toporem.
- Sroczka kaszke wazyła
dzieci swoje karmiła...
<ciach>
...temu dała na łyżeczce...
<ciach>
...temu dała na miseczce...
<ciach>
...temu dała na spodeczek...
<ciach>
...temu dała w kubeczek....
<ciach>
a temu nic nie dała
tylko frrrrrrr poleciała.