Zarówno Oswald jak i Randulf dotknął amuletu i nic się nie stało. Ludzie odetchnęli z ulgą. Co prawda dalej przyglądali się dosyć podejrzliwie na bohaterów, ale jeden ze stojących bliżej pokazał łucznikom gest aby ci opuścili broń.
- Co was tutaj sprowadza? Nie wiecie, że takie miejsca omijać szerokim łukiem? - i spoglądał na bohaterów oczekując na wytłumaczenie
Gdy ci skończyli kontynuował:
- Dobrze, że was znaleźliśmy bo noc będzie trwała jeszcze kilka godzin, a o śmierć łatwo. Dobrze, że i tak jeszcze was nic nie zabiło, macie szczęście. Zaprowadzimy was do schronienia. Ludzie wyprowadzili się stąd już trochę temu, reszta zabarykadowała się z murami naszej fortecy. Bierzcie co tam macie i chodźcie szybko. - zaczekał aż bohaterowie wyjdą i zaczął prowadzić ich wraz z obstawą przed siebie w głąb miejscowości.
Na dworze było zimno, a podmokły teren wyglądało jak gdyby lekko podmarzał tworząc białe oszronione plamy na ziemi.