Trybuny wrzały. Nikt nie siedział od dawna. Dookoła niósł się potężny hałas, ludzie krzyczeli, gwizdali, klaskali i skakali. Spiker przez ponad minutę nie był w stanie dojść do głosu. Gdy wreszcie tłum uspokoił się choć trochę, głośnym tonem pogratulował zwycięzcom.
- Takiego widowska jeszcze te trybuny nie widziały! Proszę państwa, coś niesamowitego! Gerdarr wraz ze swym sojusznikiem Sekim zdołali pokonać wszystkich przeciwników. - To powiedziawszy, zerknął na lożę VIPów. Grakkus wyglądał na wniebowziętego widowiskiem, jednak Redajj i jego przyjaciele spoglądali posępnie na Arenę. Spiker przełknął ślinę, gdy dostrzegł jakiś gest Zygerriana, po czym znów podniósł mikrofon. - To jednak nie koniec dzisiejszego widowiska! Najlepsze dopiero przed nami! Jak widać Gerdarra żadne wyzwanie jeszcze nie zdołało pokonać… Jak jednak poradzi sobie Dowutin z kimś większym od siebie? Czy wiecie, co mam na myśli? - Tłum od razu podchwycił sugestię. Na trybunach rozległo się powtarzalne, jednomyślne wołanie “Rancor! Rancor! Rancor!” - Doskonale się rozumiemy! Gerdarr, aby zapisać się na wieki w historii naszej areny, musi pokonać Rancora!
Na Arenie ucichło, kiedy powoli zaczęły unosić się masywne kraty z największych wrót, za którymi panował mrok. Choć wiadomo było, co się w nim skrywa, to i tak owiany był istną tajemnicą. Nie minęły dwie sekundy od całkowitego otwarcia krat, a ze środka wypełznął ogromny Rancor. Podpierając się swymi masywnymi ramionami, od razu ruszył w stronę dwójki gladiatorów. Trybuny znów odżyły i zaczęły mocno hałasować.