Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2019, 08:11   #24
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Morwena brnęła w niepogodzie od jakiegoś czasu. Po skromnym pogrzebie jaki wyprawiła swojej mentorce, zakopując ją w ulubionym miejscu koło ich chaty, dziewczyna ruszyła szukać odpowiedzi na to co się stało. Plotki o pewnej grupie podróżników teraz “dwóch” sprawdzających podobne przypadki pchnęły ją na drogę do Burg. Udało jej się ich znaleźć ale nie chciała jeszcze oznajmiać swojej obecności. Z drugiej strony naprawdę chciała wiedzieć o czym rozmawiają i co wiedzą o tych morderstwach i zaginięciach.

Sięgnęła do torby i ku wielkiemu niezadowoleniu śpiącej tam istoty wyciągnęła na zimno.

- Dar. Musisz coś dla mnie zrobić. - Przemówiła do kota łapiąc wiatr magii, Dar był na tyle inteligentne a przynajmniej spragniony ciepła, że sam pójdzie do chaty którą zajmą mężczyźni by ogrzać się przy ognisku. - Idź do nich i słuchaj co mówią i powtórzysz mi jutro. A teraz idź - Powiedziała i puściła kota w stronę miasta. Sama miała zamiar zatrzymać w jakiejś dalszej chacie wymarłego miasteczka.

Rozdrażniony Dar ruszył przed siebie kocio-krocząc w stronę innych ludzi.

***

Morwena wybrała sobie dom gdzieś dalej od nich ale na tyle blisko by być pod ręka jakby biedny Dar został jednak wyrzucony z ich domostwa. Chatę zamknęła od środka by nikt nieproszony nie mógł do niej wejść. Z rozpaleniem ognia jeszcze poczekała, chwilowo przeszukała chatę w poszukiwaniu czegoś przydatnego.

Widać było iż poprzedni właściciele opuścili to miejsce w pośpiechu. Dziewczyna przeniosła jeden z sienników w okolice paleniska wraz z kocami. Przejrzała ubrania sprawdzając czy znajdzie się coś cieplejszego. Pogoda wyglądała na nienaturalną i Morwena miała przeczucie, że nie zamierza się poprawić.

Jedzenie było nadpsute ale niektóre wiszące ususzone zioła wyglądały w porządku. W końcu dziewczyna postanowiła rozpalić ogień i zagotować sobie trochę wody i zrobić sobie napar z znalezionej mięty, czosnku i rumianku. Z nudów, dziewczyna spędziła wieczór na obrobieniu sobie suszonych roślin jakie znalazła i dołączenia ich do swoich zasobów. Poczytała też trochę z księgi Agaty by w końcu zasnąć otulona w koce koło paleniska.

(Morwena przywłaszcza sobie, pożywienie (zdatne do spożycia),ciepłe znalezione ubranie (szale, swetry, ciepłe koszula ) w zależności co znajdzie.)



***

Kobieta leżała otulona zaczęła przeglądać księgi Agaty, które były jedną z nielicznych rzeczy jakie jej pozostały po swojej przybranej matce. Przełożyła stronice i dostrzegła rysunek jak gdyby lusterka. Rysunek nie był najpiękniejszy, ale dało się rozpoznać, że to lusterko. Było ono dosyć proste, jednak ozdobione kilkoma zielonymi kryształami po boku. Kobieta zaczęła spokojnie czytać opis przedmiotu. W księdze nie było wiele o takich rzeczach, dlatego zainteresowało to kobietę jeszcze bardziej.

Artefakt o którym dowiedziałam się od mojej bliskiej znajomej, podobno został znaleziony w górach, nikt nigdy nie słyszał kto mógł go zrobić i do czego rzeczywiście służy jednak z jego pomocą na pewno można kontrolować moc swoją i innych ludzi. Należy lustro skierować na osobę, która ma w sobie moc, a następnie gdy obraz osoby zostanie w nim uwięziony zacząć czytać inkantację która pojawi się na ramie lustra, podobno zleży ona od osoby, gdy osoba będzie czytała zaklęcie osoba ma uwolniona moc. Szczególnie przydatne dla osób z utajoną mocą. Jeżeli artefakt kiedykolwiek wpadł by w niepowołane ręce, może w zwykłych ludziach budzić największe demony. Dzięki temu artefaktowi osoba może nauczyć się sama korzystać ze swojej mocy. Może też została zawładnięta przez istotę chaosu. Nigdy nie udało mi się sprawdzić tego ..
Kobieta usłyszała że coś się rusza, spokojnie odłożyła księgę i dostrzegła swojego kota. Zwierzę podeszło do niej ocierając się o jej nogi i mrucząc przyjaźnie. Wyglądało na to, że kot wrócił ze swoich zwiadów. Kobieta mogła spokojnie użyć zaklęcia mowa zwierząt aby usłyszeć czego się właśnie jej Dar dowiedział.
- No witaj. - Powiedziała do kota. - Masz coś ciekawego? Wydają się być dobrymi ludźmi? - spytała i oczekiwała odpowiedzi.

Zwierze zaczęło spoglądać kobiecie prosto w oczy, zamiauczało kilka razy, a gdy tylko zaklęcie zaczęło działać, kobieta rozumiała każdy wydany przez niego dźwięk.
- Tak wyglądają na dobrych ludzi, a na pewno nie mają nic przeciwko zwierzętom – kot się oblizał Przybyli tutaj z daleka, śledzą jakiegoś starego człowieka. Jeden z nich jest ranny, jednak owa duża rana na plecach się właśnie goi. Ten inny powiedział, że tutejsi ludzie uciekli stąd dobrych kilka dni temu biorąc tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Jeden z nich poszedł spać, zaś drugi postanowił czuwać. Nie było …

Nagle jednak z dworu doszły bohaterkę hałasy. Morwena podeszła do okna i zauważyła patrol trzech osób idących główną ulicą. Szli oni spokojnie, jednak dosyć czujnie. Było ich łatwo dostrzec, bo jeden z ludzi trzymał pochodnię. Pozostałych dwóch uzbrojonych było w łuki, które trzymali w stanie gotowości bojowej. Przeszli koło domu gdzie znajdowała się ona i szli dalej, gdy nagle ludzie zaczęli krzyczeć i strzelać. Z nimi pojawiły się jakieś trzy niewyraźne sylwetki rzucające się na ludzi z ulicy. Sylwetki mieniły się jak wyglądały jak jakieś trupiszcza, a raz jak jakieś zmory. Wiły się w czeluściach nocy.
Kobieta spoglądała na to co się tam działo, gdy nagle usłyszała też hałas z tyłu budynku. Obróciła się i zauważyła zmorę, taką jak jedna z tych na dworze. Opadała ona z sufity w jej kierunku. Jej łapy zakończone szponami była nakierowane nią, a dokładnie jej szyję.

Morwena nie krzyknęła odmawiając zjawie satysfakcji z okazanego strachu. Tego co nie okazywała i tak było dużo. Uchyliła się jej i podbiegła na dalszą część pomieszczenia sięgnęła do kieszeni i wymacała koci pazur. Miałą nadzieje ze zdąży wypowiedzieć inkantację szponów furii by się obronić.

Kobieta pomimo baraku doświadczenia w walce nie była bezbronna, jej mocną stroną była wiedza, a raczej magia. Prędko w swojej głowie znalazłszy zaklęcie, które w tym momencie mogło być najbardziej użyteczne i działała. Stworzenie nie zdążyło zaatakować, gdy to będąc dostatecznie blisko Morwena zamachnęła się swoimi rękoma. Zamiast swoich paznokci miała ostre jak brzytwy pazury, które cięły powietrze, a także przeciwnika. Pierwszy cios nie należał do tych najbardziej udanych. Bohaterka czuła, jak gdyby przecięła jakieś ubranie, którego nie dostrzegała swoim wzrokiem. Widziała zaś jak smolisty dym rozpraszał się w powietrzu. Kolejny zaś cios, będąc świadoma tego co może, był już znacznie pewniejszy i celniejszy, bowiem zdany był w okolice twarzy/ szyi. Teraz poczuła jak jej pazury zderzyły się w twardszą powierzchnią, a stworzenie przechyliło się na przeciwną stronę. Jednak nie był to koniec, co zmora, prostując się wyprowadziła swój atak. Cios był dosyć silny, jednak nie poczynił większych szkód dla człowieka rozdarcie ubrania w okolicy żeber. Morwena byłą gotowa na kontratak. Miała dobre przeczucie, że jest w stanie sobie poradzić z tym przeciwnikiem.

Zielarka, zdała się na instynkt, nie umiała walczyć więc tylko to jej zostało. Mimo szczypania w okolicach żeber zacisnęła zęby i zaatakowała jeszcze raz.
- Nie dostaniesz mnie fantazmo! - krzyknęła do zjawy.

Kobieta atakowała po raz kolejny. Tym razem trafiła na okolicę prawego ramienia. Czarny dym uniósł się w powietrze, a zmora, jak gdyby się lekko wycofała. Po chwili przeciwnik zamiast atakować, zatoczył się jak gdyby okrąg wokół własnej osi, falując tym samym swoim mrocznym płaszczem. Były to chwile, gdy postać zaczęła, jak gdyby znikać. Nie trwało długo gdy to przeciwnik znikł sprzed oczu bohatera.

Kobieta była pewna, że w domu nie już żadnego zagrożenia, z daleka przez okno dostrzegła, że grupka ludzie, około siedmiu prędkim krokiem zmierza w kierunku chałupy, gdzie wcześniej widziała, że ukryło się dwóch ludzi. Kot skoczył na parapet i także patrzył w kierunku skąd nie tak dawno wrócił.

- Och Dar niedobrze niedobrze. Co myślisz? Iść? Uciekać? - zakręciła się koło okna, rozważając za i przeciw - Idziemy! Tylko ostrożnie.

Morwena zebrała swoje rzeczy i swoje nowe rzeczy zabrane z chaty. Wzięła na ręce kocura i wyjrzała za okno sprawdzając jak rozwija się sytuacja. Gotowa do wyjścia na zewnątrz ale jeszcze upewniając się czy sytuacja nie eskaluje bardziej.

Kot zamruczał tuląc się w objęciu kobiety. Bohaterka w oddali widziała, że strażnicy zatrzymali się. Dwóch z nich podeszło bliżej drzwi, zaś kilku stojących na tyle z łukami było gotowych do strzału. Sytuacja wyglądała na niepewną.

Dziewczyna uchyliła drzwi chaty i wymknęła się z chaty pod osłoną nocy. Skręciła w wąską uliczkę miedzy chatami by podraść się do chaty obserwowanych przez nią podróżnych. Zastanawiałą się czy nie lepiej będzie powiedzieć kocurowi by na nią poczekał. Ona mogłaby przemienić się w kruka i podlecieć tam gotowa by zareagować. Na razie postanowiła z tym poczekać.

Wyglądało na to że sytuacja wyglądała na spokojną. Strażnicy opuścili łuki, ludzie zaczęli ze sobą rozmawiać, kobieta jednak nie słyszała o czym rozmawiają.
“Ooochhh! Dlaczego oni nie mogą mówić głośniej!” pomyślała ze złością Morwena.
“Iść? Nie iść? Idę!”
Pomyślała i wyszła z ukrycia na ulicę dając im szansę by ją zauważyli. Morwena była wysoką kobietą, twarz jej była szczupła to i proste ubrania mówiły, że pochodzi pewnie z jakiejś biedniejszej wsi, albo nie po prostu od jakiegoś czasu miała trudność ze znalezieniem dostatecznej ilości jedzenia. Choć można by powiedzieć że rysy twarzy miała szlachetne, zielone oczy, prosty nos, pełne usta, jasna cera i długie ciemno-brązowe gęste włosy. Wyprostowana, nosiła się z jakby naturalny poczuciem dumy.

Ubrana w zadbane ubranie podróżne. Brązową sukienkę z grubym pasem na którym dynda królicza łapka, białą bluzę z ciepłym wełnianym czarnym kaftanem, ciemną brązową pelerynę z kapturem. Wygodnie schodzone skórzane buty.

Przewieszona przez ramię była skórzana torba a na plecy zawieszony plecak. W rękach trzymała wielkiego burego i włochatego kocura którego dwójka z obecnych mężczyzn już znała.
 
Obca jest offline