Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2019, 12:13   #194
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Śladów wokół trupa, biorąc pod uwagę miejsce, w którym leżał było sporo. Cedmon z nosem przy ziemi oglądał bezpośrednie sąsiedztwo martwego stworzenia, ale nie był w stanie wyczytać przebiegu zdarzenia. Jedyne co stwierdził, to obecność kogoś ciężkiego, kto pozostawił głębokie odciski, później zadeptane przez padlinożerców.

Pojechali dalej, w górę rzeczki. Teraz znacznie wolniej i ostrożniej, mimo iż zabójcy małpoluda z pewnością już w pobliżu nie było. Dolina rozszerzała się, tworząc rozległą nieckę. Jej dno nie było płaskie, a pokryte sterczącymi tu i ówdzie stromymi pagórami, porosłymi lasem. Jakiś czas potem okazało się, że sąsiednie doliny, w tym i ta, którą jechali wcześniej mają w owej niecce początek. Strumień, płynąc po płaskim terenie znacznie zwolnił i rozlał się, meandrując w piaszczystym podłożu. W jednym z zakoli, na piaszczystej łasze stało uschłe, potężne drzewo o powykręcanych, czarnych konarach. Z gałęzi zwisały trzy bezgłowe ciała. Te były ludzkie, wciąż odziane w poplamione krwią odzienie i zbroje. Wokoło leżał porozrzucany, wywleczony z toreb ekwipunek i broń. Na najwyższej gałęzi drzewa przysiadła para skrzydlatych padlinożerców, która za nic nie planowała odlatywać i tylko wpatrywała się uważnie w awanturników.

- Fahimie, gdzieśmy trafili? – wyjąkał Fahd, nerwowo rozglądając się na boki. – Mówiłem. Mówiłem Wam! – krzyknął, wskazując trzęsącą się ręka na dyndające trupy. – To dzieci Rabaquqa! Biada nam! – krzyczał. – Mnie nie dostaną! – odwrócił się na pięcie i pognał przez strumień w kierunku lasu. – Uciekajcie i Wy!


Postawny mężczyzna w ogóle nie zwracał uwagi na przechodzących obok niego ludzi, więc podążanie za nim było dziecinnie proste. Wcale też nie kluczył, tylko zmierzał wprost do celu. Opuścił dzielnice Yarakanu, w których mieszkali zwyczajni ludzie i wspiął się uliczkami wyżej, tam gdzie znajdował się główny meczet i pałace. Już po chwili widać było, że nie idzie ku siedzibie władcy miasta, a skręca w bok, ku znajdującemu się na uboczu i nieco mniej reprezentacyjnemu pałacowi Jajira. Strażnicy stojący przy głównej bramie do siedziby brata władcy zasalutowali mu i mężczyzna zniknął za murami.
 
xeper jest offline